Zagubiony Kociak!

299 41 14
                                    

Ccino pov.

- Blue? - Sprawdziłem pod kanapą. Następna była kuchnia, ale i tam ani śladu. Szczerze mówiąc, jeszcze łudząc się, złapałem za saszetkę z przysmakami, na co wszystkie koty oczywiście wiernie przybiegły, aby dostać ''swoją część'' ale Blue ani śladu. Zaczynałem się coraz bardziej martwić, w końcu to był mały kociak, nie możliwe, aby nie przybiegł, gdy go wołam. Jeszcze przez chwilę z lekka maniakalnie nawoływałem mojego puchatego przyjaciela, mając nadzieje, że zaraz przybiegnie, jednak moje zaniepokojenie wzmożył jedynie widok otwartego okna. Teraz byłem przerażony nie na żarty. Nie mal natychmiast podbiegłem do okna. Widok jaki tam zastałem ani trochę.

mnie nie uspokoił. Moja dość małych rozmiarów paprotka była wywrócona, zaś ziemia rozsypana była dokoła.

Nie patrząc, na nic prawie upadając na schodach, zacząłem gorączkowo zbiegać z pierwszego piętra modlić się, aby nie zastać na dole małego truchła zwierzątka. Szczęście w nieszczęściu było takie, że na dole nie było ani śladu po moim kociaku. Nie wiedziałem już co robić, a w mojej głowie układały się najróżniejsze scenariusze. Nagle mnie olśniło, przecież gdyby mały kotek jakimś cudem dostał się tutaj zaraz obok ulicy, na pewno ktoś zwróciłby na niego uwagę. Nie tracąc czasu, rozpocząłem wypytywanie wszystkich przechodniów, jak i pobliskich sklepikarzy o Blue. Na moje nieszczęście, żadna z osób zdawała się nie widzieć małego białego kotka z niebieskie łaty.

- A ty Ccino nie miałeś czasem czerwonego kota? - Zapytała, Lea, wysłuchując mojej historii.

- Mam go nadal, ale znasz mnie przecież, na jednym by się nie skończyło. Tak czy inaczej, bardzo martwię się o Blue, naprawdę go nie widziałaś? - Dopytałem, przejeżdżając dłonią po karku.

- Niestety nie, a szukałeś w schroniskach? Może ktoś go znalazł i tam zawiózł?

- Jeszcze nie, dziękuje za radę. Pójdę tam poszukać, do zobaczenia Le! - Powiedziałem, biegnąc w stronę pobliskiego schroniska.

- Uważaj na siebie! Trzymam kciuki, że Blue...? się znajdzie! - Pożegnała się, machając w moją stronę przyjaźnie.

Może i miała trochę racji. W końcu jak się widzi kociaka na ulicy a dodatkowo prawdopodobnie całego ubrudzonego w ziemi, intuicyjnie powinno się oddać go w ''dobre'' ręce. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?! Podczas całej drogi, jaką była trwająca może dziesięć minut gonitwa, zdawałem się cały czas zamęczać o stan mojego kociaka. Niestety, gdy i tam dotarłem, nie uzyskałem żadnych konkretnych informacji o mojej zgubie. Byłem naprawdę zrozpaczony, w końcu koty były całym moim światem, a raczej ucieczką od wszystkiego. To dzięki nim moje samopoczucie było tak dobre. Świadomość, że jeden z moich ukochanych podopiecznych błąka
się po ulicy, albo i gorzej przyprawiała mnie o dreszcze. Jak mogłem do tego dopuścić.

Powinienem rozwiesić jakieś plakaty, może wtedy uda mi się go znaleźć? Może tak naprawdę ktoś, widząc mojego biednego Blue, postanowił się nim zając do czasu aż, nie zgłosi się właściciel? Była jeszcze nadzieja. Z nowymi pokładami determinacji, przyśpieszyłem kroku do swojego domu, przez co dotarcie na miejsce nie zajęło mi dużo czasu. Gdy zdecydowany chciałem otworzyć główne drzwi, usłyszałem dziwny hałas dobiegający z wewnątrz. Zamarłem. Słyszałem czyjś stłumiony głos, którego nie byłem w stanie rozpoznać. W sumie nie rozumiałem też nic z tego, co mówił, co jednak wcale nie uśpiło mojej czujności. Niepewnie otworzyłem drzwi. W korytarzu nie było nikogo, więc ostrożnie zamykając drzwi, zacząłem w jak najcichszy sposób przejść do najbliższego mi pomieszczenia, po drodze chwytając cokolwiek do obrony. Moją niezawodną bronią miała się okazać czarna parasolka, która w sumie jeszcze była nawet trochę wilgotna po ostatnim deszczu.

Kolejny hałas, no nie! Nikt nie będzie mi demolował mieszkania podczas mojej nieobecności. Pewniejszym krokiem udałem się w stronę salonu, z którego dochodził nieprzyjemny odgłos.

- Nie! Zostaw to...!

Chwytając mocniej, za uchwyt od parasolki postanowiłem w końcu zaskoczyć, niespodziewanych ''Gości'' gdy... Cóż, nie mogłem się spodziewać, że akuratnio w tym samym momencie ktokolwiek będzie wychodzić z salonu w moją stronę. Przy zderzeniu udało mi się jednak raz uderzyć napastnika, a przynajmniej tak mi się wydawało do czasu, gdy zrozumiałem, że nie spadłem tak, jak podejrzewałem. A zamiast tego kurczowo trzymając się swojej parasolki, byłem trzymany w pionie przez... Nightmare'a?
Cóż, nie trzeba było długo czekać, jak puścił on swoją macką parasolkę, przez co upadłem na ziemie.

- Chyba sobie żartujesz, że tym chcesz mnie zabić - Powiedział, pokazując na moją ''(nie)zawodną'' broń, którą teraz trzymałem w dłoniach.

- Night, co ty robisz u mnie w domu!? Nie masz pojęcia, jak się wystraszyłem... Myślałem, że ktoś mi się włamał do domu! - Powiedziałem, wstając i otrzepując się, nie minęła jednak chwila, jak kątem oka zobaczyłem dobrze mi znaną uroczą kocią mordkę. Nie trzeba było długo czekać, jak moje ruchy same przejęły nade mną kontrole i już po chwili trzymając na rękach Blue, zacząłem go przytulać.

- Tsa, nie ma za co. A ty lepiej pilnuj tych swoich ''rzeczy''.

- Jeju, Night nie wiem jak ci dziękować, nie masz nawet pojęcia, jak się o niego martwiłem - Powiedziałem, puszczając kociaka, który jak na zawołanie wesoło zaczął hasać po pokoju, zaś ja skupiłem swój wzrok na Nightmare'rze.
- Jak go znalazłeś?

Night, zamiast udzielić mi pełnej odpowiedzi, westchnął i wskazał palcem na kociaka, który zainteresowany macką mojego przyjaciela, zaczął wesoło podskakiwać, aby jej dosięgnąć.

- Samo się mnie uczepiło - Z jakiegoś powodu, jego zdenerwowana mina w połączeniu z lekkim obrzydzeniem skierowana w stronę wesołego Blue, sprawiła, że wybuchnąłem śmiechem.
- Nie śmiej się, tylko to ode mnie zabierz, zanim coś temu zrobię - Powiedział, wysuwają w moją stronę mackę, na której wisiał uczepiony pazurkami Blue.

- Tak, tak... - Powiedziałem, spokojnie zabierając kociaka. Mimo że Nightmare nie odnosił się przyjaźnie do kotów, to jednak miałem pewność, że nie zrobi im krzywdy. Albo przynajmniej tym moim, bo znałby konsekwencje.
- Chodź, zrobię ci chociaż kawę, za fatygę - Powiedziałem, łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę kuchni.

/////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////

I jak podobał się pierwszy oficjalny rozdział? (Liczę na szczerą krytykę, odnośnie zarówno fabuły jak i mojego stylu pisania)

- Rose

FluffyNight - Słodko/GorzkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz