Rozdział 15

248 23 12
                                    



Młoda Hyuga ze zdenerwowaniem czekała na swoją sensei przed czymś w rodzaju baru.
Wypatrywała pewnego hałaśliwego blondyna, który coś jej obiecał.
Próbowała się uspokoić.
„Na pewno przyjdzie. Naruto-kun nie...nie jest..."- nie dokończyła swojej myśli.
Ponownie skupiła swój wzrok na najbliższym otoczeniu.
Wieśniacy przechodzili, słychać było urywki rozmów.
Gdzieniegdzie odezwało się jakieś zwierzę, a czasami słychać było kupców, reklamujących towar.
Hinata powstrzymywała się przed aktywowaniem Byakugana, chociaż niezwykle ją kusiło, aby go wykorzystać. Obiecała jednak Kurenai-sensei, że nie będzie używać swojego limitu krwi.
- Hinata-chan! – przyjazny głos i klepnięcie w ramię przestraszyły dziewczynę.
Szybko się odwróciła, rumieniąc się lekko.
Miał nieco dłuższe włosy i nie miały już pięknego złocistego koloru, a jego oczy nie były niebieskie, charakterystyczne znamiona także zniknęły, ale go rozpoznała.
- Na..Naruto-kun! – wyszeptała. Delikatnie się uśmiechnęła – Żyjesz...Żyjesz...
Po bladych policzkach trzynastolatki zaczęły płynąć łzy.
Jedna za drugą i stworzyła się prawdziwa rzeka.
- Em...Nie płacz, nic mi się nie stało...Tak jakby...- próbował ją uspokoić.
Kciukiem otarł jej łzy i przyciągnął do siebie.
Naruto westchnął, powoli głaszcząc ją po włosach.
Przez chwilę tak stali, aż Hinata w końcu się uspokoiła.
- Dzi-dziękuję...- zaróżowiła się po czubki uszu.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak blisko chłopaka była.
I dopiero teraz zwróciła uwagę na jego ubiór.
Niebieska koszulka była lekko osmolona, a końcówki spodni były odrobinę porwane.
I...
- Jesteś ranny! – wykrzyknęła, patrząc zmartwiona na zabandażowane ramię.
Blondyn potarł zabandażowaną ranę z zakłopotaniem.
- Eh...Długo by to wyjaśniać...

***

Trzynastolatkowi udało się uniknąć poważnych obrażeń spowodowanych wybuchem.
Jednak jego ręka i ubrania nie miały szczęścia takiego jak reszta.
Ramię krwawiło obficie, chociaż z pomocą demona rana szybko się zasklepiała.
- Deidara, nie możesz rzucać bomb w każde napotkane miejsce - usłyszał zdenerwowany głos.
Nie był pewien, bo jeszcze dzwoniło mu w uszach po eksplozji.
- Ktoś tam był! Nie wyczułeś tego?!
Naruto nerwowo przełknął ślinę.
Ninja, to musieli być ninja.
Czemu do cholery ciągle spotykał shinobi?!
"Potem będę narzekał. Teraz muszę to przeżyć."
Zdecydował i wyszedł ze swojej kryjówki.
I tak wiedzieli gdzie jest.
Pozostało mu tylko udawać.
Albo przetrwa, albo jego plan przemieni się w bardzo spektakularne samobójstwo.
Na pewno jedno z powyższych.
- K-kim jesteście? - zapytał. Pociągnął parę razy nosem, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy.
Usta wygięły się w małą podkówkę - Nie-nie...skrzy...skrzywdzicie mnie...prawda?
Był na tyle niski  i chudy, że z łatwością mógł uchodzić za młodsze dziecko.
Wystarczyło tylko, aby zachowywał się jak ośmiolatek...
Powinno ich oszukać. W końcu miał wprawę w zwodzeniu innych.
- Przestraszyłeś się dzieciaka? - wielki garbaty stwór, burknął.
Wyraźnie było słychać, że próbuje ukryć rozbawienie.
- Nie! Przysięgam, wyczułem ogromną ilość chakry! - bronił się blondyn.
Wyglądał na niewiele młodszego od Fumiko, uznał Uzumaki.
- Ty! - wskazał palcem na Naruto - To musi być henge!
- Ja...? Chciałem...- trzynastolatek zawiesił głos. Pozwolił łzom spłynąć i nie ukrywał swojego strachu. Był przecież małym, przerażonym dzieckiem - Chciałem się bawić w chowanego z mamą...Bo-boję się...
Deidara prychnął ze zirytowaniem.
Z jego oczu zniknęła jednak ostrożność, którą miał wcześniej.
Rozluźnił mięśnie, co Naruto zauważył.
Z twarzy drugiego nie mógł za wiele wyczytać, ale sądził, że też mu się udało.
"Czas na bis"- w duchu uśmiechnął się. Lis też był zadowolony.
- Ma-aaamaa! - zawodził coraz głośniej.
Najlepsza technika.
Płacz, rycz. Wrzesz ile wlezie.
To zawsze irytowało ludzi, którzy w swoim zdenerwowaniu stawali się łatwi do manipulowania.
Nie myśleli logicznie, byleby się pozbyć kłopotu.
- Eh...Nie płacz...? - nastolatek pozwolił sobie na zdezorientowanie przez krótką chwilę.
"Członkowie Akatsuki są zaskakująco...łatwi do okłamania"
Miał ich w garści.
- Po prostu idź do swojej wioski, bachorze - powiedział ten zgarbiony.
Miał męski głos, chociaż nadal dosyć chłopięcy.
- Ta. I nie pałętaj się z dala od wioski. Kolejne osoby mogą nie być takie łaskawe jak my.
Uzumaki pokiwał głową z przejęciem.
Pobiegł we wcześniej obranym kierunku tak szybko, jak tylko mógł.
Adrenalina powoli przestawała działać i serce zaczęło mu walić.
"O Boże, o Boże! Spo..spotkałem Akatsuki..."
Oparł się o drzewo i próbował się uspokoić.
W okół niego było słychać tylko jego urywane oddechy.
Nie zwracał uwagi na nic.
Po prostu się cieszył...Cieszył, że udało mu się przeżyć.

Nie patrz tak na mnie! [W TRAKCIE REMONTU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz