second

227 20 47
                                    

Jak się okazało najbliższy szpital znajdował się w Vacaville, czyli ponad dwie godziny jazdy. W między czasie Niall zdążył kupić zimny okład, aby zmniejszyć obrzęk dziewczyny, który się nasilał. Przed szpitalem znaleźli się późnym wieczorem i nie było żadnego problemu z zarejestrowaniem dziewczyny i długim oczekiwaniem na przyjęcie. Akurat w tygodniu na odziale bywało znaczniej spokojniej niż na weekend. Po niecałych piętnastu minutach przyszedł lekarz i zaczął obowiązkowe badanie.

Nie dość, że pojawił się bolesny obrzęk, to dodatkowo wokół kostki pojawiło się zasinienie. Zaczęło też narastać upośledzenie czynności ruchowych, dlatego każdy najmniejszy ruch sprawiał jej ogromny ból. Lekarz nie starał się być delikatny przy badaniu, chociaż widział, że dziewczyna cierpi. 

— Kiedy i w jakich okolicznościach doszło do skręcenia kostki? — zadał od niechcenia procedurowe pytanie.

— Dwie godziny temu, o mało nie została potrącona przez jakiegoś szaleńca — Niall przesłał jej oczko, na co ona odpowiedziała mu szczerym usmiechem.

Lekarz zaczął pisać coś na kartce, co rusz lustrując ich swoim wzrokiem.

— Nie jest to poważne skręcenie, ale nie warto bagatelizować go. Zalecam ograniczyć aktywność do minimum. Zaraz usztywnie kostkę i przepisze żel o działaniu przwciwbólowym i juz was wypuszczam — obiecał, kiedy zaczął przygotowywać odpowiednie materiały do usztywnienia nogi.

Wtedy Niall przeniósł wzrok na Dianne, która z niewiadomego mu powodu popladła. Oddech miała płytki, serce zaczęło szybciej bić, oczy zaszły jej łzami. Wyglądała jakby zaraz miała zemdleć. Na jego dotyk reagowała nadzwyczaj nerwowo. Skarciła się za to w duchu, wiedząc, że jej zachowanie jest trochę bezsensowne. W jej głowie pojawiła się ciemna, pesymistyczna myśl...

Nie, zdecydowanie powinna przestać oglądać i czytać kryminały.

Kiedy lekarz usztywnił jej nogę, poczuła znaczącą ulgę. Może i dalej odczuwała ból przy poruszaniu, ale było juz lepiej. Od lekarza dostała jeszcze receptę z przepisanym jej preparatem i opuścili oddział pogotowia ratunkowego, po drodze zgarniając Brada, który czekał w poczekalnii i grał na telefonie Nialla.

— No to my już ci nie przeszkadzamy. Dzięki za troskę i życzymy dobrej drogi — Dianne pomachała mu zamarzyście ręką i obróciła się na pięcie, łapiac za rękę swego brata.

Już mieli odejść, ale zatrzymał ją, chwycąc za ramię i zmuszając do energicznego obrotu w jego stronę. Nie pomyślał w tamtej chwili, że sprawia jej ból, ale zaraz opamiętał się.

— Chyba nie myślisz, że w takim stanie pozwolę ci szukać na własną rękę jakiegoś transportu. To po części też moja wina, że masz kontuzję, dlatego zawiozę was, gdzie tylko chcecie — przyznał otwarcie, a brunetka nie miała pojęcia, jak się w tamtej chwili zachować.

— Nie, to nie wypali — chociaż było jej to na rękę i czuła się przy nim bezpiecznie jak przy nikim innym, wolała nie sprawiać mu żadnych problemów. Bo przebywanie z nią wiązało się z licznymi kłopotami. — A poza tym mówiłeś, że aktualnie podróżujesz po Stanach i pewnie nie masz teraz głowy na takie sprawy. A my tylko będziemy ci zawadzać...

— Jesteś świetnym i bardzo przekonującym mówcą, ale i tak nie zmienię zdania. Więc gdzie chcecie jechać? — zapytał, dalej pozostając przy swoim.

— A gdzie kończysz swoją podróż?

— Miasto, które nigdy nie śpi; Nowy Jork.

Kiedy usłyszała nazwę tego miasta, po jej sercu rozpłynęła się fala ciepła. Uwielbiała to uczucie, ale ostatnimi czasy brakowało jej tego. Nowy Jork był jej miastem; tym ukochanym i równocześnie tym znienawidzonym. Samoistnie uśmiechnęła się promiennie na samo wspomnienie beztroskich lat spędzonych na Brooklynie.

— A co z twoim zwiedzaniem kraju? — spytała dobitniej.

— Zrobicie to razem ze mną. Z grupą zawsze raźniej. No nie daj się prosić — Niall zrobił maślane oczy w stylu Kota w butach w “Shreku”, na co Brad zachichotał głośno.

— Dianne, ten pan jest bardzo smieszny! W końcu zaczniesz się śmiać! — głos małego blondyna wyrażał zbyt mocne podekscytowanie. Poczuła się tak zawstydzona w obecności Nialla, że od razu oblała się czerwonym rumieńcem.

A mu to się tak spodobało. Znał ją wyjątkowo krótko, ale czuł się w jej towarzystwie bardzo dobrze. Tak jakby byli pokrewnymi duszami.

— No dobra, ale dorzucam się sto dolarów na paliwo, więcej nie mam — Irlandczyk przewrócił tylko oczami, bo nie miał zamiaru użerać się z nią dłużej, chociaż nie musiała tego robić.

W końcu w trójkę siedli do czerwonego samochodu. Niall zaczął opowiadać śmieszne historie z jego życia, które Brad wysłuchiwał z zapartym dniem. Za to Dianne była tak wyczerpana całym tym dzisiejszym dniem, że całkowicie się wyciszyła i oglądała mijąjące widoki. Jeśli mogłaby je tak nazwać, bo jedyne co widziała to rośliny rosnące wokół oświetlane jedynie przez światła samochodu.

Noc była tą porą dnia, której Dianne nienawidziła najbardziej. Może wydawać to się dziwne, ale zawsze w nocy nachodziły ją wspomnienia i nie dawały jej spokoju. Wtedy wydawało jej się, że znów jest tą małą, bezbronną dziewczyną, która padła ofiarą niebezpiecznych ludzi. Przez kilka dni była na nogach i jedyne o czym teraz myślała to właśnie łóżko.

***

Rozdział niesprawdzony

VALENTINE GIRL niall horan ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz