10

731 85 11
                                    

Sam postanowił jednak zostać z ojcem i Williamem, aby domknąć sprawę. Wiedział, że z Deanem prędzej czy później się dogadają. Poza tym, razem z Casem, zasłużyli na odrobinę spokoju.

We trójkę, z tatą i Williamem, nie spali natomiast całą noc, próbując przeanalizować wszystko jeszcze raz, tym razem staranniej - coś musieli przeoczyć. Nie udało im się jednak dojść do tego, co im umknęło.

Im bardziej Sam poznawał Williama, tym bardziej go lubił. Owszem, to było dziwne - widzieć swojego ojca z innym mężczyzną, ale można było z czasem się przyzwyczaić i Sam wierzył, że tak właśnie się stanie. Jemu było nieco lżej, bo praktycznie nie pamiętał mamy - zginęła, gdy był jeszcze w kołysce. Dean natomiast pamiętał ich mamę, pamiętał to szczęśliwe życie rodzinne, które los dał mu na cztery lata - dla niego to musiało być cięższe. No i cała ta sytuacja z Casem... Sam rozumiał, że jego brat potrzebuje czasu. Nie chciał jechać do Jody tylko po to, aby się z nim pokłócić. 

Gdyby Dean był teraz sam, zastanawiałby się nad jazdą po niego. Ale Cas był przy nim, a to sprawiało, że Sam był spokojny o brata - anioł nigdy by go nie skrzywdził i doskonale o tym wiedział.

Szczerze mówiąc Sam miał nadzieję, że Dean i Cas wrócą za parę dni i między nimi wszystko będzie już ułożone. Nikt nie zasługiwał na szczęście bardziej niż Dean, a to Cas był tym, który mógł mu to szczęście w końcu, po wielu latach cierpienia, dać.

- Sam? - powtórzył po raz kolejny John, wreszcie wyrywając syna z zamyślenia.

- Hm? - spytał nieco zdezorientowany.

- Nad czym tak się zamyśliłeś?

- Zastanawiam się co robią teraz Dean i Cas.

John spojrzał poważnie na swojego młodszego syna.

- Jeśli chcesz do nich jechać, zrozumiem.

Sam szybko pokręcił jednak głową.

- Chcę zostać - zapewnił. - Oni też potrzebują czasu, aby sobie to wszystko poukładać. Długo to przed sobą ukrywali.

Mężczyzna przytaknął.

- Jak uważasz. 

- Też mi się wydaje, że potrzebują kilku dni - wtrącił William. - Wrócą, gdy będą gotowi.

Sam spojrzał wdzięcznie na Williama. Doskonale wiedział, że ojciec nie odpuściłby, gdyby nie on.

- Skoro tak uważacie... - westchnął John. - Może spróbujmy jeszcze raz wszystkich przesłuchać? - zaproponował.

- Chyba nie mamy innego wyjścia - odparł Sam. - Ktoś mógł sobie o czymś przypomnieć. 

- Albo zacznie gubić się w zeznaniach i wyjdzie na to, że kłamał - podpowiedział William.

- Na to też jest szansa - zgodził się John. - Zbieramy się?

Sam przytaknął i spojrzał na WIlliama.

- Jedziesz z nami?

Mężczyzna pokręcił głową.

- Powinniście spędzić trochę czasu razem. Zostanę w domu, zrobię obiad, bo pewnie będziecie głodni jak wrócicie. 

- Jesteś pewien? - upewnił się Sam.

- Nie widzieliście się latami, ja mam Johna na co dzień - odparł. - Spędźcie ten dzień razem. Nawet jeśli to będzie praca. Potrzebujecie tego.

Sam spojrzał na niego wdzięcznie po raz kolejny. Naprawdę zaczynał go lubić.

N/A

Przyznaję się, że zapomniałam o tym opowiadaniu. Wybaczcie.

Heaven [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz