Rozdział 14

213 26 0
                                    

- A więc to tak...
Kazuhiro spojrzał na trzynastolatka z czymś na kształt zrozumienia.
Upił łyka napoju, którego trzymał w ręce i przemówił.
-Rozumiem twoje powody- twarz Naruto się rozjaśniła- ale nadal uważam, że jest to ryzykowne. Twoja przyjaciółka mogła powiedzieć reszcie. Mogą na ciebie czekać w wiosce, pamiętaj, że jesteś jinchuuriki jednej z Ogoniastych Bestii, więc pod tym względem jesteś dla nich ważny.
- Wiem, ale...Ufam Hinacie. Nie zdradziłaby mnie- zapewnił go chłopak.
Mówił dosyć rozpaczliwie.
Naprawdę chciał móc ze stu procentową pewnością wierzyć, że granatowowłosa zachowała informacje o spotkaniu w sekrecie.
Zagryzł wargę.
- Naprawdę- dodał ciszej.
Szatyn westchnął i pokręcił głową.
- To są domysły Naruto, domysły. W tym przypadku nie powinieneś liczyć na szczęście. Mogą cię złapać i zaciągnąć siłą do Konohy, a jako, że uciekłeś mają prawo do traktowania cię, jak nukenina. W najlepszym przypadku wsadziliby cię wtedy do więzienia - spojrzał na młodszego ninję z powagą.
- A gdyby to był Jintaro...Spotkałbyś się z nim, prawda? Gdyby do ciebie napisał list, przyszedłbyś, pomimo, że to olbrzymie ryzyko.
Naruto posłał mu wręcz oskarżycielskie spojrzenie.
Kazuhiro spokojnie odłożył kubek i powoli skinął głową.
- Pewnie tak. I nawet ustaliliśmy, że jeśli uzyska jakieś informacji, w jakiś sposób się ze mną skontaktuje.
- Widzisz? Więc dlaczego ja nie-
- Bo w tym przypadku mogę obiektywnie rozpatrzeć sytuację. Ja nie znam Hinaty, nie żywię do niej żadnych emocji. Nie będę gnał na łeb, na szyję, aby się z nią spotkać, nawet gdyby miał nastąpić koniec świata. Rozumiesz, Naruto?
Jinchuuriki prychnął.
„Wiem, że ma rację...Ale naprawdę chcę się z nią spotkać..."
„A więc zrób to, dzieciaku"
Głos demona brzmiał, jakby ten był znudzony.
Cóż, prawdopodobnie tak było, w końcu nie miał zbyt wielu rozrywek.
„Nie ogranicza cię w tej chwili głupie, ludzkie prawo. W końcu dla ludzi oficjalnie jesteś martwy. Chcesz dotrzeć do wioski? Zrób to."
Blondyna zdumiało.
Czy lis właśnie go zachęcał do czegoś, co nie było mordem, czy czymś innym złym?
„Naprawdę musi ci się nudzić, jeśli zaczynasz bawić się w poradnię"- powiedział do Kyuubiego, nie bojąc się go tak bardzo, jak wcześniej.
Dziewięcioogoniasty prychnął w jego głowie.
„Nie żebym miał coś lepszego do roboty, smarkaczu"
- Naruto? Rozumiesz już, czemu to jest takie ryzykowne?
Szatyn spytał się go, mając zatroskany wyraz twarzy.
- Tak, ale...I tak tam pójdę - powiedział ze zdecydowaniem- Proszę, nie powstrzymuj mnie. Spotkam się z Hinatą, nawet jeśli mi na to nie pozwolisz. Koniec, końców nic nas nie zmusza do wspólnej podróży.
- Jesteś idiotą? Tak bardzo chcesz ryzykować?
Naruto aż podskoczył.
Nigdy nie słyszał tak zimnego tonu u Kazuhiro.
- To, że lubisz jakąś dziewczynę, nie zwalnia cię z racjonalnego myślenia. Naprawdę, myślałem, że już to zrozumiałeś i nie potrzeba ci te-
Szatyn usłyszał cichy śmiech trzynastolatka.
Sztuczny i okropny.
- Racjonalnego myślenia? Powiedz to sobie, Kazuhiro. Sam masz w planach spotkać się z Jintaro. Nie uważasz, że to hipokryzja? Ja przynajmniej mam pewność, że Hinata działa dla mojego dobra. W twoim przypadku, Jintaro może chcieć cię zabić, gdy tylko dowie się, że wasza przyjaciółka jest martwa.
- Nie jest martwa - powiedział zawzięcie szatyn.
Oboje przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
Wyglądali jakby szykowali się na bitwę, albo coś w tym rodzaju.
- Skąd wiesz? Przecież to tylko domysły, co nie? Czy nie to mi wcześniej mówiłeś, Kazuhiro? Żeby nie opierać się na subiektywnej ocenie i szczęściu, a być obiektywnym?
Przez chwilę wydawało się, że jeszcze nie jest tak źle.
Kazuhiro wziął głęboki wdech, próbując się uspokoić.
- To nie są domysły. Czuję to, Naruto...
- Ja też czuję, że Hinata-chan by mnie nie zdradziła! - odparował blondyn.
- Pewnie zrobiła to, kiedy tylko przeczytała ten list.
Naruto zmarszczył brwi.
- Czy ty sugerujesz, że nie potrafi utrzymać informacji w tajemnicy?
- Nie! Czy ty słuchasz co do ciebie mówię?! Niemalże każda osoba by tak zrobiła! Zwłaszcza, że jesteś ważny dla Konohy.
- Ważny? Masz jakąś amnezję i nie pamiętasz, jak mówiłem, że mieszkańcy mnie nienawidzili i bili? Bo trzymam w sobie demona, a oni nie potrafili tego zrozumieć?
- Ważny pod względem politycznym, ty durniu! Myślisz, że mógłbyś obchodzić tą zasmarkaną wioskę w inny sposób?! Myślisz, że-
- Zamknij się - wysyczał Naruto.
Podświadomie uwolnił intencję zabijania Kyubiego.
-Myślisz, że jak jesteś starszy to nagle zjadłeś wszystkie rozumy świata? Cóż, rozczaruję cię, ale nie! Nie ma znaczenia, że urodziłeś się dziesięć lat przede mną.
Kazuhiro westchnął, próbując się uspokoić.
-Naruto, nie ma potrzeby się tak unosić...Nie chciałem twierdzić, że twoi przyjaciele się o ciebie nie troszczą. Po prostu...- szukał określenia- zdenerwowałem się. Chodziło mi tylko o to, że jesteś trochę za słaby, żeby stawić czoła nawet dwóm jouninom.
- Słaby? A ty to co, jesteś na poziomie Kage, Kazuhiro?- spytał gniewnie blondyn.
Nienawidził, gdy ktoś go nazywał słabym.
Rozumiał, że nie był najpotężniejszy na świecie, ale...Nie był porażką!
- Nie, ale...Cóż, za coś miałem rangę jounina w Iwie. Jestem sobie w stanie poradzić z shinobi Iwy. Może nie ze wszystkimi, ale z większością.
- Ale!
- Naruto, koniec dyskusji. Ustalimy wszystko, kiedy ochłoniemy - powiedział zdecydowanie szatyn. Podniósł się z hotelowego łóżka i wyszedł z pokoju, zostawiając blondyna ze swoimi myślami -Tchórz- mruknął pod nosem.

***

    Naruto Uzumaki z urazą spojrzał na Kazuhiro.
Od czasu, kiedy się pokłócili powstała między nimi pewna dziura.
Nie rozmawiali ze sobą tak często i zdecydowanie nie chcieli przebywać w swoim towarzystwie.
Blondyn spojrzał na niewielkiego siniaka, który znajdował się na policzku mężczyzny.
Przez chwilę poczuł się winny, ale szybko odgonił to uczucie.
„Obraził Hinatę-chan! Należało mu się!"
Jednak...Brakowało mu swobody, którą mieli zanim się posprzeczali.
Żałował, że nie było z nimi Fumiko.
Przynajmniej nie było by tak cicho i dziwnie.
Naruto wzdrygnął się lekko.
Nienawidził ciszy.
Cisza przypominała mu o samotności i o rzeczach, których nie chciał pamiętać.
Była nieprzyjemna, sprawiała, że czuł się, jakby nikogo innego nie było.
Hałas kojarzył się Naruto z życiem, z ludźmi.
- Wszystko w porządku? – spokojny głos szatyna wyrwał go z zamyślenia- Wyczułeś kogoś?
- Nie...- trzynastolatek pokręcił głową- Po prostu coś sobie przypomniałem.
Kazuhiro skinął głową i nic więcej nie powiedział.
Naruto modlił się w duchu, aby jak najszybciej przekroczyli granicę Kraju Wiatru.
Oni i Fumiko uznali, że to będzie bezpieczna opcja, zwłaszcza, że i tak do pewnego momentu ich trasa była taka sama. Trzynastolatek zgadzał się z ich logiką, więc nie protestował.
W końcu lepiej było podróżować we dwie osoby, nie w jedną.
Chociaż gdyby podróżował sam, mógłby dotrzeć do swojego celu jeszcze szybciej...
Cóż, z obecnym tempem nadal by zdążył, jednak wtedy miałby czas rozejrzeć się po wiosce.
- Jeszcze chwila i miniemy granicę- mruknął, spoglądając na jounina.
Mężczyzna skinął głową, nie odpowiadając.
Nie palił się do rozmowy.
Uzumaki udawał niezwykle zainteresowanego otaczającą go przyrodą.
Czuł się bardzo nieswojo, ale próbował to zamaskować.
W taki sposób doszli do granicy.
Widzieli już zarysy miasta, w którym kilkanaście tygodni temu się zatrzymali.
Poznali tam dziwny duet matka-syn, którzy jednak okazali się dla nich bardzo wyrozumiali i nie zadawali wielu pytań. Naruto nawet pomagał dzieciakowi w taijutsu.
- Naruto.
Chłopak zatrzymał się, spoglądając na swojego towarzysza podróży.
- Hm?
- Chciałbym...Chciałbym ci coś podarować. Wiesz, za nim się rozdzielimy.
Kazuhiro ugryzł swój kciuk, sprawiając, że utworzyła się płytka rana.
Chwycił rękę trzynastolatka i narysował coś za pomocą swojej krwi.
Naruto mógł wyczuć w niej czakrę.
- To jest coś, co pozwoli nam nawzajem się wyśledzić – powiedział, kończąc swoją pracę – Kiedy będziesz miał tarapaty, a wyczujesz mnie w pobliżu...Po prostu skieruj swoją czakrę do tej pieczęci.
- To jest...-blondynowi zabrakło słów- Dziękuję.
- Nie jest to wiele...Ale mam nadzieję, że nigdy nie będziesz zmuszony jej wykorzystać.
Uzumaki uśmiechnął się szeroko.
Ten gest naprawdę dużo dla niego znaczył, mówił mu, że szatyn wciąż się o niego troszczył.
To było...naprawdę miłe.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy – mrugnął do niego.
- Ja też, dzieciaku...
I tak Kazuhiro Ochibura odszedł.

***

    Cholera.
Trzynastolatek wiedział, że coś za spokojnie było.
Chciał tylko dotrzeć do miasta.
Miasta, które było oddalone o najwyżej godzinę drogi.
Ale niee...Nie mógł. Bo przecież to by było zbyt normalne.
Dlatego właśnie musiał spotkać Akatsuki.
Czarny płaszcz z czerwonymi chmurami.
Nie było mowy o pomyłce.
Nigdy wcześniej nie widział tej dwójki, ale to mu wystarczyło.
Uzumaki zaklął w myślach i szybko wyciszył swoją czakrę.
Błagał, aby wszechobecne krzaki wystarczyły do ukrycia jego obecności.
Właśnie wtedy w jego stronę poleciał kawałek gliny.
Później był tylko wybuch.    

Och, wiem. Jestem okropna, zła, itd. Zrobiłam okropny Polsat i teraz znowu będziecie musieli czekać na rozdział. Wiem to. I wiecie co? Jak przeczytacie początek kolejnego rozdziału to mnie zabijecie. Więc na razie schowajcie swoje tasaki, abyście mogli mnie zabić później. Chociaż to co planuję na koniec jest jeszcze gorsze...


Nie patrz tak na mnie! [W TRAKCIE REMONTU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz