× "Kryzys osobowości" ×

31 5 1
                                    

-Wy to jesteście śmieszną rodzinką.- Hector zaczął się śmiać.
Śmiał się też pięknie.

Per//Niall

Ojciec, mimo że na pewno wiedział, nie powiedział mi od razu że wuj jest w szpitalu. Może dlatego, bo po prostu nie chciał powiedzieć, ale wiem, że chcę się zobaczyć ze swoim bratem. Chciał żebym ja to załatwił, a jemu nie można odmówić, chyba że naprawdę chcę się stracić zdrowie albo i życie. I wcale nie przesadzam. Co do wujka, mówił tylko że on pewnie znów próbował coś sobie zrobić. Na początku zastanawiałem się czy to jakaś depresja, czy masochizm, ale później ojciec wyjaśnił mi że to jego "niegroźny" "Kryzys osobowości". W pewnych momentach mam wrażenie że...Carol Ivenston jest całkowicie inny niż reszta...

Gdyby ojciec się nie uparł, nigdy bym tutaj nie przyszedł, no ale... W sumie nie mam nic lepszego do roboty. Teraz kiedy jedyna osoba którą darze jakimkolwiek zainteresowaniem, wyjechała razem z Alfredem do Australii na kilka tygodni, więc zaraz po pracy (Którą muszę wykonywać podwójnie przez to że Xaviera nie ma) okropnie mi się nudzi. Strasznie tęsknie za moim Xavierem, dobrze że chociaż znajdujemy czas na to żeby do siebie dzwonić i ze sobą pisać, inaczej bym już dawno stracił powód aby chodzić po tym świecie.

Oparłem się o ścianę. Ten dziwny lekarz uspokoił się trochę, widząc że niczego nie robię. Dobrze chociaż, że nie zaczął gadać jakiś piepszonych egzorcyzmów, wtedy na bank bym go zamordował.
-To... Kiedy ten lekarz przyniesie te papiery?-Zagadnąłem.
-Papiery? Podsłuchiwałeś?!- Krzyknął wuj.
-Pffft...-zaśmiałem się- Przecież wiadomo, że nie siedział byś tu gdybyś nie miał żadnego powodu!- Wtedy mój wzrok stanął na tym drugim blondynie, który usiadł obok wuja na łóżku. Patrzył się na Carola i był cały czerwony.
Hahaha, widzę że coś się szykuje...
-A może jednak masz jakiś inny powód...
-Co? O czym ty mówisz?-Wuj zmarszył brwi.
Niestety nie mogłem się z nim więcej podroczyć bo do salki wszedł owy lekarz i powiedział:
-Papiery wypełnione. Może pan pomału opuszczać szpital.
-To świetnie.- Wuj raczej nie wyglądał na zadowolonego, pewnie z mojego powodu. Jak ja kocham go denerwować hahaha...
-Tak, świetnie! To ja... Już może sobie pójdę, mam wiele rzeczy do roboty...-dziwny lekarz wybiegł z sali jak poparzony.

Ja również wyszedłem na korytarz. Pewnie wuj chciał mieć trochę prywatności, albo chciał pobyć sam na sam z tym lekarzem hehe...
Usiadłem na poczekalni i wyjąłem telefon. Aż 10 nieodebranych połączeń od Xava!? O cholera... Pewnie się martwił...

Per//Hector

Za chwilę będę musiał iść... Muszę jeszcze przyjąć innego pacjenta. Ale wpierw pomogę Carolowi.
Carol spróbował wstać, ale zamiast tego jęknął głośno i chwycił się za plecy.
-Nic ci nie jest?! Chyba powinieneś zostać...-próbowałem znaleźć argumenty żeby go tutaj zatrzymać.
-Nie... To zwykły ból w krzyżu... nic mi nie jest.
-Powinieneś się przebrać.-
Spojrzał na siebie z zdziwieniem. Dopiero teraz zauważył że jest ubrany w koszulę szpitalną hahah...
-A gdzie są moje ubrania?
-Aa, tak, masz je tutaj, obok stolika.- Podszedłem do marnego kawałka drewna na którym leżały jego rzeczy, wziąłem je i położyłem mu na rękach, odwróciłem się i skierowałem się w stronę wyjścia.
-No, na co czekasz? Zaraz wychodzisz.-zagadnąłem ponieważ widziałem, że Carol stoi jak wryty i patrzy się na mnie, jakby oczekiwał, że mam mu podyktować dokładnie co ma robić.
Może to i głupie ale uważam, że on wygląda słodko kiedy się rumieni...
-Mam tutaj się przebierać?? Przecież tutaj są ludzie...
-Masz zasłony.- Wskazałem na na dwa kawałki materiału w kolorze jasno pomarańczowym zawieszone na srebrnych belkach.
-Aah, słusznie...
Wyszedłem z pokoju ale szczerze mówiąc, niechętnie.

× shooted smoker × Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz