Chapter Four

174 30 5
                                    

[Diary Card]

[29.02.2012]

,,[...] Nadzieja matką głupich".

~•~

Wypuściłam głośno powietrze, co w konsekwencji w ogóle nie pomogło a czułam się jeszcze gorzej. Przez moją niechęć do życia spowodowaną krótkim snem i późną godziną miałam ochotę wyrwać te rude kłaki Pani Cooper, która tak mi się zdaję, że robiła wszystko żeby jeszcze bardziej mnie zdenerwować.

I jej się udało.

— Możesz już wyjść. —niemalże znudzona kobieta wypowiedziała lekceważąco i poprawiła swoje okulary.

Z WIELKĄ przyjemnością.

Było kilka minut po szesnastej, kiedy skończyłam odbywać karę. Zostałam po lekcjac,h aż trzy godziny ponieważ:

~Użyłam niecenzuralnego słowa.
~Odniosłam się bez szacunku do klasy i nauczyciela.
~Prowadziłam dyskusje i licytowałam godziny w kozie.

I w taki sposób zamiast jednej, odbyłam trzy.

Bez pożegnania wybiegłam z klasy i jak najszybciej udałam się w stronę wyjścia, zauważyłam, że zrobiło się naprawdę ciemno a na zewnątrz można było dostrzec rysy światła padające z ulicznych lamp. Przyspieszyłam, żeby dotrzeć do domu zanim zbiorą się tutejsi degustatorzy mocnych trunków.

Tak, mam na myśli osiedlowych meneli, kloszardów, czy jakkolwiek inaczej się ich nazywa.

~•~

— Mam nadzieje że wystarczy. — powiedziała, wycierając dłonie w brudny fartuszek.

Zerknęłam na stół, na którym znajdowało się mnóstwo potraw. Mogłabym przysiąc, że postarała się bardziej niż na zeszłoroczne święto dziękczynienia, ale byłoby to niezgodne z naszą tradycją dlatego przytaknęłam i wróciłam do monotonnego wycierania kurzu.

Od samego rana rodzicielka latała po całym domu i szoruje na błysk wszystkie szafki. Myślę, że trochę przesadza, ale uparcie trzyma się swojej wersji. Zaprosiła na kolację szefa wraz z żoną co oznacza, że musi to być dla niej ważny wieczór. Zeszłego dnia wspominała coś o awansie i prawdopodobnie ta okazja doprowadziła do wspólnej kolacji.

— Jak w szkole? — pyta.

— Jest w porządku, wiele się nie zmieniło. — poprawiam kosmyk włosa, który zawinął mi się w trakcie pracy i zdecydowana, że szafka jest już czysta odkładam zużytą szmatkę.— Oprócz jednego idioty, który od jakiegoś czasu utrudnia mi normalne funkcjonowanie. —wzdycham zdając sobie sprawę, że to i tak wypłynęło już z moich ust i szykuje się naprawdę długa rozmowa. Rodzicielka patrzy na mnie z lekkim szokiem, natomiast w przeciągu kilku sekund na jej twarz wpływa tak ogromny uśmiech, że zaczyna przypominać clown'a z filmu "To".

Krzywię się lekko, jakby to miałoby mi pomóc w uniknięciu przesłuchania. Prycha i widząc moją minę odpuszcza, oczywiście pod warunkiem, że wrócimy do tego później.

Stoję przed szafą i plądruje wzrokiem każdy jej centymetr. Nigdy nie byłam tak bardzo niepewna wyboru, nie ubierałam się też jakoś elegancko na co dzień, co było dla mnie jeszcze większym utrudnieniem. Po kilkudziesięciu minutach bezsensownych poszukiwań nie tylko udało mi się zadecydować, że powinnam się za jakiś czas wybrać na zakupy, a w końcu wybrałam jakiś w miarę przyzwoity strój, brakowało tylko czarnych rajstop, które bez problemu pożyczę z sypialni mamy.

THE SCHOOL PROJECTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz