5. Nie zgrywaj grzecznego chłopca

99 17 10
                                    

[Alan]

Niechętnie wkroczyłem do sali 52. Miałem odbyć moją pierwszą w życiu karę i to jeszcze ze szkolnym łobuzem. Czułem dreszcze na całym ciele. Chłopak, który mi pomógł, teraz zachowywał się jak totalny dupek. Nie zaprzeczę, bałem się go. Bardzo.

W sali było jeszcze pusto, więc usiadłem w jednej z pierwszych ławek i patrzyłem przed siebie. Przez przeszklone drzwi widziałem zbliżającą się postać. Usłyszałem donośny gardłowy śmiech. Roześmiany brunet wszedł do pomieszczenia i puścił mi oczko, wciąż szelmowsko się uśmiechając. Zaraz za nim do sali wszedł dyrektor.

- Nie mam za dużo czasu, więc szybko. Wiem, że masz problemy z matematyką, Chris, a Alan jest z niej bardzo dobry, więc on wytłumaczy ci tematy, z którymi sobie nie radzisz, a ja wrócę za czterdzieści pięć minut i was wypuszczę. Zamykam was tu na klucz, więc nie zabijcie się i nie zróbcie bałaganu. Liczę, że się dogadacie - powiedział szybko i wyszedł, spełniając swoje słowa i zamykając drzwi na klucz.

Chris dopiero zdążył obrócić się w stronę drzwi i znów zaśmiać się głośno. Zaczynam coraz bardziej się bać. Boże, mam nadzieję, że wybaczysz mi moje wszystkie grzeszki i wpuścisz mnie do nieba, jeżeli tutaj dzisiaj umrę.

- A więc od czego zaczynamy Analkuuu? - chłopak popatrzył na mnie. Jego uśmiech był chyba bardziej przerażający od niego samego.

- Alanie. Em. Co teraz omawiacie? - spytałem cicho i niepewnie.

- Zaczęliśmy jakieś logany, logartany, logatyrmy - powiedział, zbliżając się i siadając na krześle obok mnie. Przeszedł mnie zimny dreszcz, a ręce zaczęły mi się trząść. Wziąłem plecak i wyciągnąłem z niego brudnopis. Przecież chłopak, który uratował mi życie, nie może mi nic zrobić, prawda?

- Logarytmy - poprawiłem go. Popatrzyłem w jego oczy, które były lekko czerwone. Jego źrenice były nienaturalnie rozszerzone. No tak, pewnie coś brał.

- Naprawdę myślisz, że będziemy się tym zajmować? - przysunął się do mnie i wyszeptał to zaraz przy moim uchu. Poczułem, jak kładzie rękę na moim udzie. Całe moje ciało spięło się, a ja chyba przestałem oddychać - nie zgrywaj grzecznego chłopca - czułem jego oddech na mojej szyi, a jego ręka zaczęła niebezpiecznie sunąć ku górze.

- Ale co ty robisz? - nie mogłem się ruszyć sparaliżowany strachem.

- Chciałem wygrzmocić przed chwilą jakąś laskę w szkolnym kiblu, ale nie mogłem. Cały czas myślałem o tobie. Zdałem sobie sprawę, że kręcą mnie tacy grzeczni chłopcy - powiedział z lekką chrypką. Brunet masował delikatnie kciukiem wewnętrzną część mojego uda. Poczułem jak w moich spodniach zaczyna robić się ciaśniej. Cholera, co się ze mną dzieje?

Zerwałem się z krzesła, które uderzyło z hukiem o podłogę. Chris popatrzył na mnie rozanielonym wzrokiem.

- Spokojnie Analku, widzę że nie jestem Ci obojętny - popatrzył na moje spodnie. Również spuściłem wzrok i zobaczyłem wybrzuszenie.

Chris wstał powoli z krzesła i zaczął się do mnie zbliżać. Zacząłem się cofać, ale poczułem na plecach zimną strukturę ściany. Czuję się jakbym był zamknięty w klatce sam na sam z lwem.

- Powiedz, że mnie chcesz, a sprawię, że będzie Ci cholernie przyjemnie - jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Obaj mieliśmy przyspieszony oddech.

W moich spodniach było już naprawdę ciasno. Chris patrzył na mnie swoimi orzechowymi oczami, w których skakały drobne świecące iskierki. Nie czekając na moją odpowiedź, przybliżył się do mojej szyi i zaczął składać na niej mokre pocałunki. Cały czas oddychałem szybko. Poczułem jego ręce oplatające moje pośladki. Chłopak zaczął ściskać je delikatnie, a ja spanikowałem i odepchnąłem go od siebie. Pobiegłem na drugą część sali, ale wiedziałem, że nie ma stąd ucieczki. Jedyne wyjście było zamknięte na klucz. Odwróciłem się i spojrzałem na chłopaka, a ten szedł w moją stronę, patrząc na mnie pożądliwym wzrokiem. Nagle lekko zachwiało go w prawo, a potem upadł na podłogę.

Przerażony podbiegłem do niego, ale kompletnie nie wiedziałem co robić. Lekcję EDB o postępowaniu przy zagrożeniu życia lub zdrowia miałem mieć dopiero za kilka dni. Uklęknąłem przy chłopaku i trzymając go za żuchwę, lekko odchyliłem jego głowę do tyłu. Widziałem coś takiego w telewizji. Moja głowa zawisła w powietrzu kilka centymetrów nad nim, bym mógł swobodnie nasłuchiwać, czy oddycha. W ciągu dziesięciu sekund udało mi się stwierdzić u niego pięć oddechów, więc było to zapewne tylko lekkie omdlenie.

Usłyszałem kroki, a chwilę później drzwi do sali otworzyły się.

- Boże drogi, co tu się stało?! Mieliście się nie pozabijać! - dyrektor złapał się za głowę obiema rękami i podszedł, klękając zaraz przy mnie.

- Pracowaliśmy, gdy on nagle zemdlał - powiedziałem przestraszony - Um. Wyglądał na zmęczonego, więc to pewnie przez to - dodałem.

Spojrzałem na leżącego chłopaka, a jego oczy powoli się otworzyły.

- No pięknie, panie Anderson, czy ty jesteś naćpany? - mężczyzna oburzył się. Brunet chciał już coś powiedzieć, ale wyprzedziłem go.

- To przez krople do oczu, które mu dałem, naprawdę panie dyrektorze. Chris był bardzo zmęczony i mu je dałem... - brunet bardzo mi pomógł i czułem, że muszę mu się odwdzięczyć.

- Udam, że nic tu nie widziałem, ale proszę, odprowadź pana Andersona do domu - zwrócił się do mnie i po chwili zniknął już za drzwiami.

Odwróciłem się do bruneta, który patrzył na mnie z nieodgadnionym wzrokiem. Jego usta rozchyliły się i powiedział:

- Podoba mi się jak wymawiasz moje imię. Chcę, żebyś je krzyczał całą noc.

Wstałem z podłogi i odsunąłem się od niego na pewną odległość. Zacząłem powtarzać sobie w myślach, że przecież on jest naćpany, nie zdaje sobie sprawy z tego co mówi i robi. Jutro już nie będzie niczego pamiętał.

Wziąłem się w garść. Chris próbował wstać, ale chwiało go mocno na boki. Wziąłem nasze plecaki, a potem podszedłem do bruneta. Założyłem jego rękę na mój kark i złapałem go w pasie. Zacząłem prowadzić go w stronę wyjścia, a ten przybliżył się i szepnął mi do ucha:

- Widzę, że przejmujesz inicjatywę, cholernie mnie to kręci - naprawdę byłem gotów zostawić go zaraz w tej szkole, by sam sobie radził, ale było mi go żal.

- Gdzie mieszkasz? - zapytałem, gdy znaleźliśmy się przy wyjściu.

- 345 Sun Street. Mam naprawdę wygodne łóżko - zacząłem już olewać jego seksistowskie żarty, ale w moich spodniach wciąż było naprawdę ciasno. Cieszyłem się, że dzisiaj wziąłem od mamy samochód i właśnie nim przyjechałem do szkoły.

Usadowiłem chłopaka z tyłu samochodu i sam usiadłem za kierownicą. Kojarzyłem okolicę, o której mówił brunet. Odpaliłem silnik i wyjechałem na główną drogę. Mama zawsze mówiła mi, żebym jeździł powoli i na siebie uważał, ale dzisiaj chciałem się pozbyć problemu jak najszybciej.

Prawie straciłem panowanie nad kierownicą, kiedy poczułem, jak dłoń Chrisa dotyka mnie tam gdzie nie powinna.

- Co ty robisz?! - pierwszy raz krzyknąłem na kogokolwiek w przypływie złości i paniki.

- Uuu Pan Analek potrafi krzyczeć, pokaż swoje pazurki skarbie - widziałem w lusterku jego twarz, która teraz wyrażała czyste pożądanie. Zaczynam martwić się, że niedługo zostanę zgwałcony we własnym samochodzie. Dlaczego jeszcze nie zdążyliśmy przerobić tematu o postępowaniu w takim przypadku na EDB?! Miało być to dopiero jutro, a ja potrzebowałem tego na już!

OutrageousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz