Prolog

42 1 0
                                    


        Popatrzyłam na szpitalne łóżko w przeklętym szpitalu. Naprawdę chciałabym aby to wszystko okazało się jedynie złym snem. Nie mogłam nic zrobić i czułam się z tym fatalnie. Według mojej mamy, wszystko dzieje się nie bez przyczyny. Możliwe, iż miała rację, ale jak ostatnie wydarzenia mogłyby przynieść cokolwiek dobrego? Westchnęłam. Jestem tu od dwóch dni, a nie dostałam żadnej konkretnej informacji na temat zdrowia mojej rodzicielki. Nie znosiłam widoku walczącej o życie kobiety. Nawet bardziej niż przebywania w tym miejscu.

Powoli przyzwyczajałam się na widok chorych osób, zawsze wywoływało to we mnie najgorsze uczucia jak bezsilność. Ten szpital wyglądał jak wyjęty prosto z dramatu. Wszyscy, jak i pacjenci oraz ich rodzina mieli wymalowany na twarzy ból. Mimo to, próbowali pocieszać się wzajemnie. Lecz nawet ich uśmiechy były podszyte smutkiem.

To mały ośrodek, właściwie był umieszczony w miasteczku Ketterman, nie miał praw miejskich, więc nawet nie był prawdziwym miastem. Najbliższym miastem był Petersburg - około pół godziny jazdy samochodem. Niestety, do tego w którym mieszkam nie dostarczano chociażby poczty. 

Jedna z natrętnych myśli powróciła. Moje małe miasteczko, tak naprawdę mogłoby przestać być moim domem. Sydney już nie było, została kilometry stąd, które przejechałyśmy z mamą po rozwodzie. Bywały momenty w których tęskniłam za przeszłością, kiedyś te uczucie nie pozwalało mi zaakceptować rozstania. Oparłam się o krzesło i schowałam twarz w dłoniach zaciskając oczy. Tęsknie za ojcem, za bratem.

A oni byli w Sydney. Tam prowadzili dalsze życie, tam mój brat się wychował... ja również mogłam. Oczy zaczęły mnie szczypać, ale powstrzymałam łzy. Nie chcę, płakanie nie zmieni przeszłości a mamie nie spodobało by się to, że okazuję słabość w tej chwili. Od rozwodu, ona również jak i ja, zmieniła się. Przed tym, zawsze kładła się koło mnie i czytała swoje kiczowate romanse. Teraz nie ma na to czasu, jest zmęczona albo najzwyczajniej nie ma na to ochoty. Pracuję coraz ciężej, widzę, że nie chce przebywać w domu.

                                                                                    &&&&

Zignorowałam swój wewnętrzny przymus zostania przy niej kolejny dzień i wróciłam do domu. Znajomy zapach dotarł do moich nozdrzy. Zapach domu. Pognałam schodami na górę, kładąc się z przemęczeniem na łóżko. Nie zniosę myśli, że jeśli cokolwiek pójdzie nie tak... będę musiała pożegnać się z tym miejscem. 

Gorąca woda zmyła ze mnie natłok myśli ostatnich dni. Teraz sama nie jestem pewna, czy z moich oczu lecą jakiekolwiek łzy, do głowy przychodzą scenariusze jakie kreowałam. Wiem, że jeśli stan po wypadku mojej matki nie polepszy się, szpital zainteresuje się sprawą, zresztą policja również. Nie mogę być sama, nie przez tyle czasu ile najwidoczniej moja opiekunka ma spędzić w szpitalnym łóżku. 

Leżąc już w swoim łóżku, coś przerywa mój sen. Dzwonek, dzwonek mojego telefonu. Nie ukrywam zaskoczenia, dawno nikt nie dzwonił do mnie o tej godzinie. Jest noc. Przetarłam oczy próbując otworzyć podpuchnięte lekko powieki. Numer jest nieznany. Odbieram, przykładając telefon do ucha.

- Słucham? - mój głos jest zachrypnięty, gardło mam ściśnięte mając jedynie podejrzenia co do powodu nagłej pobudki przez telefon.


                       


TO NAPEWNO ONA | L.H |  A.I |  N.D |Where stories live. Discover now