VI

205 17 11
                                    

🐝Rozdział jest napisany od nowa. Zmieniłam kilka rzeczy i polecam przeczytać od nowa cały. Dodałam też na koniec dodatkową scene. 🐝


Obudziłam się z uśmiechem na ustach.  Otworzyłam usta aby podziękować Luce, ale go nie było. Zegar wskazywał 2 w nocy. Długo spałam. Nagle wszystkie przyjazne emocje zniknęły, a zamiast nich pojawiła złość! Na mamę, Luke i siebie. Czemu mama mnie znowu wystawiła? Czemu pozwoliłam na to aby Luka mnie przytulił?! Wiem, że chce mi pomóc, ale ja nie potrzebuje pomocy. Wszystko się ułoży. Nie potrzebuje go! Walnęłam z całej siły pięścią w poduszkę i ponownie zaczęłam płakać. 

-Mamo, potrzebuje cię... Tu i teraz. Druga w nocy, od czego by tu zacząć? Łzy spływają po mej twarzy znowu. Ciche dźwięki samotności chcą podążać za mną do łóżka. Jestem duchem dziewczyny, którą tak bardzo chce być. Jestem skorupą dziewczyny, tej, co kiedyś tak dobrze znałam. Tańczę powoli w pustym pokoju. Czy samotność może zająć miejsce twe, Mamo? Śpiewam do siebie cichą kołysankę. Idź mamo, a samotność zajmie miejsce twe. By dostać moje serce znów. Zbyt przerażona by iść do środka, po ból kolejnej nocy pozbawionej miłości. Ale samotność zostanie ze mną i będzie aż zasnę* Mamo...- nawet nie wiem czemu zaśpiewałam tę piosenkę. Kiedyś ktoś mi ją puścił i zapamiętałam ją. Poczułam ból w żołądku. Cały dzień nic nie jadłam. Zeszłam na dół do kuchni restauracyjnej. Wszędzie było ciemno. Zapaliłam więc światło w kuchni i zajrzałam do lodówki. Na mojej półce ( tak mam swoją półkę w lodówce) był talerz z makaronem z warzywami i kurczakiem. Pewnie to miał być mój obiad który miałam zjeść z mamą przed wyjazdem do Nowego Jorku. Wyjęłam go i włożyłam do mikrofali. Wyjęłam z szafki tace, szklankę i widelec.  Nalałam do szklanki  sok i jedzenie było już podgrzane.  Postawiłam wszystko na tacy i udałam się do pokoju, gasząc po drodze światło. Zjadłam wszystko siedząc na kanapie.  Dostałam wiadomość.

Od: Mamuś

Kochanie, przepraszam cię bardzo. Ale nie mogłam przyjechać, wiesz praca. Przyjadę jak będę mieć więcej czasu. Dobranoc, skarbie.

Teraz sobie o mnie przypomniał. Zebrało jej się na przeprosiny. Nie odpisałam mam jej. Mam jej dość. Usiadłam na łóżku.

-Co to?- spytałam sama siebie i wzięłam do ręki grzebyk w kształcie pszczółki i kartkę. 

Chloe. Miałem dać ci ten grzebyk, ale zasnęłaś. Jesteś pewnie na mnie zła, ponieważ uważasz że nie potrzebujesz. A potrzebujesz.  Potrzebujesz kogoś aby ci pomógł. Nie wiem czemu odrzucasz mnie kiedy chce ci pomóc. Ten grzebyk dostałem od kupca, któremu pomogłem. Powiedział abym dał go komuś kto potrzebuje pomocy i wsparcia. Chciałem dać to siostrze, ale poznałem ciebie. (od teraz jesteś skazana na to abym nazywał cię pszczółką) Luka.

Nie wiem o co chodzi. W sumie ten grzebyk jest słodki. Uśmiechnęłam się. Pszczółka. W sumie nie przeszkadza mi to. Odstawiłam grzebyk i kartkę na stolik nocy i położyłam się spać z uśmiechem na twarzy.

🐝🐝🐝

Obudziłam się o 12. Wstałam i ubrałam się w top odkrywający brzuch i leginsy. Włosy spiełam w kok. Nie mam zamiaru dziś wychodzić z pokoju wiec się nie muszę malować. Nie jestem głodna na śniadanie. Może się pouczę? Nie chce mi się. Podeszłam do regału z książkami. Może coś poczytam? Wzięłam pierwszą lepszą książkę i zaczęłam czytać. Czytałam trzy godziny i skończyłam całą. Dochodziła 15. Usłyszałam pukanie do drzwi.

-Czego?!- spytałam i otworzyłam drzwi.

-Podano do stołu. Panienki ojciec czeka z obiadem.- powiedział mój lokaj.

P.S. Żegnaj Chloe...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz