Chapter Two

270 32 7
                                    

Patrzę w szare oczy najbardziej wspaniałego faceta, na jakiego kiedykolwiek miałam przyjemność patrzenia. Jednak wydaje mi się, że gdzieś go już widziałam. Fakt, że nie było mnie w szkole ponad rok nieźle gra na mojej pamięci. Możliwe też, że po prostu jest nowy i nie miałam okazji go poznać.

— Bardzo mi przykro — przepraszam go, gdy schylamy się, aby odzyskać swoje rzeczy.

— Na poważnie, czy twój mózg nie jest w stanie komunikować się z twoimi nogami tam, gdzie możesz i nie możesz chodzić? Jeśli nie zauważyłaś, to przed tobą była osoba, która dla normalnego człowieka oznacza "zejdź mi z drogi''. — antagonizuje się, gdy wstaje ze swoim segregatorem.

Wokół nas zgromadził się mały tłum, wyraźnie zainteresowany widokiem głupiej dziewczyny która, musi znosić gniew tego nietolerancyjnego palanta. Naprawdę chcę umieścić tego debila na swoim miejscu. Czy on myśli, że może mówić do mnie tak, jakbym nie była lepsza niż guma, którą zeskrobał z butów?

— Przepraszam, spieszyłam się do klasy żeby się nie spóźnić.

I właśnie spieprzyłam swój plan zrównania go z ziemią, zmieniając swoje nastawienie z "pierdol się" na "kocham cię, zostań moim mężem, ale najpierw odpuść bo nie chcę się spóźnić".

Jak już mówiłam, nienawidzę spóźnień.

I osobowości tego gościa.

— Nie używaj wymówek, żeby ukryć swoją głupotę. Zejdź mi z oczu, kiedy jeszcze jestem miły. —szydzi i przeczesuje palcami swoje ciemne włosy.

To on jest miły?

Cofam tamto.

Nie chcę słuchać, ani patrzeć na tego dupka ani chwili dłużej. Kątem oka dostrzegam zdezorientowane twarze jego przyjaciół i coraz to większego gromadzącego się tłumu. Ledwo powstrzymuję gniew, nawet na niego nie patrząc gdy przechodzę obok.

— Och, popatrz, jednak miewa dobre pomysły w tym swoim bezużytecznym mózgu. — słyszę, jak mówi do muskularnych słupów telefonicznych.

Moje mięśnie napinają się i nieruchomieje.

Najwyraźniej bycie palantem jest częścią jego genetycznej budowy.

Nie mogąc się powstrzymać, powoli odwracam się i wracam do chłopaka, patrząc prosto w jego szare oczy.

— Och, myślę, że jej mózg jest jednak w stu procentach bezużyteczny. — mówi do swoich przyjaciół. Pochyla się, aby dopasować się do mojej pełnej 156-centymetrowej wysokości i patrzy mi prosto w oczy, mówiąc, jakby tłumaczył matematyczne równanie niepełnosprawnej umysłowo małpie.

— Czy potrzebujesz mnie, abym narysował ci kurwa mapę jak wyplątać się z mojej przestrzeni? —powoli pyta, kładąc nacisk na słowo "kurwa".

— Nie, dziękuję. — mówię spokojnie. — Ale ja mogę narysować ci mapę. A więc kiedy powiem, żebyś poszedł do diabła, będziesz wiedział dokładnie, gdzie się udać.

Dosłownie słyszę, jak wszyscy stojący w zatłoczonym holu biorą głośny wdech i przestają oddychać, gdy absorbują to, co właśnie powiedziałam temu palantowi. Wyglądem tego oszołomionego dupka i jego przyjaciół, wnioskuję, że nikt nigdy nie powiedział niczego, co by go tak skompromitowało.

Podchodzi bardzo blisko mnie i mojej twarzy mówiąc z zaciśniętą szczęką.

— Teraz mnie posłuchaj, mała. — cedzi przez zęby.

