- Niżej na nogach! - Krzyknęła - Już dawno leżałabyś na ziemi gdybym była wrogiem!!!
Whirlwind zniżyła się do postawy bojowej. Patrzyła się trochę zmieszana na ciemno niebieską klacz.
Minęły już trzy lata odkąd ona i DarkShadow dołączyły do wojska. Widać instynkt wojownika płynie w żyłach ich rodziny. Przynajmniej tak myślał Tornado....
Shadow została mianowana na prawą rękę kapitana po tym, jak poprzedni zastępca zginął w starciu z armią Króla Sombry. Niektórzy nie zgadzają się z tą decyzją. Większość uważa, iż to Kato powinien zostać zastępcą. Jednak Tornado trzyma się swoich decyzji i trudno je zmienić.
- Na co czekasz?!? -
DarkShadow zaczęła machać z niecierpliwości ogonem.
-Zaraz tu korzenie zapuszczę. -Kontynuowała - Bierz ten miecz i pokaż mi co umiesz.Jasno niebieska klacz chwyciła magią swój żelazny miecz i ruszyła w stronę Ciemnego pegaza. Gdy jednak chciała wykonać pierwszy atak, jej broń została wytrącona i wbita w drzewo.
Whirlwind skuliła uszy z frustracją.- Jak ja mam cię zaatakować, jeśli nie dajesz się do siebie podejść?!? - Krzyczała. - Czy w walce są o tym jakieś zasady???
-W walce na śmierć i życie nie ma zasad. - Odparła Shadow.
Podeszła potem do drzewa, gdzie został wbity miecz jej siostry.
Wyjęła go i kopnęła w stronę klaczy.Whirlwind podniosła broń i schowała ją do pochwy doczepionej do jej zbroi.
- Nie wiem po co te lekcje walki. -Mruknęła - Nigdy mi się to do niczego nie przyda. I tak jestem tylko medykiem.
- Jeszcze podziękujesz DarkShadow za uratowanie ci życia.
Tornado stał nad nimi. Wpatrywał się z ciepłym uśmiechem na klacze.
- Dzień dobry ojcze! - Powiedziała zadowolona Shadow.
- W pracy jestem dla ciebie Kapitanem, nie tatą.
- To Witaj mój Kapitanie, o Kapitanie!! - Wypowiedziała te słowa z dużą ironią w głosie.
Ogier przewrócił tylko oczami i spojrzał się na Whirlwind.
-Powinnaś być dla niej wdzięczna, że chce cię czegoś nauczyć. A co do ciebie. - Jego wzrok padł znów na ciemno niebieską klacz. - Nie masz lepszych rzeczy do roboty? Wiesz, ile dokumentów musisz dziś załatwić?
Idź bo cię noc z nimi zastanie.DarkShadow zrobiła zniesmaczoną minę i zwróciła się w stronę zamku.
Ogier poszedł za nią, by dopilnować, że tam w ogóle dojdzie.
Wind została sama.***
Słońce świeciło jasno i ciepło w letnie popołudnie. Ptaki śpiewały i kwiaty kwitły. Whirlwind, trochę sfrustrowana, przechadzała się spokojnym krokiem do miejsca, gdzie trenowały wilki.
- Cześć Ww!
Obok niej szedł Bolt.
Ogier dołączył do wojska prawie w tym samym czasie co ona. Szybko zawiązali przyjaźń i byli prawie nierozłączni.
-Coś się stało?
- Nic. - Skłamała. - Idę sprawdzić co
porabiają wilki.- Pójdę z tobą, bo narazie nie mam co robić a trening mam dopiero o 15.
- Nie ma sprawy...
Gdy dotarli do miejsca treningowego Feather kończył przebiegać przez tor przeszkód.
- STOP! - krzyknął RedThunder. Alfa pilnowała przebiegu „zajęć".
- 30,8 sekund!Szary basior zeskoczył z toru dysząc.
Pomiędzy wilkami słychać było szepty.- Jak on tak szybko pokonuje ten tor?
- Przecież jest ślepy!
- Napewno dostaje fory.
Feather nie zwracając uwagi na swoich rówieśników usiadł i owinął łapy ogonem.
- Świetna robota! - Krzyknął Bolt.
- Dziękuję!! - Odpowiedział obojętnym tonem.
Treningi wilków trwały długo. Dokładnie 2 godziny. Każdy z nich radził sobie doskonale na torze. Whirlwind dobijał ten widok. Wiedziała że nigdy nie będzie tak dobra jak inni. Jedyne co jej zostało to zioła i maście których nazwy musi znać na pamięć.....
********
CZYTASZ
Whirlwind's Backstory
FantastikA co gdyby wojsko w My little pony faktycznie było użyteczne... ?