Rozdział 7

61 4 0
                                    

SOBOTA RANO
Hannę przebudziło pukanie do drzwi. Pierwsze ignorowała je ale po minucie  pukania uznała , że otworzy. Po drugiej stronie drzwi ujrzała swojego „chłopaka".

-Hej słonko - przybliżył się aby ją pocałować ale dziewczyna odwróciła głowę - coś się stało ?...

-Hej Harry. Nie , nic się nie stało.

-Okey ... mogę wejść

-Ta... NIE- przypomniała , że w jej łóżku leży arystokrata którego Harry nienawidzi -mam straszny bałagan

-Mi to nie przeszkadza - uśmiechnął się.

-Ale mi tak - uśmiechnęła się sztucznie - może za godzinę u ciebie ?

-No dobrze.. to pa - i poszedł. Hanna odetchnęła z ulgą. Zamknęła drzwi i zaczęła się pomału ubierać .

-Dzień dobry - przywitał ją Draco wycierając zaspane oczy

-No hej - rzuciła szybko po czym pobiegła do łazienki się pomalować.

-GDZIE SIĘ TAK SPIESZYSZ ? - krzyknął za nią.

-IDĘ DO HARRY'EGO !- Malfoy zakrztusił się powietrzem

-ŻE DO KOGO ?!

Dziewczyna otworzyła drzwi od łazienki

-Do mojego chłopaka, był tutaj rano ale uznała, że jakby cię zobaczył u mnie w łóżku to już bym mogła o nim zapomnieć.

-Powiedz ni szczerze... ty go nadal kochasz ?

-Szczerze mówisz ... sama nie wiem. Ale jeżeli on mnie kocha to czemu by mu nie dać jeszcze jednej szansy ?

-Jesteś naiwna skarbie - szepnął tak , że tylko on to usłyszał

Po 40 minutach Hanna wyszła z toalety ubrana i umalowana. Miała na sobie lekko dopasowaną bluzkę z napisem , zielone spodnie w kratę, czarne vansy i lekki makijaż. Włosy spięła w wysokiego kucyka

 Włosy spięła w wysokiego kucyka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

„Wygląda cudnie" pomyślał Draco.

-Ja już będę lecieć- podeszła pocałowała chłopaka delikatnie w policzek- widzimy się w Wielkiej Sali- i poszła. Chłopak miał nadzieje , iż Hanna po powrocie od Pottera przyniesie wieść , że już nie są razem. Ale co do tego się mylił.
Hanna wyszła z pokoju i od razu chciała się udać do dormitorium Harry'ego. Gdy już miała wychodzić z lochów ktoś złapał ją za koszulkę i pociągnął do tylu. Brunetka upadła na ziemie.

-Co ty odpierdzielasz Parkinson - dziewczyny nie przepadały za sobą , a raczej się nienawidziły.

-Spieszyłaś się gdzieś szlamciu ? - zapytała po czym się zaśmiała.

Hanna podniosła się z ziemi.

-Może tak może nie, nie wiem. Ale wiem jedno , jesteś popieprzona i to tak ostro.

From hate to love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz