7. Słodko-gorzki smak porażki

2.6K 212 94
                                    

      Alec stał pod prysznicem, a strumienie ciepłej wody łaskotały go po plecach. Sam nie wiedział czego było więcej, wody czy łez. Nie pamiętał jak wrócił do Instytutu, jedyne co kojarzył to fakt, że w końcu wszedł do swojego pokoju. Całą drogę łzy sączyły się po jego policzkach, a po wejściu do łazienki, powstrzymywany szloch wyrwał mu się z piersi. Stan ten utrzymywał się dobre dwadzieścia minut, dopóki się nie opanował.

     To nie był pierwszy raz, kiedy Magnus powiedział nie, powinien się przyzwyczaić. Jednak teraz trudniej było znieść odrzucenie, zwłaszcza po ich wspólnych rozmowach i kawach. Alec nawet nie wiedział ile ich było... i Magnus go pocałował. Owszem może nie był to prawdziwy pocałunek... ale... miał nadzieję. Był niemal pewien, że czarownik się z nim droczy. Może i miał związek, ale czy nie wspomniał o tym, że to nie jest nic dobrego?

     To odrzucenie, odebrało mu wszelkie nadzieje, na to, że Magnus Bane kiedykolwiek się z nim umówi.

     Wyszedł z łazienki, nawet nie patrząc w lustro.

     Jedyne na co miał ochotę, to zaszyć się w czeluściach swojego pokoju, owinięty swoim ulubionym swetrem, dającym poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Próbując zapomnieć o całej krzywdzie, trzymając w dłoniach jakiś tandetny romans Izzy, szukając ukojenia.

     Ciche pukanie wyrwało go z beznamiętnego wpatrywania się w jeden punkt w książce.

     – Alec? – zapyta Isabelle, wpychając głowę do jego pokoju, przez szparę w drzwiach. – Jak poszło z Magnusem?

     – Dobrze – westchnął ciężko chłopak, bezwiednie zaciskając ręce na książce.

     Na jego słowa Isabelle weszła do pokoju, a zaraz za nią pojawił się Jace z szelmowskim uśmiechem, zamykając za sobą drzwi.

     – Zaliczyłeś! – zaśmiał się blondyn, jednak uśmiech zamarł na jego twarzy, widząc zmarkotniałego Aleca zawiniętego na fotelu.

     – Tylko dlaczego wyglądasz... na koszmarnie przybitego? – zapytała Izzy, podchodząc do brata.

     – Czuję się gorzej niż koszmarnie – przyznał po chwili milczenia Alec, spoglądając na swoje rodzeństwo. Pod powiekami zebrały się znów łzy, które opanował mrugając pośpiesznie.

     – Och, Alec – westchnęła Isabelle. – Co się stało?

     Dziewczyna kucnęła tuż obok niego, kładąc dłonie na jego kolanach. Jace usiadł na skraju łóżka z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

     – Było fatalnie... zaprosiłem go, tak jak rozmawialiśmy i...

     – Chodziło nam raczej o postawienie go przed faktem dokonanym – podsunęła Isabelle.

     – Tak zrobiłem... ja właściwie nie wiem co się stało, było dobrze do tej pory. Rozmawialiśmy i byliśmy na kawie.... nie rozumiem – wymamrotał Alec, zamykając książkę i odkładając ją stolik.

     – Nie wiesz? Nie sądzę żebyś powiedział coś obraźliwego... jesteś na to za słodki i...

     – Może Magnus Bane jest świnią?! – zapytał kpiąco Jace. – I debilem – dodał.

     – Nie jest – zaprzeczył cichutko Łowca.

     – Jest, skoro cię nie chce. Co się tam stało? – zażądał odpowiedzi blondyn, zaplatając ręce na piersi.

     – Wpadłem chyba na jakąś kłótnię i powiedział, że nie chce mnie więcej widzieć... nie powinienem tam był dziś iść – wymamrotał Alec.

OBSESJAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz