7

909 98 62
                                    

Dean niejednokrotnie współpracował już z Casem, jednak nigdy nie byli nikim więcej niż przyjaciółmi. Teraz sytuacja była jednak nieco inna - byli parą. Nigdy nie współpracował z nikim, z kim łączyło go coś więcej. To było dziwne. Ale i na swój sposób podniecające i sprawiające, że chciał wypaść jak najlepiej - aby popisać się przed Casem. Tak... to zdecydowanie był jego główny cel w tej sprawie. 

Nie żeby Castiel nie wiedział jakim Dean jest dobrym łowcą - latami przecież obserwował jego i Sama w pracy, ale to było co innego. Dean chciał po wszystkim usłyszeć z jego ust, że dobrze się spisał, że jest z niego dumy... nie żeby od taty też nie chciał usłyszeć podobnych słów, ale po prostu zdanie Casa było teraz dla niego ważniejsze. Tak kilkukrotnie.

No i nie mógł ukryć, że widok Castiela bez trenczu, a w samym garniturze bardzo mu się podobał - anioł wydawał się być zdecydowanie przystojniejszy w tym ubiorze. Ale jednak z trenczem łączył go ogromny sentyment, który sprawiał, że nie chciał, aby Cas pozbywał się go na zawsze. 

Kiedy pierwszy raz się poznali - Cas był w trenczu.

Kiedy pierwszy raz uwierzył, że Cas naprawdę jest po ich stornie - był w trenczu.

Kiedy Cas umierał za walkę po ich stronie - był w trenczu. Za każdym razem.

Kiedy Cas ocalił go przed głupotą życia, jaką byłoby oddanie się Michałowi - był w trenczu.

Kiedy walczyli ramię w ramię, ratując świat - był w trenczu.

Kiedy pierwszy raz go pocałował - był w trenczu.

Kiedy wyznali sobie uczucia - był w trenczu.

Kiedy zdecydowali, że będą razem - był w trenczu.

A to tylko nielicznie, jedne z najważniejszych chwil, które wspólnie spędzili. Wiedział, że było tego znacznie więcej, ale nie sposób spamiętać i zliczyć tych wszystkich chwil. To było kilka naprawdę dobrych lat. Kilka najlepszych lat jego życia. 

Owszem - mieli gorsze chwile, w których Cas też nosił trencz, jak na przykład wtedy, gdy postanowił zostać nowym Bogiem i wpuścił do ich świata lewiatany. To, jak trafili do Czyśćca... Czyśćca chyba nie da się wspominać dobrze, bo jedyne co było tam dobre to Benny. 

- Cholernie przystojnie wyglądasz - pochwalił anioła, kiedy wysiedli już z samochodu, aby przesłuchać staruszkę, która znalazła jedno z ciał.

Cas spojrzał na Deana nieco speszony, nieco zarumieniony. 

- Dziękuję - powiedział niepewnie.

Winchester zaśmiał się cicho.

- Jesteś uroczy, gdy się peszysz.

- Nie jestem uroczy - powiedział stanowczo Cas.

- Tak tak...

Dean zapukał do drzwi, które po chwili się otworzyły.

- Dzień dobry - zaczęła kobieta.

- Dzień dobry - odparł Dean, wyjmując swoją podrobioną legitymację FBI. - Agent Taylor i mój partner agent Jones - wskazał na Casa, który oczywiście pokazał swoją legitymację do góry nogami, więc Dean szybko mu ją poprawił. - Chcielibyśmy zadać pani kilka pytań w związku ze śmiercią pani Randall.

Kobieta skinęła głową.

- Panowie wejdą - zaproponowała od razu kobieta, uchylając szerzej drzwi i wpuszczając ich do środka. - Napiją się panowie kawy? Herbaty?

- Poprosimy herbatę - odparł od razu Dean, patrząc wymownie na Castiela, który chciał coś powiedzieć, jednak po tym spojrzeniu szybko zamilkł.

Usiedli przy stole w kuchni, gdzie starsza pani zaczęła opowiadać historię życia jej... synowej, która okazała się być znalezioną przez nią ofiarą.

Opowiadała o tym, jak poznali się z jej synem, jak jeszcze wtedy młody mężczyzna się jej oświadczył, jak stracili dziecko - córkę Kearę, jak przeprowadzili się do niej, bo nie mogli poradzić sobie ze stratą i dopiero po blisko dwóch godzinach przeszła do konkretów.

Normalnie Dean pewnie przerwał by jej już na początku, ale obecność Casa sprawiała, że chciał być inny niż zawsze - skoro kobieta o tym mówiła, widocznie potrzebowała kogoś, komu mogłaby o tym opowiedzieć. No i zawsze była jakaś minimalna szansa, że w ten sposób dostaną jakiś drobny szczegół w sprawie. Niestety po usłyszeniu całej historii przed opowieścią o tym jak kobieta znalazła jej ciało, okazało się, że żadnego szczegółu nie było. A przynajmniej jeszcze wtedy go nie zauważyli.

- Pamiętam jak Levi patrzył na Catherine, gdy się w niej zakochał - dodała kobieta na sam koniec, po czym wskazała na Deana. - Dokładnie tak jak pan na swojego partnera - teraz wskazała na Casa, na co obaj się wyprostowali. - Są panowie dla siebie kimś więcej?

Dean, chociaż zestresowany i spięty, mimowolnie się uśmiechnął i delikatnie przytaknął.

- Tak - przyznał. - Od bardzo niedawna, ale tak.

- Od razu widać - stwierdziła kobieta, również się uśmiechając. Miło... być może nawet zbyt miło.

Gdyby tylko Dean wiedział jak okropny błąd popełnił wyznając kobiecie jego najczulszy punkt.

N/A

No i po 2 tygodniach przerwy mamy kolejny rozdział. Akcja jak widać się rozwija... tak wstępnie myślę, aby zakończyć to opowiadanie na około 20 rozdziałach, aby niepotrzebnie go nie przeciągać - co Wy na to?


Heaven [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz