11

705 78 9
                                    

Dean obudził się czując na sobie czyjeś spojrzenie i uśmiechnął się, widząc, że to Cas.

- Dzień dobry, Dean - powiedział tym swoim, typowym dla siebie głosem, co tylko rozczuliło Deana.

- Dzień dobry - odpowiedział z uśmiechem. - Patrzyłeś całą noc jak śpię?

- Obiecałem, że będę czuwać - przypomniał mu. - Więc czuwałem.

Dean uśmiechnął się szerzej.

- Naprawdę jesteś aniołem, Cas.

- Raczej marnym przykładem anioła...

- Nie o to mi chodziło - przerwał mu. - Opiekujesz się mną, jesteś dla mnie dobry. Ludzie mówią tak o tych, którzy o nich dbają i są dobrzy.

Anioł pokręcił głową.

- Nie wiem czy jestem dobry. Popełniłem dużo błędów...

- Każdy je popełnia - odparł Dean. - Spójrz na moje błędy. Mój największy doprowadził do złamania pierwszej pieczęci i początku Apokalipsy.

- Ale dzięki temu się poznaliśmy.

- Bo uratowałeś mnie z Piekła... Nigdy ci za to nie podziękowałem tak szczerze.

- Nie musiałeś - stwierdził Cas. - Twoja przyjaźń wystarcza mi na dowód wdzięczności.

- Teraz chyba coś więcej niż przyjaźń, co, aniołku? - spytał, łapiąc jego dłoń.

Anioł spojrzał na ich złączone dłonie i uśmiechnął się, po czym znowu spojrzał w oczy Deana.

- To wciąż dziwnie brzmi. Nazywanie cię kimś więcej...

- Jestem twoim chłopakiem, Cas. Dla mnie to też dziwne, ale chcę nazywać rzeczy po imieniu. Łączy nas coś więcej niż przyjaźń. Ja cię kocham i ty mnie kochasz...

- Wiem. Ale nigdy nie byłem z nikim z odwzajemnionych uczuć...

- Ja nie byłem z nikim od czasów Lisy, a poważne związki miałem dwa. Do trzech razy sztuka, tak? Ty jesteś tym trzecim i wiem, że nigdy już nie trafię na nikogo lepszego. Dlatego zdecydowałem się dać nam szansę.

- A dałbyś nam ją, gdybyśmy nie trafili na twojego tatę i Williama?

Winchester pokręcił głową.

- Nie wiem - przyznał. - Całe życie byłem w niego zapatrzony, słuchałem się go. Dlatego latami bałem się dopuścić do siebie samego myśl o tym, że mogę coś do ciebie czuć. Bałem się tych uczuć. Uciekałem przed nimi. Ale już nie chcę uciekać. Chcę zobaczyć ile możemy sobie dać. 

Anioł uśmiechnął się i spojrzał na niego zakochanym spojrzeniem.

- Kocham cię, Dean.

- Ja ciebie też.

- Powinieneś coś zjeść. 

- Powinienem wypić kawę.

- Zawsze możesz zjeść i wypić kawę - stwierdził Cas.

- Ale najpierw muszę się przebrać, nie chcę, żeby Jody widziała mnie w pidżamie. 

Anioł skinął głową.

- Dobrze - odparł, odsuwając się nieco, aby dać Deanowi miejsce na przebranie się.

- Podasz mi torbę? - spytał Winchester, zdejmując koszulkę.

Cas podał mu jego torbę i uśmiechnął się, widząc znamię na ramieniu Deana. To samo znamię, które powstało, kiedy składał jego ciało po ocaleniu go z Piekła.

- Nadal je masz?

I w tym momencie Dean zrozumiał, że coś jest nie w porządku. Znamię zniknęło jakiś czas temu, nad czym ubolewał, bo obawiał się, że to zerwało ich więź. Dlaczego więc teraz znowu się pojawiło? O co w tym wszystkim chodziło?

N/A

Bo ja zawsze muszę coś namieszać, co by nudno nie było...

Heaven [Destiel]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz