#Myślę, że sie zakochałem. Znowu...

1.7K 74 10
                                    


Otworzyłem okno jednym zwinnym ruchem ręki, a następnie wziąłem głęboki oddech zimowego powietrza. Grudniowy wiatr rozwiał moje włosy jeszcze bardziej, lecz nie to się teraz liczyło. Zamknąłem oczy i oparłem się wygodniej rękami na parapecie rozmyślając. Rozmyślając o nim. Na samą myśl o chłopaku z błękitnymi oczami moje policzki stały się ciepłe i lekko zarumienione. Gdy poczułem, jak w oczach zbierają mi się łzy schowałem twarz w dłoniach. Człowieku, co ty ze mną zrobiłeś? Przez ciebie teraz cierpię, a jednocześnie jestem szczęśliwy. Przez ciebie znowu mam uczucia, które mnie ranią. A jeszcze bardziej ranisz mnie ty. Jednak wiem, że robisz to nieświadomie, więc ci wybaczam. Bo czego nie zrobi się dla miłości i sensu swojego życia, prawda?

Po paru minutach wpatrywania się z zaszklonymi oczami na drzewa i krzewy okryte błyszczącym śniegiem usłyszałem z dołu dźwięk cicho skrzypiących schodów. Nie odwróciłem się, ponieważ doskonale wiedziałem kto zmierza w moim kierunku. Drzwi od mojego pokoju uchylily się, a na sobie poczułem wzrok bruneta, stojącego za mną. Chwile stał nieruchomo  jednak po chwili podszedł do mnie i dotkną swoją dużą, ciepłą dłonią mojego ramienia. Po całych plecach przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Mężczyzna chwycił klamkę od okna, a następnie zamknął je ze złością wymalowaną na twarzy.
-Chcesz się przeźebić i znów całymi dniami leżeć w łóżku? - zapytał z irytacją w głosie. Jeśli dzięki temu miałbyś być bliżej mnie 24 godziny na dobę, to mógłbym być chory do końca życia.
-Oczywiście, że nie- skłamałem patrząc się głęboko w te jego błękitne oczy, w których chciałbym być dla niego kimś więcej niż przyjacielem. Bruneta zrobił zmartwioną minę dotykając mojego czoła zewnętrzną stroną ręki.
-I tak już za późno, znowu masz gorączkę. Jesteś chory- Powiedział zakładając ręce na klatce piersiowej. Tak, jestem chory, ale z miłości do ciebie. Odwróciłem głowę przecierając prawe ramię lewą ręką.
-Co ja z tobą mam, młody - mówiąc pociągnął mnie za nadgarstek prowadząc do łóżka. Zarumieniłem się na ten gest jeszcze bardziej. Położyłem się na materacu, a starszy przykrył mnie miękkim kocem, który dostałem od niego na święta.
-Jezu, jesteś jeszcze bardziej czerwony niż przedtem - Rzekł ponownie sprawdzając mi temperature ręką. Błagam, nie rób tak, bo robisz mi fałszywą nadzieję...
-Idę po lekarstwa na zbicie gorączki, a ty się nigdzie nie ruszaj, dobrze? Bo jak nie, to nie będę już taki miły - ostrzegł uśmiechając się zadziornie. Dokładnie w tym uśmiechu się zakochałem.
-Dobrze, Łukasz- Odpowiedziałem odwzajemniając gest. Mężczyzna zaczął się kierować w stronę wyjścia, jednak gdy tylko znalazł się przy drzwiach zatrzymałem go wymawiają jego imię. Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę z pytającym spojrzeniem.
-Dziękuję, że tyle dla mnie robisz. Gdybym tylko mógł ci się w jakiś sposób odwdzięczyć... - zacząłem, lecz brunet mi przerwał ze szczerym uśmiechem mówiąc:
-Nie ma za co. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół - i odszedł w głąb korytarza. Poczułem jak w moje serce wbija się kolejna mała szpilka. To tak cholernie boli. Po moim policzku ściekła pierwsza łza. Potem kolejna i jeszcze jedna. Ułożyłem się na drugi bok podkulając swoje nogi pod brzuch. Spojrzałem się zapłakanymi oczami na zdjęcie stojące na szafce nocnej. Na fotografi byłem ja oraz Łukasz. Szczęśliwi przyjaciele śmiejący się z błachych rzeczy, ale cieszący się swoim towarzystwem.

Łukasz, dlaczego ty mnie nigdy nie pokochasz?

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

Miało być smutno ale pewnie nie udało się :)

536 słów

One Shoty KxK Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz