Zaskakujące Południe

17 0 0
                                    

Na wieży spędziliśmy jakąś godzinę a później

                    Will wynają wielką limuzynę od BMW która miała całkowicie przeszklony dach. Autko było białe z czarnymi felgami miało też jakiś tam znaczek M. Will coś tam mówił że to jakaś sportowa wersja tego samochodu, pewnie tak jest. Nie wiem nie znam się na tym. Wsiedliśmy i wyjechaliśmy z miasta. Jechaliśmy bocznymi drogami, unikając autostrad za wszelką cenę. Opłaciło się może podróż zajęła parę godzin dłużej ale za to widzieliśmy krajobrazy jakich pewnie już długo po powrocie do USA nie zobaczymy. Malutkie miasteczka przez które przejeżdżaliśmy były urocze, wyglądały tak jakby czas tam się zatrzymał w latach 90-tych. Wszystkie budynki były świetnie zachowane, każdy miał przepiękny ogród, oraz przy paru domach były wielkie winnice. Po dosyć długiej trasie wylądowaliśmy na południowym wybrzeżu Francji. Była to dokładniej Nicea. Urocze "malutkie" miasteczko. Podjechaliśmy pod jakiś dom który stał nad samym morzem. Will powiedział żebym się rozgościła. Był to dom jego rodziców, niestety nie ma już ich z nami. Zginęli podczas wypadku na niemieckiej autostradzie przez kierowcę który zajechał jego tacie drogę ostro przy tym hamując. David czyli tata Willa nie miał w ogóle możliwości reakcji. Przywalił w tył samochodu który go wyprzedził i obydwa samochody dachowały. Niestety Audi rodziców wpadło na przeciwległy pas uderzając w ciężarówkę. Oboje zgineli na miejscu. Widziałam że Will posmutniał. Przytuliłam mojego kochaniego i zaproponowałam mu wyjście do miasta. Spojrzał na mnie szklistymi oczami, zgadzając się jednocześnie.

20min później

                        Właśnie wsiadaliśmy do samochodu gdy nagle ktoś wjechał na działkę i zaparkował nieopodal nas. Była to czarna limuzyna chyba mercedes ale pewna nie jestem. Wysiadł z niej jakiś gość ubrany w czarne jansy z koszulą w tym samym kolorze. Na nadgarstu można było zauważyć zegarek natomaist na twarzy widniały zerówki dopasowane kolorystycznie do zegarka. Bardzo się zdziwiłam gdy nieznajomy przywitał się z nami równocześnie podchodząc do nas. Uścisną najpierw Willa a potem mnie. Will zdziwił się najpierw, ale po chwili gdy nieznajomy zaczą opwiadać o tym jak się dowiedział że jesteśmy w francji a potem wspomniał o tym jak to z Willem byli przyjaciółmi za czasów szkolnch. Po tych słowach ciemno-włosy uśmiechną się i powiedział niepewnie Vincent? to ty? Nieznajomy przytakną uśmiechając sie jednocześnie. Po paru chwilach Vincent i Will zaczeli rozmawiać, zapominając całkowicie o mnie. Will dopiero zwrócił uwagę kiedy głośno chrząknełam. Spojrzał na mnie a ja zrobiłam dosyć wymowną minę. Mój kochany przypowmniał sobie o tym że mieliśmy jechać do miasta. Przeporsił Vincenta, wymienili się numerami telefonu i pożegnali. Blondyn oddalił się, wsiadł od samochodu i odjechał. Mrugając jeszcze światłami awaryjnymi na pożegnianie. Przytuliłam mojego misia i wspomniam że pora jechać. Will przytakną i po chwili oboje siedzieliśmy już w naszym BMW. Po prau minutach drogi i szukania miejsca parkingowego byliśmy w centrum Nicei. Było to małe nabrzeżne miasteczko, skąpane w blasku latarni wyglądało bajecznie. Niestety na zachód słońca już się spóźniliśmy ale ciemno-włosy mnie pocieszał. Wspominając że zobacze go jeszcze na pewno. Po tych słowach zadzwonił telefon Willa, był to Vincent. Zaprosił nas do siebie na domówkę. Will nic nie powiedział spojrzał na mnie po czym się zgodził. Nie byłam z tego powodu zadowolona ale ciemno-włosy zapewnił mnie że będzie dobrze. 

                      Wsiedliśmy do samochodu i po jakiś 30min dorgi byliśmy pod domem blondyna. Była to piękna duża Willa w całości utrzymana w tonaci bieli i czerni z elementami żółtego. Cechą szczególną jaka bezwzględnie przyciągała uwagę były to ogromne szyby na froncie. Na początku myślałam że intymności to one na pewno nie zapewniają. Dopiero po chwilil spostrzegłam że najbliższy sąsiad mieszka około kilometra od domu, natomiast Vincet powiedział jeszcze że są to lustra weneckie. Czyli on z środka widzi wszystko ale ktoś z zewnątrz nic nie zobaczy. Dlaczego mówię że nie miał sąsiadów a no wszystko dlatego że willa położona była na wysokim wzniesieniu z którego było widać nawet morze. Will zaparkował na podjeździe i weszliśmy do środka. Co mnie zaskoczyło to to iż kolorystyka była bardzo podobna do tego co mamy u nas w domu w USA. Wszystkie główne pomieszczenia zachowane były w kolrystyce kontrastu białych ścian i mebli z czarną podłogą. Prześliśmy przez dom wchodząc tym samym do wielkiego ogrodu. Był on w świrtnym stanie tak jak całą willa. Trawnik był soczyście zielony a nad nim wznośiły się wielkie stare drzewa z bogatą koroną. Na krańcu ogrodu zauważyłam rozwieszony hamak, natomist w południowej części stała niewielka drewniana altana a przy niej miejsce na ognisko. W altanie siedził Vincent. Z racji tego że przyjechaliśmy przed czasem była chwila aby porozmawiać na spokojnie. Usiedliśmy z blondynem i zaczeliśmy rozmowę. Na początku byłam nieco speszona nową sytuacją, ale po paru chwilach poczułam się pewniej i również włączyłam się do rozmowy. Wybrałam idealną chwilę gdyż Vincent akurat zapytał jak się pozaliśmy. Zanim mój kochany zdążył coś powiedzieć ja się wtrąciłam i zaczęłam opowiadać.

Ty&JaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz