Connie
Obudziłam się bez nastroju. Z nikim nie chciałam gadać. Nikt mnie nie rozumiał... Dalej leżałam w łóżku. Zaczął dzwonić mi telefon. To Steven. Nie chciałam odbierać. Dzwonił tak z 7 razy. Za 8 odebrałam.
-Hej.
-Cześć Connie! Jak się czujesz?
-Tak se. - Nie chciałam dążyć rozmowy.
-Wyjdziemy gdzieś?
-Po co...
-Proszę.
-Ok...
Rozłączyłam się. Nie chciałam się z nim spotykać. Ale potrzebowałam tego.
Ubrałam się zwyczajnie. Jakieś jeansy i czarna koszulka. Włosy zostawiłam. Wyszłam. Poszłam na plażę. Zawsze się tam spotykaliśmy. On już czekał.
Uśmiechnął się na mój widok.
-Connie.
Przytulił mnie. A ja się zarumieniłam.
Po kilku godzinnej rozmowie było mi lepiej. Podobno klejnoty go nie śledziły, bo wszystkie wyruszyły na misję. I wtedy usłyszeliśmy teleporter. Szybko schowaliśmy się pod schodami. Oni zaczęli szukać. Kiedy wyszli za horyzont weszliśmy do domu. Steven stwierdził, żebyśmy gdzieś poszli. Włączyliśmy teleporter. Jedyne co mnie dziwiło, to czemu Granat tego nie przewidziała. A może przewidziała i zrobiła to specjalnie? Nie wiem.
Wtedy zobaczyliśmy piękną wyspę. Nie mogłam oderwać od niej oczu. Wokół było tak pięknie.
- Jak ją znalazłeś? - spytałam
-Kiedyś z klejnotami szukaliśmy zakażony klejnot , ale nie znaleźliśmy.
Zaczęłam się lekko denerwować. On to zauważył i od razu powiedział:
-Spokojnie! Ja z Larsem i Sadie go pokonaliśmy. Okazało się, że był niewidzialny.
Ulżyło mi.
Poszliśmy nad morze. Było piękne. Oczywiście wcześniej oznaczyliśmy miejsce teleportu. Uwielbiałam to miejsce. Uwielbiam survivale, więc tutaj stałam się wolna. Od razu mi się nastrój poprawił. W końcu zaczął się robić wieczór. A ja nie chciałam wracać. Steven stwierdził, żebyśmy zostali. Zgodziłam się z wielką chęcią.
I zostaliśmy.Spędziliśmy tak parę dni. Niestety coś się kiedyś kończy. Pojawił się klejnot. Był w cieniu, więc nie widzieliśmy dobrze. Nie znaliśmy go, ale byliśmy przyjaźnie nastawieni. Steven się nawet przedstawił. Jednak on nie odpowiedział. Klejnot wyłonił się ścienia. To była Akwamaryn.
-Rose! Znaczy Różowy Diamencie! Mam gdzieś kim jesteś! Ja pragnę zemsty!
To nas zaskoczyło. Akwamaryn wykorzystała moment i wyciągnęła różdżkę. Uwięziła mnie w niej.
-Zostaw ją!
-Bo co?
Steven nie ukrywał wściekłości. Strzelił tarczą w różdżkę, a ja upadłam. Miałam przy sobie miecz i zaczęła się walka.
-Czemu to robisz?
-Czemu?! Czemu?! Po tym jak przekonałeś wszystkie diamenty, ja zostałam olana. Byłam najlepsza! Miałam uznanie wszystkich! A ty mi to zabrałeś!
-Ale wiesz, że sama nie masz szans skoro po naszej stronie są diamenty? - stwierdziłam logicznie.
Ona się gorzko zaśmiała. Nie wszystkie.
Zamurowało nas. Jak to? Przecież Biała, Żółta i Niebieska są po naszej stronie. To kto niby?
Akwamaryn zauważyła nasze zakłopotanie.
- Wykonuje polecenia najlepszej Diament! Czerwonej Diament!
- Czerwonej diament? - spytaliśmy.
Ona nas zaatakowała.
-Jeszcze jedno! Czerwona Diament jest najstarsza. Jest starsza nawet od Białej. Ma umiejętność osłabiania i zwiększania mocy. Oczywiście kontrolować innych też potrafi. Tylko w porównaniu do Białej mocy, oni nie zmieniają koloru. - dodała z chytrym uśmiechem.
Przegrywaliśmy. I co teraz? Ja walczyłam mieczem, ale nie miałam już siły, Steven też już nie. Gdyby tylko tu ktoś z nami był... Byliśmy blisko przegranej. Kiedy Akwamaryn strzeliła we mnie mocą z różdżki Steven mnie popchnął i wtedy...Stevonnie
Pojawiłam się. Wygrywaliśmy. Kiedy wygraliśmy Akwamaryn się uwolniła i dodała:
-Mieliście szczęście dzięki fuzji! Jeszcze do was wrócę. I jeszcze jedno. Nikomu nie powiecie co tutaj zaszło.
-Co?
Strzeliła we mnie jakimś pociskiem. Upadłam.
Steven
Wstałem. Byłem wyczerpany. Co to był za pocisk?! Akwamaryn uciekła.
-Connie wszystko w porządku? -Spytałem.
-Tak- odpowiedziała.
Ja się uśmiechnąłem. Pomogłem jej wstać. I zaczęliśmy wracać.
Connie
Wróciliśmy. Klejnotem nie było. W sumie dobrze, bo co by powiedzieli na nasze rany. Weszliśmy do pokoju Stevena. Musieliśmy przemyśleć to i owo, zresztą czuliśmy się tam bezpieczni.
-To co teraz? - spytałam.
-Nie wiem... - odparł smutno -Jesteśmy sami. Nikomu nie możemy powiedzieć.
Uśmiechnęłam się.
-Mamy siebie. - stwierdziłam
On też się uśmiechnął.
__________________________________Ciąg dalszy pojutrze chyba
Słów: 642
I jak wam się na razie podoba? Staram się jak mogę. I narazie jestem zachwycona to książką 😉
To do pojutra!
CZYTASZ
Stevonnie
Fanfic/Steven Universe fanfiction/ Okładka zrobiona przeze mnie w aplikacji IbisPaint Było normalnie. Pokonana Biała Diament, która stała się dobra.Wszyscy myśleli, że to koniec. Ale to był początek nowych przygód! Connie pewnego dnia odkrywa w sobie c...