5. Wątpliwość i czekoladki

2.5K 217 108
                                    

     Od czasu, gdy Alec wręczył bukiet róż po raz pierwszy, minęło kilka dni. Dopiero wczoraj ponownie widział się z Magnusem. Tym razem zaniósł do niego niebieski bukiet margaretek i pudełko czekoladek. Przez to, że wiedział gdzie mieszka czarownik, trafił bez problemu.

     Co było najgorsze... to, że drzwi nie otworzył mu Bane, tylko ktoś inny. Dziewczyna, kobieta? Nie ważne, była równie piękna co sam Magnus. Miała długie brązowe włosy, ułożone w delikatne fale i śniadą cerę. Twarz była jak żywcem wycięta z gazet, które czytała Isabelle, idealna. Duże ciemne oczy patrzyły na Aleca z pogardą.

     – Słucham? – zapytała zimnym głosem.

     – Ja... do Magnusa – wymamrotał czerwony Łowca, uzmysławiając sobie kto to może być.

     – Zajęty jest, dosłownie i w przenośni! – warknęła, a na jej twarz wstąpił grymas.

     – Ja...

     – Nie wierzę! – syknęła. – Znów ugłaskał sobie jakiegoś szczeniaka do zabawy! Drań! – Kobieta uniosła ręce w górę w geście dezaprobaty. Alec dostrzegł pomiędzy jej palcami błony. Czarownica.

     Nic dziwnego, że Magnus wolał ją, od niego. Była stokroć piękniejsza niż Alec, kiedykolwiek był i będzie. Nie, kiedy stał pod drzwiami jego loftu w posklejanych od deszczu włosach i znoszonych spodniach. Kurtka była rozpięta, a widoczny pod nią sweter był za duży, zbyt rozciągnięty i za brzydki.

      – Dahlia! – Alec rozpoznał głos Magnusa. – Kto to?

     – Nie wiem, jakaś twoja zabawka jak mniemam. – Kobieta prychnęła rozeźlona. Czarownik jakby zwabiony jej wściekłym głosem, podszedł do drzwi, otwierając je szerzej.

     – Nie mam zabaw... o! Alexander, co za niezapowiedziana niespodzianka – powiedział Magnus, spoglądając na Łowcę.

     Alec uwielbiał sposób w jaki Magnus wymawiał jego pełne imię, powodując ciarki na ciele. W jego ustach brzmiało tak dobrze. Bane wyglądał jakoś inaczej, a po chwili dotarło do chłopaka, że jego włosy nie są wymyślnie ułożone, a makijaż nie jest błyszczący. Wyglądał dość naturalnie, jeżeli można użyć tego słowa do opisania czarownika.

     – Hej – szepnął cicho Alec, skupiając całą swoją uwagę na Magnusie.

     – Żałosne, doprawdy. Przez dekady przywykłam, że twoje maskotki są warte grzechu, ale on jest pomyłką – rzuciła znudzona kobieta, mierząc Łowce zdegustowanym spojrzeniem. Alec poczuł jak palą go policzki. Jej słowa bolały. Dłoń w której trzymał kwiaty zatrzęsła się.

     – To nie moja maskotka – westchnął Magnus. – Dahlia, nie sypiam z nikim, kiedy jestem z tobą – dodał rozeźlony. – Jak nie masz więcej nic sensownego do powiedzenia, idź się czymś zajmij – syknął na koniec, ręką wskazując głąb swojego mieszkania.

     Alec poczuł jak zaczyna brakować mu powietrza, a jakaś niewidzialna dłoń ściska jego serce z całej siły.

     – Jasne, zakończ to, cokolwiek to jest, szybko. Nie mam całego dnia – syknęła na niego, znikając za drzwiami.

      Nie uszło uwadze Łowcy jak jej dłoń spoczęła na moment na ramieniu czarownika.

     – Wybacz za nią, bywa zazdrosna, choć nie mam pojęcia o co – powiedział Bane zmęczonym głosem, ale mimo wszystko roześmiał się.

     – Ja wiem, jest o co – westchnął cichutko Alec, podnosząc w końcu spojrzenie. Gdyby Magnus był jego, byłby zazdrosny o każde spojrzenie, posłane w stronę czarownika.

OBSESJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz