Niall chyba czytał jej w myślach, bo zaraz skręcił przy pierwszym zakręcie, który prowadził do niewielkiego miasteczka, którego nazwy nie zdążyła zapamiętać. Same miasteczko miało swój niepodważalny urok, chociaż w nocy wyglądało na opuszczone. W większości domów były pogaszone światła, a uliczne latarnie dawały tak nikłe światło, że chodzenie po zmroku chodnikami tego miasta było raczej niebezpieczne. Mimo dość wczesnej pory (bo w koncu było dopiero przed dwudziestą) byli jedynimi na drodze.
Dianne zauważyła starą tablicę z reklamą motelu i poleciła Niallowi, aby pojechał w centrum mieściny. Zatrzymali samochód przed budynkiem, z którego biała elewacja powoli zaczęła schodzić. Mimo początkowej niechęci, postanowili wejść do środka i ku ich zaskoczeniu nie było aż tak źle. Fakt, czuli się jakby czas zatrzymał się w latach 60. ubiegłego wieku, ale czuli się tam wyjątkowo przytulnie.
Podeszli do ciężkiej, drewnianej lady i zadzwonili w stojący na niej złoty dzwonek, a po kilku sekundach za ściany wyłonił się mężczyzna w podeszłym wieku z długą, siwą brodą. Przeszył ich swoim spojrzeniem zimnych błękitnycj tęczówek. Panowała krótka chwila ciszy, ale zaraz zabrał głos;
- W czym mogę wam pomóc, dzieciaki?
- Są wolne pokoje? - odpowiedział pytaniem na pytanie, co było dość niegrzeczne z jego strony.
- Wszystkie są wolne, taka mieścina rzadko jest odwiedzana przez turystów - wyjaśnił w sposób nader luźny. - A w szczególności przez młode małżeństwo z dzieckiem.
Spojrzenie Nialla i Dianne od razu się ze sobą spotkało i oboje w tamtej chwili parsknęli śmiechem, a staruszek nie miał pojęcia o co im chodzi.
- Tak więc - odkrząknął, przestając się śmiać - my nie jesteśmy małżeństwem.
- Och, wy młodzi trzymacie się innych zasad i wolicie żyć w tych związkach niż w tradycyjnym małżeństwie - staruszek westchnął ociężale i kręcił niedowierzająco głową. Jakich to on czasów dożył?! - Może i nie jestem człowiekiem pobożnym, ale nie chcę miec potem gadane na mieście, więc chyba muszę wam odmówić.
- On chciał powiedzieć, że jeszcze nie jesteśmy małżeństwem - teraz sytuacja próbowała naprawić Dianne, która bardzo profesjonalnie zaczęła grać swoją rolę. - Jedziemy nad Wielki Kanion, gdzie w Walentynki mamy się pobrać. Nieprawdać, kotku?
Musiał przyznać, że jej wypowiedź była bardzo przekonująca, że nawet i staruszek uwierzył w jej słowa. Otrzymali od niego klucze do jednego, wspólnego pokoju, z czego Dianne nie była jakoś z tego wielce zadowolona, ale nie mogła się wycofać.
Przekręcili zamek w drzwiach i zapalili światło włącznikiem, lekko rozjaśniając półmrok. Im oczom ukazały się dwa dokładnie pościelone łóżka - jedno małżeńskie, a drugie jednoosobowe.
- Ja będę spał tutaj - wskazał na łóżko jednoosobowe.
- Nie no przestań. Śpij na tym większym, a ja z Bradem spokojnie zmieścimy się na tym - odparła.
- Nie podważaj moich decyzji, ok? - przybrał obrażony ton głosu i splutł ręce na klatce piersiowej.
- No dobra, nie obrażaj się na mnie - szepnęła przepraszająco, zdając sobie sprawę, że Niall tak naprawdę chce jej dobra.
Naprawdę podobał jej się jego charakter mimo tego, że czasem zachowywał się trochę dziecinnie. To oznaczało, że miał do siebie dystans, którego jej brakowało. Po prostu kilka ostatnich wydarzeń sprawiły, że musiala mieć zawsze głowę na karku. Miał coś w sobie, co sprawiało, że czuła się nim onieśmielona. Może to były te cudne, błękitne oczy i anielski uśmiech.
Boże, co się z nią dzieje?
- Dianne, bo tak właściwie cię nic o tobie nie wiem oprócz imienia i tego że masz brata, a ja co chwile coś opowiadam o sobie. Może teraz ty coś opowiesz? - zaproponował, na co brunetka z niechęcią się zgodziła.
- W styczniu skończyłam dopiero dziewiętnaście lat - stwierdziła luźno i zarzuciła niesforny kosmyk za ucho. - Nie jestem raczej ambitnym człowiekiem, ale na studia i tak nie byłoby mnie stać. Za to uwielbiam tańczyć i od zawsze wiązałam z tym swoją przyszłość. Chciałabym kiedyś zatańczyć na Sylwestra na Times Square.
- Marzenia są po to, aby je spełniać - uśmiechnął się promiennie. - Mogę zadać ci jedno pytanie? Dlaczego postanowiłaś wyjechać, zabierając ze sobą Brada? - zagaił, bo ta myśl nie dawała mu spokoju.
Tu rzeczywiście coś musiało być na rzeczy.
- Um, wiesz - przełknęła ślinę i próbowała ukryć swoje poddenerwowanie - n-nie chcę o tym mówić, to zbyt ciężkie dla mnie.
Wstała i obróciła się od niego tyłem, aby nie dostrzegł tego, że pod wpływem chwili zaczęła płakać. Jednakże Niall usłyszał jej ciszy szloch, toteż podszedł do niej i położył rękę na jej ramieniu.
- Ktoś wam wyrządził krzywdę?
Dianne nic nie odpowiedziała, tylko rzuciła mu się na szyję. Potrzebowała jedynie bliskości. Nie chciała mu o tym mówić. Jeszcze było za wcześnie na poruszenie tego tematu. Czuła się źle, jakby popełniła jeden z największych błędów jej dorosłego życia.
- To moja wina - tylko tyle zdołała z siebie wydusić.
***
Rozdział: niesprawdziony
Zjebałam po całości w tym rozdziale 😊
CZYTASZ
VALENTINE GIRL niall horan ✔
FanficSpotkał ją w Walentynki i przystworzyła mu niemało problemów. cover by @ nukhed-seda (c) roseofliam 2019