Rozdział 7: Odpowiedź

273 46 22
                                    

Już nad samym ranem byłem na obrzeżach sąsiedniego miasta. Oczywiście tak jak samochody ukryłem crossa w bezpiecznym i tylko sobie znanym miejscu. W końcu musiałem mieć jakąś szanse na powrót, o ile to w ogóle było możliwe. 

Założyłem maseczkę i ruszyłem przed siebie zaciskając swe palce na trzonach noży. Byłem sam, więc tym bardziej musiałem zwracać uwagę na dosłownie wszystko co mnie otaczało. 

Ciemne chmury, które leniwie sunęły po niebie dodawały opustoszałym uliczką dodatkowej aury grozy. Musiałem przyznać, że gdyby nie ten bagaż doświadczeń pomyślałbym, że to idealny plan filmowy, na którym za chwilę rozpocznie się decydująca akcja. Lecz to nie był film, a przerażająca rzeczywistość śmiejąca się nam prosto w twarz.

Wiecznie stąpając przy murach rozglądałem się na boki próbując dostrzec dosłownie cokolwiek. Lecz wszędzie królowała jedynie cisza, która niepokoiła mnie bardziej niż jakiekolwiek krzyki czy nawet charczenie tych kreatur. 

To było dziwne, że przechadzając się każdej możliwej uliczce nikogo nie napotkałem. Mogłem dosłownie iść środkiem ulicy i nic by mi się nie stało. Jakby tego miasta nie dotknęła zaraza, a ludzie po prostu pochowani byli w domach przed deszczem, który miał niedługo nadejść. 

- Gdzie jesteś... Hoseok... - powiedziałem do siebie

- Skąd znasz moje imię? - usłyszałem zachrypnięty głos, a gdy gwałtownie się obróciłem o mały włos moja szyja nie spotkała się ostrym sztyletem. Zdałem sobie sprawę, że ledwo udało mi się uniknąć śmierci, przez co moje serce zabiło jeszcze szybciej. Choć... może to tak naprawdę dlatego, że usłyszałem głos mojego ukochanego?

- Hoseok to ty? - powiedziałem niepewnie gdyż jego twarz nie była odsłonięta Postawiłem teraz wszystko na jedną kartę ściągając z twarzy maseczkę. Wtedy mnie rozpozna prawda? - To ja Yoongi...

- Nie znam żadnego Yoongiego - patrzyłem na niego, poczułem się jakbym właśnie dostał nożem prosto w serce. Jak to mnie nie znał? Byliśmy przyjaciółmi tyle lat... Ale potem nie dano nam być kochankami... Lecz znałeś mnie i to bardzo dobrze.

- Nie wygłupiaj się... Hoseok... - powtarzałem jego imię jakby to miało mu pokazać, że nie mógł mnie nie pamiętać

- Skąd znasz moje imię - powtórzył oschle, przystawiając nóż bliżej swojej twarzy. Był w pozycji gotowej do ataku, dlatego musiałem być ostrożny. 

Przełknąłem głośno ślinę, błagając w myślach by po moich policzkach nie spływały żadne łzy. On żył, lecz niczego nie pamiętał... Jak to jest w ogóle możliwe? Może to kolejny sen, który tak bardzo mylę z rzeczywistością? Choć teraz nie wiem czy chciałbym się obudzić.

- Byliśmy przyjaciółmi... od dzieciństwa - byliśmy... tak to dobre słowo, bo oboje pragnęliśmy przekroczyć tą granice.

- Dlaczego miałbym Ci wierzyć? 

- A dlaczego miałbyś mi nie wierzyć? - powiedziałem pewny siebie, choć bałem się, że mogę zaraz tego pożałować. 

Patrzył na mnie swoim przenikliwym spojrzeniem, a już po chwili dostałem to czego właśnie się obawiałem. Ruszył w moją stronę i zamachnął się z całej siły. Uniknąłem ataku schylając się przez co do moich uszu doszedł nieprzyjemny dźwięk uderzanego ostrza o cegły. 

To ukucie w sercu, które poczułem było równie silne jak w dzień kiedy mnie opuścił. Jak mogłem walczyć z miłością swojego życia? Zwłaszcza, że tu nie było taryfy ulgowej, a jedyna zasada jaka obowiązywała to "zabij albo sam zostaniesz zabity". 

UNDEAD 2 |[myg + jhs]|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz