fourth

173 14 61
                                    

Od wczorajszego wieczoru Niall wraz z Dianne nie wymienili ze sobą ani słowa. Spowodowane było to tym, że Dianne za wszelką cenę chciała uniknąć ponownej konfrontacji i nie wiedziała tez za bardzo, jak ma się zachować po tym wszystkim w jego towarzystwie. Niall nie chciał być natrętny, ale podświadomość podpowiadała mu, że dzieje się coś niedobrego. Ale poniekąd rozumiał ją; czasem trudno jest się otworzyć przed obcą osobą.

Z motelu wymeldowali się wczesnym rankiem, kiedy to jeszcze niemal całe miasteczko pogrążone było we śnie. Wybrali najszybszą trasę, aby jeszcze tego samego dnia znaleźć się w Las Vegas. W Walentynki mieli zamiar zatrzymać się na dłuższy postój na zwiedzanie Wielkiego Kanionu. Wszyscy byli tym bardzo podekscytowani, ale jedynym kto to okazywał, był Brad. Niall zdążył polubić tego chłopca, bo w odróżnieniu od swojej starszej siostry łatwo było złapać z nim jakikolwiek kontakt.

— Niall, opowiesz mi coś o Irlandii, proszę? — zagadał nagle Brad, wysuwając się zza siedzenia.

— No dobrze — mruknął, zmieniając biegi i nie odrywając wzroku od jezdnii — Irlandia to najlepszy, najpiękniejszy kraj na ziemii. Nie dość, że jedzenie jest przepyszne, to i ludzie są tam bardzo serdeczni jak nigdzie indziej. Gdybyś tam pojechał, na pewno byś się w niej zakochał.

— A gdzie jest ta Irlandia? Daleko to? — dopytywał dociekliwie chłopiec.

— No trochę daleko, bo jest w Europie; obok Wielkiej Brytanii.

— Wielka Brytania! To stamtąd pochodzi twój tato, prawda, Dianne?

Niall kątem oka spojrzał na Dianne, która miała ochotę w tamtej chwili zapaść się pod ziemię. Zagryzła mocno wargę, że w jej ustach powstał mały krwiak. W tamtej chwili uświadomił sobie, jak wiele rzeczy o niej jeszcze nie wie albo przed nim ukrywa.

— Twój ojciec pochodzi z Wielkiej Brytanii? — Niall nie ukrywając swojego zdziwienia, ponowił wczesniej zadane pytanie. — Myślałem, że jesteście rodzeństwem.

— Bo jesteśmy — zaśmiała się nerwowo i przeklnęła w myślach, że było to aż tak wyraźnie słychać — po prostu Brad i ja mamy dwóch ojców. Akurat mój pochodził z okolic Bristolu. Po śmierci taty, mama ożeniła się z ojcem Brada; wielkim nieudacznikiem.

— Aż tak go nie lubisz?

— Nie da się go lubić, ale nie chcę o tym gadać. To bardzo niewygodny dla mnie temat.

Dianne obróciła głowę w stronę okna. Niall zauważył to, że za wszelką cenę starała się unikać z nim rozmowy, bo “temat był niewygodny”. Gdyby nie obecność Brada, to za nic nie wyciągnąłby z niej żadnej informacji. Było widać, że coś ją gnębi od środka. Tylko milczała. A cholera, milczenie zabija gorzej niż cokolwiek innego.

***

Zmorzył ją długi sen i obudziła się dopiero przed wjazdem do Las Vegas. Zerknęła na kierującego obok Nialla, po którym było widać, że jest zmęczony. W końcu jechanie jedenaście godzin bez przerwy w jednakowej pozycji to było wyczerpujące zadanie jak na młodego kierowce. Przetarła delikatnie oczy i ziewnęła bezgłośnie.

— Jeśli chcesz, cały jutrzejszy dzień mogę siedzieć za kierownicą — zaproponowała i przesłała mu promienny uśmiech.

— A prawo jazdy masz? — zapytał.

— Pewnie. Otrzymane sześć miesięcy temu. W miarę dobrze umiem prowadzić, jeszcze nikogo nie potrąciłam — zażartowała.

— Może innym razem — odmówił jej bez chwili zawahania. — Za niedługo zameldujemy się w jednym z tutejszych hoteli, jak chcesz możemy zostawić Brada w pokoju, a sami możemy gdzieś wyjść do jakiegoś klubu.

— Zapomniałeś, że jestem niepełnoletnia i nie wpuszczą mnie? — wzburzyła się raczej niepotrzebnie.

— Przy mnie wszędzie cię puszczą.

Jego normalne i przemiłe zachowanie podbudowało ją trochę. Ponownie się uśmiechnęła, czując, jak powoli zaczyna czuć się przy nim pewnie.

W duchu dziękowała swoim pechowym gwiazdom, że w całym tym nieszczęściu spotkała Nialla. Zjawił się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Przy nim zapominała o knębiących się w jej głębi problemach i bolesnych, dramatycznych przeżyciach.

Las Vegas początkowo zapowiadało się normalnie, ale jeszcze nie przypuszczała, że ten wieczór zmieni się nie do poznania..

***

Powiem wam, że chyba mam kryzys twórczy. Nie potrafiłam ułożyć sensownych zdań, dlatego wyszła taka klapa. Nie wspominając, że ta długość jest okropna. Jaki tego powód?

Moja wena w jednej chwili była, a potem pokazała mi środkowy palec i spieprzyła do Melbourne :')

Chciałabym dokończyć książkę do Walentynek, ale to pewnie się nie stanie, so mam nadzieję, że przynajmniej do końca lutego.

VALENTINE GIRL niall horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz