Rozdział 4

843 17 3
                                    

Daniel

Szliśmy z Roksaną jakieś 3 minuty w kompletnym milczeniu, ale mi po głowie chodziło tylko jedno. Roxie powiedziała, że by nie zniosła jeszcze jednej utraty przyjaciela. Coś musiało się stać w przeszłości. Tę ciszę przerwała moja towarzyszka.
- Daniel, mogę cię o coś spytać? Ale odpowiedz szczerze.
- Jasne, ale ja też bym chciał o coś spytać. Ty też odpowiedz szczerze.
- Dobra. Więc, kim był ten koleś co usiłował cię zabić?
- Opowiem w skrócie, ale oczywiście szczerze. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, wszystko robiliśmy razem. W czwartej klasie zapisaliśmy się nawet na piłkę. Pewnego dnia jego mama zachorowała na śmiertelną chorobę, której nie dało się wyleczyć. Gdy umarła, Alex, tak ma na imię mój dawny przyjaciel, wpadł w depresję i zaczął się na mnie wyżywać. Powiedziałem mu raz po tym jak na mnie krzyczał i mnie bił, że to nie moja wina, że jego matka zmarła i ma przestać się na mnie wyżywać. On powiedział, że jeszcze tego pożałuję. Już kilka razy chciał mnie napaść, ale za każdym razem byłem z rodzicami. Dziś mu się udało.
- A nauczyciele nic z tym nie robili?
- Robili. Był u psychologa ale to na nic.
Już wchodziliśmy do lasu, właśnie tam chciałem zaprowadzić Roxie.
- Teraz moja kolej z pytaniem.- zacząłem - jak się okazało, że nic mi nie jest powiedziałaś, że nie zniesiesz utraty jeszcze jednego przyjaciela. Już kiedyś jakiegoś straciłaś?
Roksana wzięła głęboki wdech, głos jej drżał. Schowała twarz w dłonie i zaczęła płakać. Powiedziałem, że nie musi mi tego mówić, że przepraszam. Ona się uparła, że musi być fair. Staliśmy w środku lasu. Przytuliłem ją.
- Kiedyś miałam przyjaciela. Przyjaźniliśmy się od przedszkola. W szkole, w czwartej klasie, pewien chłopak mnie popchnął, a Filip, ten przyjaciel, powiedział mu że ma mnie zostawić. Zaczęli się bić, tak na poważnie. Filip po tym wszystkim trafił do szpitala, bo miał duże obrażenia głowy. Po kilku dniach...- głos jej się załamał i wtuliła się jeszcze bardziej we mnie - zmarł.
Roxie wybuchła płaczem. Cała się trzęsła. Gdy się już uspokoiła, dodała:
- On był dla mnie jak brat.
Przytuliłem ją. Poczułem się bardzo przyjemnie trzymając ją w ramionach. Zaczęła drżeć jeszcze bardziej.
- Zimno ci?
Potaknęła.
- Chcesz moją bluzę?
- Ale wtedy ci będzie zimno.
- Mogę ci dać. Mi jest ciepło.
Roksana oderwała się ode mnie, a ja dałem jej bluzę. Założyła ją. Cicho powiedziała ,, dziękuje".

Roksana

Daniel zaprowadził mnie do jakiegoś domku na drzewie.
- Co to jest? - spytałam.
- Kiedyś to zbudowałem. Miałem fazę na jakiś film gdzie dzieci się spotykały w takim domku.
- A to jest trwałe?
- Tak. Chyba... Chodź, wejdźmy. Jest coś co chcę ci pokazać.
Weszliśmy. Potem przeszliśmy przez okno, po jakimś drzewie. Wdrapaliśmy się na jakąś gałąź.
- Spójrz. - powiedział - to chcę ci pokazać.
Odwróciłam się i zobaczyłam.
- To... To jest piękne.
Widok z gałęzi był niesamowity, było widać cały Mińsk. Siedzieliśmy sobie i zaczęliśmy rozmawiać o naszym rodzeństwie. Brat Daniela jest tak samo denerwujący jak mój.
- Dobra - powiedział Daniel - za godzinę kolacja. Wracamy?
- Okej.
Dokładnie gdy zeszliśmy z drzewa zaczął padać deszcz. A chwilę potem porządnie lać. Biegliśmy do hotelu. 

DAXIE❤️ Roksana Węgiel i Daniel Yastremski ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz