kakao i plaża

68 9 6
                                    

Mei wstała z pozycji leżącej i rozejrzała się. Był środek nocy, była u siebie w pokoju. Spróbowała włączyć lampkę. Tak jak się spodziewała, światło się nie zapaliło. Westchnęła z lekkim poirytowaniem. To była chyba siódma noc z rzędu, kiedy jej się to śniło. Był to jednak pierwszy, świadomy sen. Może jeżeli coś zrobi, to obudzi się wcześniej? Chinka wstała i popatrzyła pod nogi. Tego wieczoru położyła przy łóżku latarkę. Teraz i w śnie znajdowała się tam, gdzie leżała na jawie. Czyli sen konsekwentnie odwzorowywał jej pokój. Podniosła małe źródło światła, ale po kilknięciu włącznika nic się nie stało. 

-No cóż- powiedziała do siebie Mei- przynajmniej mogę tu przenosić różne rzeczy- wstała z łóżka i ruszyła ku kuchni. Natrafiła tam na zielonego smoka. Gad, tym razem długi na około półtora metra, czekał na nią przy wejściu na korytarz.  jednak tym razem się kazał jej iść za sobą, lewitował, wpatrując się w Chinkę. 

-Możemy już iść?- spytała go dziewczyna- chcę mieć to dzisiaj w nocy z głowy i spróbować się wyspać.- gad zmrużył brązowe oczy i wyleciał na korytarz. Mei ruszyła za nim. Jak zwykle poza mieszkaniem było ciemno i pusto, a zewsząd słychać było szepty i kapanie. Dziewczyna zauważyła jednak, że mimo upływającego czasu nie dotarli jeszcze do skrzydła szpitalnego. Miała też wrażenie, że światło smoka blednie. Mijały dłużące się w nieskończoność minuty. Mei zaczęła czuć strach, mimo, że wiedziała co się stanie. Nagle wśród szeptów usłyszała jedno słowo wyraźniejsze od innych.

- 反逆者*- Mei wzdrygnęła się i spojrzała za siebie. Jeszcze przed chwilą była pewna, że szła za smokiem zawiłymi korytarzami, ale kiedy się odwróciła zobaczyła jeden długi, niknący w mroku hol bez drzwi. Ściany były mokre od jakiegoś ciemnego i gęstego płynu. Spowrotem popatrzyła przed siebie. Smok zniknął, a przed nią ciągnęło się przedłużenie długiego i prostego korytarza. Szepty zastąpił dźwięk oddechu. Ciężkiego i pełnego wściekłości. Osoba która wydawała z siebie te dźwięki wyraźnie się zbliżała, ale wciąż niknęła w mroku. Razem z nim zaczął narastać odgłos czegoś metalowego ocierającego się o ściany. Mei zaczęła panikować. Nie chciała, aby ten ktoś na nią trafił. Zaczęła biec, ale hol zaczął się wypełniać lepka i gęstą cieczą. Krwią. Chinka nie miała szans uciec. Ktoś popchnął ją od tłu. Upadła na plecy. Stał nad nią młody mężczyzna z azjatyckimi rysami i długimi, czarnymi włosami.  Miał ponad dwadzieścia lat. Trzymał w ręce katanę, wokół której owijały się dwa błękitne smoki podobne do tego, który odwiedzał ją w snach. Mężczyzna patrzył na Mei z nieskrywaną furią w ciemnych oczach. 

-あなたは最後に失敗しました**- samurajski miecz opadł na leżącą na ziemi Chinkę

  ❄❄❄ 

Sen skończył się o trzeciej. Jak za pierwszym razem Mei już nie zasnęła. Nawet nie próbowała, strach był wciąż żywy jak w koszmarze. siedząc na kanapie cały czas łapała się na nadsłuchiwaniu kroków na korytarzu za drzwiami. W końcu uznała że tak nie może być i ruszyła się do kuchni po kakao. Kiedy sprawdziła telefon, dowiedziała się, że grupa ekologów do której miała należeć miała opóźnienia z powodu nadprogramowych badań i przyjadą na Gibraltar za kilka tygodni, nawet do trzech miesięcy. nagłe skoki temperatury nad północną Ameryka zaniepokoiły władze i poprosiły Ecopoint Overwatch o pomoc. Kiedy zakończą badania wrócą do bazy głównej i zaczną się przygotowania do wyjazdu na Antarktydę. 

Mei weszła do pustej jadalni. Wielka, pusta i pogrążona w mroku sprawiała upiorne wrażenie. Chince przypomniał się sen i co jakiś czas spoglądała za siebie. Nikogo tam nie było. W kuchni uznała, ze nie ma sensu zapalać światła, wolała użyć latarki. Zawsze chciała być jak najbardziej ekologiczna. 

Na kuchence podgrzała mleko i przelała je do swojego kubka z Murlockiem. Wsypała do niego czekoladowego proszku i zamieszała, aż napój nabrał jednolitej, brązowej barwy. Popijając słodkie kakao zaczęła rozmyślać o snach. Zgasiła latarkę, lepiej jej się myślało w ciemności. Smok pojawiał się co noc, najpierw pokazywał jej salę szpitalną, a potem japońskiego mężczyznę z kataną. W każdym z nich słyszała język japoński, magiczna bestia też pochodziła z tego kraju. Mei westchnęła i wzięła kolejny łyk napoju. Musiała się dowiedzieć, o co chodzi z tymi snami, aby móc się wyspać. nagle usłyszała w jadalni kroki. Chinka już chciała zapytać kto tam, ale nieznajomy zachowywał się zbyt ostrożnie, jakby nie chciał, aby go widziano. Mei wyjrzała zza drzwi na jadalnię. W ciemności zarys postaci się zamazywał, ale czuć było od niej charakterystyczny zapach kogoś, kto pali. Sylwetka wyraźnie wskazywała na drobnego, ale umięśnionego mężczyznę. 

Just a dream/ 🐉Genji X Mei❄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz