Rozdział 14

412 6 9
                                    

Mama Daniela

Daniel przyleciał do Polski po to, żeby się zobaczyć z Roksaną. My z jej rodzicami się umówiliśmy do teatru, lecz dzieci o niczym nie wiedzą. Mark został w hotelu, nie będzie się nudził, bo ma tam już kolegów i dobrą opiekę.
Nareszcie przyjechali. Przywitaliśmy się i zaczęliśmy rozmawiać. Jest okres świąteczny, więc wszędzie stoją wielkie choinki, renifery i inne ozdoby. Weszliśmy do teatru i zajęliśmy miejsca. Sztuka się dosyć szybko zaczęła.

Seans był ciekawy. Wyszliśmy z sali zachwyceni.
- To co, Tamara? Przyjedziecie do nas? - spytała Edyta.
- Chętnie. Alex? Co ty na to?
- Dobra. Tylko musimy pojechać po Marka do hotelu.

Tata Roksany

Przyjechaliśmy do domu o 23:17. To co zastaliśmy było niesamowitym zjawiskiem: moja mama śpiąca na kanapie w salonie przy telewizorze, na stole stał jakiś jej wypiek. Poszliśmy na górę, żeby zajrzeć do dzieci, a tam cała trójka śpi na łóżku Roksany. Daniel obejmujący moją córkę, a na jej kolanach Maks. Niby złamali obietnice, ale widać było, że nie zrobili tego świadomie.
Wszyscy się zmieścili w naszym domu, więc mogłem spać spokojnie.

Roksana

Rano obudził mnie Maks. Powiedział, że mama woła na śniadanie. Buziakiem obudziłam Daniela. Wyglądał tak śmiesznie, gdy wstał! Zeszliśmy na dół. Tam o dziwo zastaliśmy rodzinę mojego chłopaka. Było to bardzo zaskakujące, ale w końcu usiedliśmy do stołu, żeby zjeść śniadanie. Ktoś zadzwonił do drzwi.
- Ja otworzę. - powiedziałam i poszłam do wejścia.
Przed drzwiami stał jakiś facet.
- Roksana Węgiel, tak. - zapytał.
- Owszem. W czymś mogę pomóc?
- Czy możemy porozmawiać? Mam pewną ofertę.
- Jasne, zapraszam. - uśmiechnęłam się.
- Nie lepiej pójść na spacer?
- Tato, mogę?
- Tak, tylko wracaj szybko. - pozwolił mi mój ojciec.
Pobiegłam się szybko ubrać. Nałożyłam czarne legginsy i szarą bluzę. Szybko zbiegłam na dół.
- To ja idę. Pa!
- Pa!
I wyszłam na ogródek, gdzie czekał na mnie koleś od oferty. Wyszliśmy poza mój teren i chodziliśmy po miasteczku. Mówił coś o jakimś studio, nagraniach, płycie, aż nagle od tyłu ktoś mi zakrył usta. Ten facet, co niby miał dla mnie pewną ofertę, zarzucił mi worek na głowę. Czułam jak mnie ktoś podnosi i wsadza do jakiegoś pojazdu. Szarpałam się oczywiście, ale to na nic. Starałam się krzyczeć i wydawało mi się, że nikt mnie nie słyszy, ale wtedy usłyszałam panią Zosię, sprzedawczynię w sklepiku na mojej ulicy i moją sąsiadkę ( bardzo ją lubię ). Coś krzyknęła, ale po chwili jej głos się oddalał, aż w końcu znikł. Ostatnią rzeczą, którą słyszałam poza głośnym turkotem, były zatrzaskujące się drzwi. Usiłowałam zdjąć z siebie wór, ale trudne to było po omacku. Po wielu próbach jednak mi się udało. Odkleiłam taśmę z ust i się rozejrzałam. Siedziałam w rogu ogromnej ciężarówki. W środku było dosyć ciemno, lecz mogłam dostrzec wielkie drewniane skrzynie, które przy zakrętach jeździły po kabinie. Nagle, przypomniało mi się, że przecież miałam telefon, lecz gdy sięgnęłam do kieszeni, nic tam nie znalazłam. Nerwowo sprawdziłam każdą kieszeń, ale tam nadal nic. Skulona siedziałam tak całą podróż, która nie trwała bardzo długo. Potem jeden z mężczyzn związał mi ręce i wyprowadzał z ciężarówki trzymając mnie za ramię. Przy wyjściu z niej dołączył ten drugi i złapał moje drugie ramię. Szliśmy w stronę jakiegoś ogromnego białego domu. Jego kolor był widzialny tylko w niektórych miejscach, bo budynek był brudny i niezadbany. Mężczyźni wprowadzili mnie do niego. Po zamknięciu drzwi odwiązali sznur, którym miałam zawiązane ręce. Dalej mnie prowadzili. Szliśmy długim korytarzem, gdzie chyba kiedyś wisiały obrazy, ale teraz wiele z nich pospadało albo wisi krzywo. Dotarliśmy do jakiegoś niewielkiego pokoju, gdzie na bujanym krześle siedział stary schorowany mężczyzna.
- Jesteśmy tato. - powiedział jeden z porywaczy.

DAXIE❤️ Roksana Węgiel i Daniel Yastremski ❤️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz