12#Rose

38 2 0
                                    

Obudziliśmy się. Podnieśliśmy się z łóżka. Wtedy przed sobą ujrzeliśmy Granat. Wystraszyłam się.
-Granat! Wystraszyłaś nas! - powiedziałam.
-Przepraszam. Nie chciałam cię wystraszyć. - odparła Granat. - Chciałam z tobą pogadać, Stevonnie.
Usiedliśmy.
-Co się stało? - zapytała.
-W sensie? - odparłam zmieszana.
-Dziwnie się zachowujesz.
-Zachowujemy się dziwnie? Gdzie tam- uśmiechnęłam się nerwowo.
-My?
-Co?
-powiedziałaś Zachowujemy, a nie Zachowuje.
-A jaka to różnica? Mówimy znaczy mówię jak chcemy, znaczy chcę.
Zaczęłam się lekko pocić. Musieliśmy utrzymać fuzję, chcemy tego, znaczy chcę. Ugh. Co się ze mną dzieje?
-Stevonnie? - spytała zmartwiona Granat.
-Tak? - odparłam zmieszana.
-Co jest. Zachowujesz się dziwnie. Proszę powiedz.
Chciałam powiedzieć, ale nie zdążyłam. Weszła Tygryska.
-Hejka. Co tam? - spytała.
Nie odpowiedzieliśmy. Ja dopiero teraz zauważyłam, że się trzęsę. Uspokoiłam się. Zdobyłam się na lekki uśmiech.
-Hej. - odpowiedziałam. - Muszę coś załatwić. Pa!
I wybiegłam.
Granat
-To... Pa... Gdzie się śpieszy? -spytała.
Nie odpowiedziałam.
Myślałam o Stevonnie. Kiedy rozmawialiśmy trzęsła się lekko. Nie ze strachu. Wymuszała uśmiech, lekko się pociła.
Widać było, że forma jest nie stabilna, a Steven i Connie chcą ją utrzymać. Stevonnie zaczynała tracić osobowość. Mówiła w liczbie mnogiej. Ale czemu? Ich fuzja od samego początku była wyjątkowo stabilna. Co się zmieniło? Najgorsze, że już chciała mi powiedzieć, ale weszła Tygryska. A potem uspokoiła się, wymusiła uśmiech i wybiegła. Muszę ją spytać.
-Muszę iść. - Powiedziałam. Poszukam ich.
Stevonnie
Wybiegłam na plażę. Położyłam się. Nie może być tak dłużej. Widocznie musimy się rozdzielić. Nie jesteśmy stabilni. I wtedy zauważyliśmy Granat.
-Hej. - powiedziała i przysiadła obok mnie.
Nie odpowiedzieliśmy.
-Co się stało?
-Nie wiem czy powinniśmy jej ufać.
-Czemu?
Nie odpowiedzieliśmy.
Granat czekała. Potem chciała iść.
-Granat?
Odwróciła się.
-A co mówią twoje wizje? - spytaliśmy.
-Nie mam ich.
-Co?!
-Czerwona mi je blokuje. Nie ważne co zrobię... Nie mogę. Nasza przyszłość łączy się z przyszłością Czerwonej. Ona ją blokuje. Nic związanego z Czerwoną nie zobaczę. A ponieważ teraz tylko o nią chodzi, moja wizja zanika. Po pokonaniu też nic nie widzę. Bo przyszłość też ma związek z Czerwoną. Pokonamy ją albo nie. - Odpowiedziała Granat i znów usiadła.
- A co jakbyś jednak zobaczyłabyś przyszłość. Coś co jest ważne. Ale jeśli powiesz, może się zmienić. Powiedziałabyś? - spytałam
-Nie wiem. Nie wiadomo, czy by się zmieniło ma gorsze czy na lepsze. Bym poczekała i zobaczyła. - odparła.
-Dziękuję.
~~~
Zbliżała się noc. Poszliśmy więc spać. Ciężko było zasnąć, ale udało się.
Znowu coś zobaczyłam. Tylko tym razem coś innego. Przed nami pojawiła się Rose Kwarc.
-Cześć. - powiedziała. - Jesteście niesamowici! Popatrzcie na siebie! Fuzja jest niesamowita!
Szczególnie jak łączy się miłością. Nie ma nic piękniejszego.
Milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nie ważne. Nie dlatego tu jestem, Stevonnie. Przykro mi, że postawiłam cię przed trudnym wyborem. Ale żeby coś skończyło się dobrze, musi być najpierw ciężko. Sama musisz postąpić. Czego się posłuchasz. I komu powiesz. Twój wybór może mieć wielkie konsekwencje. Ale to dzięki wyborom kształtujemy swoją przyszłość. Jedno jednak powinniście wiedzieć. Nigdy, ale to nigdy, nie poddawajcie się.
- To naprawdę ty?
Zaśmiała się.
-A jak myślisz?
-Ja... To czuję.
Uśmiechnęła się.
- Masz rację. Ja wciąż jestem. Jednak tylko w pamięci. To ja ukazywałam ważne rzeczy. Steven miał częściowo rację. Kontaktował się ze mną często. I choć ma mój klejnot, jest sobą. To teraz i jego klejnot.
-Co mamy zrobić? - spytałam
-To nie ma znaczenia, co ja uważam, ważniejsze jest co WY uważacie. - odparła. - Musimy kończyć. Nie jesteście sami. I nigdy nie będziecie. Zawsze ktoś was będzie wspierał. I nawet jeśli tylko wy będziecie wiedzieć, to JA was będę wspierać. Zawsze.

Obudziłam się. Zeszłam na dół.
Na dole byli wszyscy.
Perła siedziała obok Tygryski.
-Już zaczęłaś jej ufać? - spytałam.
-Tak. Byłam zbyt nie wierna. Jej można zaufać.
No nie wiem...
Pamiętaj. Nie jesteś sama.
-Rose? - pomyślałam.
Tak.
Uśmiechnęłam się. I pierwszy raz od paru dni to był prawdziwy.
__________________________________
Mknę jak burza.
Next: w poniedziałek
Słów: 630
Bye!

StevonnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz