5

27 2 0
                                    

- Paul..Paul! - powtarzam to imię w kółko i w kółko. Nie wiedziałam gdzie jest, odkąd zniknął w tłumie tańczących i ocierających się o siebie osób. To jedna z tych imprez, na które przychodziłam tylko pod namową przyjaciół. Roiło się tu od ledwo ubranych dziewczyn i obmacujących je chłopaków. 

Weszłam w jeden z korytarzy w dużym domu jednego z kolegi Paula. Chciałam jak najszybciej poinformować mojego chłopaka, żeby odwiózł mnie do domu. Obiecał, że poczeka z alkoholem dopóki nie zdecyduję się wracać. 

- Widziałeś Paula? Nie mogę go nigdzie znaleźć a musze mu coś powiedzieć. - zapytałam mijającego mnie przeciętnego wzrostu bruneta, który jak kojarzyłam był lokatorem tego wielkiego domu. 

- Jakiś czas temu prosił mnie o kluczyk do sypialni. - chciał pobyć sam? Nie rozumiem, coś się stało? Brunet zmarszczył brwi jakby w zamyśleniu. Po chwili wydaje z siebie krótki okrzyk zadowolenia. - Kluczyk do sypialni numer 12! 

Mruczę podziękowania i kieruję dalej w stronę korytarza, napotykając całującą się parę. Pokój numer 10..11..12! Szybkim ruchem otwieram drzwi, nie przyglądając się zbytnio mówię. 

- Paul, do cholery szukałam Cię. - w moim głosie wyczuwalna jest irytacja. Po chwili orientuje się co się dzieje przede mną. Mój chłopak nie ma na sobie koszulki, pod nim wije się jakaś dziewczyna. Rozpoznaje w niej Molly, moją odwieczną rywalkę. Zawsze powtarzała, że ona i Paul niedługo znowu będą razem. 

Nie odzywam się ani słowem, nie wiem ile to trwa ale zaczynam kojarzyć wszystkie fakty. Zbiera mi się wilgoć pod powiekami, zaczynam płakać. Paul szybkim ruchem zeskakuję z Molly, ubiera koszulkę cicho klnąc pod nosem. Molly równie szybko zakrywa swoje ciało prześcieradłem. Jedną ręką zasłaniam usta, druga wciąż pozostaje na klamce drzwi. 

Wychodzę, wiem, że nie pozbieram swojej dumy bo została na obecny moment głęboko zakopana ale uciekam. Zawsze uciekam, gdy nie wiem jak się zachować. Szybko przedzieram się przez wszystkie napotkane osoby na mojej drodze. Potrzebuje powietrza. Otwieram drzwi wejściowe nie przejmując się, że ktokolwiek widzi mnie w takim stanie. Podmuch zimnego powietrza owiewa moje ciało. Za mną słyszę głos Molly.

- Pamiętaj, że to nie moja wina. To ty nie potrafiłaś odpowiednio go zadowolić, ty nie nadajesz się do niczego. Jesteś jedynie małą, nieporadną, cichą i płaczliwą cnotką. - nie odwracając się, wyobrażam sobie pełen satysfakcji uśmiech na jej twarzy. - Co, Irwin? Znowu płaczesz? 

Płakałam, płakałam tak przeraźliwie mocno, że każdy kto nie był pijany zwrócił na to uwagę. To był jednocześnie ostatni raz kiedy płakałam. Nigdy więcej nie pozwoliłam sobie na publiczne okazywanie emocji. 

Bo byłam tylko nieporadną, płaczliwą, cichą cnotką. Do tego momentu. 

&&&&

Obudziłam się zlana potem, kolejny raz. Nic się nie stało, moja podświadomość kolejny raz męczyła mnie obrazami, o których starałam się zapomnieć. Chcąc nie chcąc, musiałam się z nimi zmierzyć. 

Gdy usiadłam na łóżku, zakręciło mi się w głowie, odczekałam chwilę aby krew spłynęła w dół ciała. Na korytarzu usłyszałam kroki, zapewne chłopaki zostali na noc. Dowiedziałam się po dosyć długiej wizycie Asha, że tata wyjechał załatwić jakieś ważne sprawy związane z jego pracą. Gdy nadeszła chwila zawahania między nami, powinnam powiedzieć mu mamie.. wyszeptał smutne "wszystko wiem" i przytulił mnie. Wydawało mi się przez chwile, że na jego policzku widoczna jest błyszcząca się łza. 

Skierowałam się w stronę łazienki po drugiej stronie krętego korytarza. Jest trochę po północy a brak dźwięków z salonu, upewnia mnie, że chłopcy śpią. 

- Luke - usłyszałam za sobą zachrypnięty głos, odwracając się zobaczyłam wysokiego blondyna z którym miałam małą wymianę słów w korytarzu. 

Pierwszy raz dokładnie mu się przyjrzałam. Ciemnego blondu, lekko kręcone włosy najwyraźniej od spania, oklapły mu na czoło. Jego niebieskie oczy przypominały czyste morze. Posiadał usta, jakie większość część męska mogła pozazdrościć, zdobił je czarny kolczyk w lewym kąciku. Wszystko, uzupełniał lekki zarost na twarzy. Zdecydowanie był wystarczająco dobry. 

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Luke nie czekając, zdecydowanym krokiem odszedł do jednych z pokoi, znikając w jego wnętrzu. 

Cholera




TO NAPEWNO ONA | L.H |  A.I |  N.D |Where stories live. Discover now