Na samym początku bardzo chce wyróżnić tutaj pracę pewnej dziewczyny i to właśnie dla niej dedykuję ten rozdział. Gdyby nie ty nie miałabym tego o czym zawsze skrycie marzyłam. Bardzo dziękuję i polecam, jest niezwykle zdolna!
~.~
Mruknęłam rozzłoszczona w poduszkę, kiedy tego dnia budzik nie dawał mi spokoju. Przez okno wdarły się promienie słońca, które przyjemne łaskotały moją skórę, a ja nie zamierzałam tego przerywać. Wczoraj zasnęłam naprawdę późno, a to wszystko spowodowane było pisaniem tych cholernych notatek, które były potrzebne do projektu. Doskonale wiedziałam, że Cameron nawet nie ruszyłby palcem, żeby zrobić coś w tym kierunku dlatego ja się tym zajęłam.
Kiedy mój telefon zaczął dzwonić, sięgnęłam po niego ręką, a przez to zrzuciłam go na podłogę. Musiałam się zmusić do wstania, żeby móc go odebrać. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Jasona, przyłożyłam telefon do ucha i asekurując go ramieniem, zaczęłam ścielić łóżko.
— Moore, dobrze ci radzę odebrać ten cho... O... — przerywał, co wywołało u mnie cichy śmiech.
— Czy ty wiesz, która jest do cholery godzina?! Stoję tu od dwudziestu minut i czekam na ciebie! — Skrzywiłam się i spojrzałam na zegarek.
Cholera, za piętnaście minut zaczynała się pierwsza lekcja, a ja nawet nie byłam spakowana. Zerwałam się do biegu, nie kończąc połączenia. Po drodze umyłam zęby, wzięłam gotowe śniadanie i jakieś przypadkowe książki, które wpakowałam do torebki. W ciągu pięciu minut byłam gotowa i dumna z siebie, że w tak krótkim czasie udało mi się ogarnąć dosłownie wszystko, wraz z tym wrzodem na dupie, jakim był Jason.
Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do czarnego mercedesa.
— Znów zapomniałaś o budziku — oznajmił, nawiązując do sytuacji z przed kilku minut kiedy zapinam pas.
Przypomniał mi się dzień, w którym zaspałam i rzucił w moje okno kamieniem, bo nie chciało mu się skorzystać z drzwi jak normalny cywilizowany człowiek. Zamiast tego wlazł na drzewo i przez zbitą szybę sam otworzył sobie okno.
— Działałam pod presją czasu.— odparłam. — Nie musiałeś na mnie czekać. Ja na twoim miejscu dawno bym sobie pojechała.
— Daj spokój, wszystko dla mojego szkraba. — Machnął ręką. — I znam cię, nie czekałabyś ani minuty dłużej — zaśmiał się, a ja po chwili dołączyłam.
— Kiedy wyjeżdżasz? — przerwałam narastającą ciszę.
— Już chcesz się mnie pozbyć? — Zerknął na mnie kątem oka. — Jak na razie nie planuję. Znajdę jakąś prace na pół etatu i zostanę na dłużej.
Zmarszczyłam brwi, zdziwiona zmianą planów Jasona. To nie tak, że się nie cieszyłam, ale coś mi tu śmierdziało. Powstrzymywałam się od komentarzy i siedziałam cicho, póki chłopak nie postanowił się odezwać.
— A jak pierwsze dni w szkole?
Jak z matką.
— W porządku. — Uśmiechnęłam się, aby dodać mojemu kłamstwu nieco realizmu. Dlaczego skłamałam? Byłam chyba za bardzo tym wszystkim zmęczona. Jason był zbyt kochany, żeby w obecnej chwili przejmować się jakimś dupkiem ze szkoły, który umyślnie wkraczał mi w drogę. Uważałam, że po powrocie wciąż miał za mało czasu dla rodziny i wplątywanie go w jakieś głupie sprzeczki wywołałoby niepotrzebne zamieszanie.
CZYTASZ
THE SCHOOL PROJECT
Teen FictionSą takie osoby które pojawiają się w naszym życiu jak meteoryt, gwałtownie, robią duże zamieszanie i spalają się w momencie eksplozji. Istnieją też takie, które zapadają głęboko w pamięć pozostawiając po sobie kawałek pustego miejsca zwanym czarną d...