2. Jestem Alec...

3.2K 250 331
                                    

     Alec westchnął cicho obserwując brokatową postać w samym środku pomieszczenia. On sam stał tak, żeby nie było go widać, a skąd miał doskonały widok na to co dzieje się w pomieszczeniu. Schowany za framugą drzwi miał doskonały widok na mężczyznę. Idealnego mężczyznę. Alec westchnął tęsknie do swoich myśli i poczuł jak policzki palą go czerwienią.

     Był przegrany. Stał bojąc się wejść do pomieszczenia, gdzie miało odbyć się zebranie. W instytucie, tylko dlatego, że Magnus stał na samym centrum i rozmawiał ze swoimi znajomymi. Dziś miało odbyć się spotkanie odnośnie, nielegalnego handlu w podziemiach. Wiele towarów przenikało do świata przyziemnych. To było ważne, ponieważ zginęło kilka osób używając substancji niewiadomego pochodzenia, Jednak Alec był pewny, że jedyne co z dziś zapamięta, to w co jest ubrany Bane.

     – Dlaczego nie wchodzisz? – zapytał go jego ojciec, stając za jego plecami i zmuszając go do wejścia.

     Alec spuścił wzrok i patrząc na swoje buty, pomknął na lewo, gdzie zwykle zajmował miejsce na zebraniach. Minął biurko i stanął koło biblioteczki, próbując wtopić się w tło. Dopiero po dwóch minutach odważył się podnieść spojrzenie. Najpierw przeleciał wzrokiem po pomieszczeniu, a dopiero na koniec zerknął na czarownika.

     Magnus stał do niego tyłem i gestykulował rękami. Alec znał tę pozę, pojawiała się w momentach gdy mężczyzna był zaabsorbowany opowiadaniem jakiejś historii. Lewa noga był zgięta, a biodro wygięte. Oczy Aleca zawieszone były na pośladkach czarownika, opiętych w czarnych spodniach, ze srebrnymi paskami.

      – Bane, zaczynamy – wysyczała Maryse, wchodząc do środka i zamykając z trzaskiem drzwi.

     Magnus obrócił się w jej stronę, posyłając wymuszony uśmiech. Alec znał go doskonale, ponieważ kierowany był zawsze do jego rodziców. Nie obejmował oczu, a twarz czarownika wydawała się jakaś smutniejsza. Nie lubił tego uśmiechu, stokroć wolał ten którym obdarzał swoich znajomych. Szeroki, a jego oczy błyszczały tak jak brokat we włosach. Pojawiały się drobne zmarszczki wokół oczu i był jeszcze piękniejszy.

    Alec westchnął i oparł głowę o ścianę, stukając w nią po cichu głową kilka razy. Był skończony!

     Magnus tymczasem rozsiadł się w fotelu. Dwa górne guziki od kobaltowej koszuli, odsłaniały więcej karmelkowej skóry, niż było to dopuszczalne. Pobudziło to wystarczająco wyobraźnię Aleca, żeby nie mógł zmrużyć oka przez pół nocy.

     Już dawno zauważył, że Magnus ma delikatną skórę o pięknym śniadym odcieniu. Z pewnością była miękka, z daleka widać było że czarownik o nią dbał. Błyszczała delikatnie, od brokatu i z pewnością innych dziwacznych olejków Magnusa. Alec westchnął patrząc, na szyję i wyobrażając sobie jak sunie po niej językiem... jak smakowałby Magnus?

     Mięta czekolada... westchnął smętnie Alec, przypominając sobie swój ulubiony smak lodów. Gdyby tak... Magnus... jęknął cicho pod nosem, zażenowany swoimi myślami.

     Alec całe zebranie zerkał ukradkiem na Magnusa, zapisując pobieżnie przebieg zebrania. Znów przegapił całe spotkanie, skupiając się na czarowniku. Ale to było silniejsze od niego, widzieć jak Magnus zakłada nogę na nogę i przygryza wargę.

     A oni wymagali od Aleca skupienia! JAK?! Kiedy przed oczami jarzył mu się brokat.

     – Koniec, skończymy w przyszłym tygodniu! – Usłyszał głos ojca. Oderwał wzrok od łydek Magnusa i masakrycznie ciasnych spodni.

     Odepchnął się pośpiesznie od ściany, chcąc jak najszybciej wyjść z pomieszczenia i uwolnić się od słodkiej obecności Magnusa. Zawsze wymykał się pierwszy, nie chcą natknąć się na czarownika, bliżej niż to było konieczne. Z posępną miną prześlizgnął się między drzwiami i framugą. Zobaczy Magnusa dopiero na przyszłym zebraniu, będzie żył słodkim wspomnieniem przez kilka dni.

OBSESJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz