#summerwatt na tt!
Halo, halo, gdzie są moi kochani czytelnicy?:) Zgłaszać się!
Potraktujcie ten rozdział jako prezent na wielkanoc! Mam nadzieję, że ja od was dostanę duży odzew!:)
Ps. Notka pod rozdziałem jest do przeczytania. Rozdział nie sprawdzony, przepraszam za możliwe błędy.
Miłego czytania!xx
_____________
Mogłam sprawiać wrażenie pewnej siebie. Pewnej swojego ciała, charakteru, życia. Ludzie z mojego otoczenia prawdopobnie odbierali mnie jako zapatrzoną w siebie, bogatą i z kompletną rodziną dziewczynę, która jedyne co robiła to rzucała sarkastycznym uwagami na prawo i lewo, próbując przy tym pokazać jaka zbuntowana i wkurzona na cały świat była.
Nigdy nie należałam do najgrzeczniejszych. Od dzieciaka rodzice mieli ze mną większy problem niż z moim bratem. Zawsze byłam zbyt pewna siebie, arogancka i bezczelna. Lubiałam dogadywać i śmiać się z innych, słabszych od siebie. Nienawidziłam pokazywać ludziom swoich słabości, tego jaka naprawdę byłam. Mało kto to wiedział. Osoby, które wiedziały o mnie wiele, jako o prawdziwiej mnie, mogłam policzyć na palcach jednej ręki.
Często obrywało mi się za niewyparzony język i za bycie magnesem na kłopoty, w które od trzynastego roku życia wpadam jak śliwka w kompot. Bywały momenty, w których dyrektor miał na szybkim wybieraniu numer do mojej mamy. Śmieszne co?
Mimo pogróżek o szkole z internatem, kilku siniakach, które sobie nabiłam przez kłopoty i co piątkowych wizytach u psychologa, niczego się nie nauczyłam. Nigdy nie słuchałam, gdy mama mówiła, że powinnam się trzymać od obcych ludzi z daleka, a tym bardziej miałam w dupie, gdy ojciec powtarzał, żeby nigdy nie pić samej i chodzić po mieście po nocach.
Dlatego mając teraz niecałe osiemnaście lat, siedzę na podłodze przed lustrem w swoim pokoju, wpatrując się w swoje żałosne odbicie, w którym nie widziałam niczego innego oprócz ogromnego zażenowania i kretynizmu w jednym. Moje życie było jednym wielkim żartem.
— Kiedy ty się w końcu nauczysz? — mruknęłam do siebie, kręcąc głową.
Westchnęłam ciężko, zwilżając końcem języka swoją dolną wargę. Zerknęłam na telefon, którego wyświetlacz po raz kolejny zaświecił się, sygnalizując nową wiadomość. Prawdopobnie tysięczną tego ranka.
Niechętnie sięgnęłam po urządzenie, odblokowując go odciskiem palca. Uniosłam brew ku górze, gdy zorientowałam się, że każda wiadomość należała do nieznanego numeru. Mimowolnie wywróciłam oczami, kasując je wszystkie. Zazwyczaj są to wiadomości od sieci, czy kuriera, a naprawdę nie lubię mieć syfu w wiadomościach. Gdy pozbyłam się zbędnych dla mojego telefonu rzeczy, wstałam z dywanu, wzdychając ciężko po raz kolejny. Ostatni raz rzuciłam okiem na siebie w lustrze, po czym z grobowym wyrazem twarzy, wzięłam torbę z łóżka i wyszłam z pokoju.
Mozolnym krokiem zeszłam ze schodów, kierując się do kuchni, w której jak co rano, zastałam swoją niczego nieświadomą rodzinę. Standardowo zajęłam swoje miejsce obok taty, a na przeciw Jake'a, splatając ręce na klatce piersiowej ze wzrokiem wbitym w talerz, na którym jak narazie znajdowała się pustka.
— Oh, jesteś jakieś piętnaście minut wcześniej na śniadaniu. W końcu nauczyłaś się wstawać za pierwszym budzikiem, czy jesteś chora? — zapytała moja mama, nie kryjąc zaskoczenia w głosie.
— Ta. — zbyłam ją, nie zmieniając swojej pozycji.
Oczywiście było to kłamstwo, ponieważ odkąd wróciłam do domu nie mogłam zmrużyć oka. Przez cztery dni z rzędu wgapiałam się w ścianę, ignorując wszystkich i myśląc nad tym jak bardzo moje życie ssie. Moja matka nie musiała o tym wiedzieć.
CZYTASZ
SUMMER
Ficção Adolescente- Zgadnij, kto wyświetlił mi się w proponowanych. - Twój stary? - Nathaniel Parker. _______________ WIEM, że na początku jest niezły cringe, ALE rozdziały po zakończeniu będa zmienianie, więc nie przekreślajcie na samym starcie proszę. Nie pożałujec...