Alec miętosił w dłoniach twarde łodygi kwiatów. Znów padło na słoneczniki. Alec je uwielbiał (dop. podobnie jak autorka tego czegoś). Były śliczne, a żółty kolor to jego ulubionym i jakoś tak pasował do Magnusa.
Izzy była pomocna i jeszcze dziś z samego rana zaciągnęła go na zakupy, za nic nie dając się przekonać, że lepiej byłoby aby poszła sama. Alec bez skrupułów mógłby zostać w Instytucie, stresowałby się, a potem tylko założył sweter od siostry. Niestety, Isabelle pałała nieograniczonym entuzjazmem paplając o ciuchach dla niego i już w pierwszym sklepie wyłuskała mu różnicę pomiędzy błękitem pruskim, a cyjanem oraz pokazała mu szafran i magnete.
Alec zbladł, widząc wściekle różowy kolor. Magnus oszalał, podobnie jak jego siostra, próbując mu wmówić, że będzie idealnie. Na nic zdały się protesty, że błękit pruski nawet mu się podoba. Potem Alec doszedł do wniosku, że może Magnus zażartował, wiedząc, że Alec w życiu nie zgodzi się na coś tak ewidentnie nie alecowatego. Zrobił to tylko dlatego, żeby udowodnić, że może.
Teraz jednak czuł się okropnie koszmarnie. Sweter był różowy i inaczej nie dało się go nazwać. Ku uciesze Aleca nie był obcisły, tylko w miarę luźny i miękki. Rękawy były dłuższe ze ściągaczami, dekolt w delikatne V. W miarę pasował do jego czarnych spodni bojowych. Alec mógłby go nawet polubić, gdyby był czarny, a nie był.
Westchnął wchodząc na górę po schodach. Oto miał wymarzoną randkę, a ubrał się jak pajac. Izzy zażartowała nawet, że najlepiej byłoby gdyby ściągnął go tylko jak wejdzie. Alec posłał jej mrożące krew w żyłach spojrzenie. Jednak teraz ten pomysł nie wydawał mu się taki zły.
Wszedł na klatkę, gdzie znajdowały się drzwi do mieszkania Magnusa. Dębowe w majestatyczne wzorki, na środku wisiała plakietka z napisem "boski i niesamowity Magnus Bane", a pod spodem zawieszka z kotem. Alec westchnął nie wiedząc czym jest zestresowany, gdy tak stał, nie wiedząc co ze sobą zrobić, z drżącymi rękami, drzwi niespodziewanie się otworzyły.
– Cześć, słodki Nefilim – wymruczał Magnus, stojąc w drzwiach.
Alec zapragnął nigdy nie zdejmować kurtki.
– Hej – mruknął Łowca, przyglądając się czarownikowi.
Magnus miał na sobie turkusowe spodnie ze srebrnymi wzorkami, delikatnie opinające się na jego długich nogach. I koszulkę, tą którą dostał od Aleca- białą z Nyan Cat'em. I było na niej ciastko! Alec kompletnie o niej zapomniał, ale patrząc teraz na czarownika w niej, doszedł do wniosku, że pasowała do niego.
– Wchodzisz? – zapytał Magnus, gdy Alec dalej jak urzeczony wpatrywał się w mężczyznę.
Łowca ocknął się, posyłając Bane'owi lekki uśmiech.
– To dla ciebie. – Chłopak wręczył czarownikowi bukiet słoneczników. W chwili gdy Magnus odbierał prezent, musnął palce Alec'a. Policzki Łowcy natychmiast lekko pokraśniały.
– Dziękuję. Musisz lubić słoneczniki – zauważył Magnus, uśmiechając się.
Alec stracił rozum.
– Tak są... znaczy podobają mi się, a tobie nie? Izzy mówi, że nie pasują, a róże są bardziej wymowne i...
– Podobają mi się. Są stokroć piękniejsze niż róże – przerwał mu pośpiesznie Bane, gdy Łowca zaczął panikować. – Dziękuję.
Alec wstrzymał powietrze, gdy Magnus zrobił krok w jego kierunku lekko się pochylając. Ich oczy były na jednej wysokości, tak blisko, że oddechy mieszały się ze sobą.
CZYTASZ
OBSESJA
FanfictionAlec jest zakochany, szaleńczo zakochany w czarowniku. Istnieje jeden mały problem... ten czarownik nawet nie wie, że Alec istnieje. Łowca od miesięcy pielęgnuje skrycie swoje uczucia, bojąc się je wyznać. Trochę za namową rodzeństwa, a trochę uwień...