Promienie słońca padały mi centralnie na twarz przez co się przebudziłem. Otworzyłem lekko oczy, żeby rozejrzeć się po pokoju. Podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wstałem leniwie z łóżka przecierając zmęczone powieki. Gdy znalazłem się na korytarzu poczułem bardzo przyjemny i słodki zapach. Kierowałem się w stronę kuchni gdzie zobaczyłem mojego chłopaka robiącego śniadanie. Blondyn dekorował pokrojonymi truskawkami naleśnika w kształcie serca. Oparłem się o ścianę przyglądając się Markowi, który właśnie otworzył lodówkę i wyjął z niej bitą śmietanę. Wycisnął z tuby trochę śmietany prosto na ciasto. Zauważyłem, że dosyć ciężko mu to idzie.-Może ci pomóc? - Zapytałem się a blondyn szybko odwrócił się w moją stronę.
-Po pierwsze, nie dziękuję. Po drugie nie strasz mnie. A po trzecie, to miała być mała niespodzianka a ty wszystko zjebałeś - Odpowiedział odkładając tubę na blat kuchenny.
-Oj, przepraszam - Powiedziałem przesuwając się do niego. Przytuliłem go zamykając oczy. Blondyn odwzajemnił uścisk i pocałował mnie lekko w policzek. Oderwałem się od niego i podniosłem sadzając na stole.
-Co ty robisz? - Zapytał zdezorientowany. Oparłem ręce między Markiem wpatrując się w jego usta z uśmiechem. Chłopak trochę się zarumienił, jednak odwzajemnił uśmiech.
-Bardzo cię kocham. Naprawdę- Powiedziałem gładząc jego różowy policzek.
-Ja ciebie bardziej - Odpowiedział kładąc ręce na moim karku.
-Na pewno nie. Ja ciebie bardziej -
-Nie, ja ciebie bardziej -
-Nie, bo ja cię kocham bardziej -
-Nie, nie, ja cie bardziej kocham-
-No dobra fajnie, ale naleśniki się przypalają - Powiedziałem patrząc się na patelnie z czarnym ciastem.
-Kurwa, Łukasz. To wszystko przez ciebie, idioto - Mówiąc to odepchnął mnie i podbiegł do okna otwierając je. Wyłączył kuchenkę i odstawił patelnie na blat. Zaśmiałem się krótko przyglądając się spanikowanej minie blondyna.
-No super. Po prostu super. Teraz tutaj smierdzi - Powiedział po chwili.
-Ale przecież zrobiłeś jednego naleśnika dla mnie więc nie wiem czemu się tak denerwujesz -
-Też chciałem zjeść - Odpowiedział ze złością w głosie.
-Spokojnie podzielę się z tobą- Mówiąc to wyjąłem z szuflady dwa widelce oraz nóż. Jednak zauważyłem, że chłopak zawinął naleśnika w ruton i zaczął się nim zagadać.
-Ej! A to nie miało być dla mnie?! - Zapytałem lekko smutny a zarazem rozbawiony.
-Skoro przez ciebie nie zrobiłem sobie naleśnika to ten, który miał być dla ciebie jest teraz mój. Proste? Proste! - Odpowiedział z pełną budzią.
-O nie tak nie będzie - Powiedziałem przesuwając się do chłopaka. Oparłem ręce po bokach blatu tak żeby Marek nie mógł mi uciec.
-Co ty robisz? - Zapytał przełykając jedzienie. Ugryzłem drugą stronę naleśnika, a blondyn zrobił zdziwioną minę. Pogryzłem a następnie połknąłem kawałek ciasta uśmiechając się złośliwie.
-Ty kretynie! Teraz na tym jest twoja ślina! Nie będę już tego jadł! - Wykrzyczał oburzony.
-Codziennie przecież masz moją ślinę na języku - Odpowiedziałem, a następnie pocałowałem krótko blondyna zabierając od niego talerz ze śniadaniem. Poszedłem do salonu i opadłem na kanape.
-Może i tak ale to jest jedzienie a nie pocałunek - Powiedział lekko zirytowany. Jak ja kocham go denerwować.
-Dobra, przepraszam. Już się nie obrażaj moja mała księżniczko- Mówiąc to poczułem jak ktoś chwyta mnie delikatnie za kark emitując podduszanie. -Aaaa, bo mnie udusisz, mięśniaku- Powiedziałem rozbawiony. Blondyn zaśmiał się, a następnie przeskoczył zagłówek kanapy siadając obok mnie.
-Ej, muszę ci coś powiedzieć -
-No dawaj - Odpowiedział.
-Jesteś dla mnie jak powietrze - Rzekłem patrząc w jego smutną minę. Jednak dodałem po chwili: - Bo nie mogę bez ciebie żyć-
-Kretyn - Prychną pod nosem zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Próbuje być romantyczny - Odpowiedziałem cicho i nieśmiało.
-To coś ci to nie wychodzi. Nie bądź romantyczny, bo kocham cie takiego jaki jesteś - Mówiąc to przytulił się do mojego ramienia.
_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
Kurwa, za dużo słodyczy, aż mi nie dobrze
Przepraszam, ale nie mam czasu pisać rozdziałów w tamtej książce. To znaczy mam czas, ale gdzieś wena spierdoliła.
584 słowa