— Nie, to ty mnie posłuchaj palancie. — sprawiam, że się w końcu ucisza. — Po pierwsze, odsuń się od mojej twarzy, ponieważ twój oddech śmierdzi wszystkimi tymi bzdurami, które wyrzucasz ze swoich ust. — Mówię, kiedy wypycham go z mojej osobistej przestrzeni. — Po drugie, twój kutas należy do twojego ciała, a nie do twojej osobowości, więc sugeruję, żebyś wyciągnął głowę z tyłka i uświadomił sobie, że nie jesteś jedyną osobą w tej przeklętej szkole. Może, jeśli ty i twoje spacerujące wieżowce nie zajmowałyby korytarza w linii prostej, ludzie nie musieliby się wycofywać, aby uniknąć wypadku. — uśmiechnęłam się ironicznie. — Znalezienie hobby lub pójście na terapię grupową może ci naprawdę pomóc w rozwiązaniu problemów społecznych. Dziękuję za przyjazne powitanie w "twojej" szkole, ale teraz chciałabym dostać się do klasy.

W korytarzu nie było słychać żadnego dźwięku, ponieważ wszyscy przetwarzali, to co powiedziałam. Brunet był zupełnie oszołomiony. Tak, to oficjalnie potwierdzone, jestem jedyną osobą, która kiedykolwiek stanęła na tym dupku. Spojrzałam na jego przyjaciół, gdy usłyszałam śmiech. Mój plan został wykonany, a twarz tego dupka została prawidłowo umieszczona na swoim miejscu. Zakręciłam się na moich obcasach, pozwalając włosom uderzyć go w ramię i przechodząc przez rozdzielający się tłum, zauważam, że wielu uczniów uśmiecha się i próbuje ukryć śmiech lub kiwa głową w aprobacie. Wygląda na to, że po prostu zrobiłam tej całej szkole przysługę. Nie tak subtelnie, mówiąc do Camerona, żeby się odpierdolił.Rozrywka się skończyła, tłum zaczyna odchodzić, a ja uradowana wchodzę do klasy biologicznej.

~•~

— "Cameron pieprzona perfekcja Parker i jego pogwałcone ego przez Rosaline Moore, cichą skrywającą w sobie tajemnice dziewczynie. Sam diabeł by się bał."— mamrocze w poduszkę, udając jak sądzę reportera z taniego serwisu plotkarskiego. — To musiało być cudowne... Dlaczego ominęło mnie coś takiego?- unosi głowę.

— Naprawdę? — pytam poirytowana, blondynka spogląda na mnie częściowo pisząc coś na telefonie. — Mogłam tam zginąć! A ty martwisz się o to, że ciebie wtedy nie było?

Kilka sekund później Cass wybucha głośnym śmiechem. Okej fakt, że w biały dzień żaden psychopata nie jest zdolny do takiego posunięcia, ale to Cameron! On cierpi na jakąś chorobę przewlekłą, w tym wszystkim pewnie ma owsiki i tasiemca.

Przynajmniej dowiedziałam się, że imię i nazwisko tego palanta to Cameron Parker.

— Już ci mówiłam jak bardzo głupia jesteś? — pyta, gdy zauważa że się jej przyglądam.

— Uważasz, że gdybym była, to powiedziałabym mu te wszystkie inteligentne rzeczy przed połową szkoły prosto w twarz?

— Gdybyś była poszłabyś w piątek na imprezę?- wskazuje na siebie. - Ze swoją najlepszą przyjaciółką?

— Tak. — odpowiadam bez wahania.

— W takim razie jesteś głupia, idziemy na imprezę. — szczerzy się, a do mnie dopiero po chwili dociera, że wpadłam w jej zasadzkę i chyba nie mam innego wyboru jak tylko się zgodzić.

— Wracamy przed dwunastą. — westchnęłam, aby móc kontynuować. -I jak się schlejesz, to pójdę bez ciebie- wskazuje na nią palcem.

— Nie uśmiecha mi się zostać zgwałconą przez napalonych nastolatków- staje przede mną i lekko się uśmiecha. — Ale... uważaj żebym to ja ciebie nie zostawiła.

Zbita z tropu stałam i wpatrywałam się w ścianę, dopóki dźwięk trzaskających drzwi nie rozniósł się po pomieszczeniu.

— Ani mi się waż!

**

Antagonizować się-sprowadzać do kłótni, okazywać negatywne cechy i emocje.

Cass- skrót od [Cassandra]

Pochyloną kursywą zapisywane są myśli bohaterów.

Rozdział sprawdzony i poprawiony przez: only-maleficent

Pozdrawiam _ang3l :)

THE SCHOOL PROJECTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz