Diego uwielbiał tańczyć, szczególnie w towarzystwie. Jednak po śmierci ukochanej nie tańczył z kimś innym.
Klaus miał ten sam problem.///
Dziś w domu było tylko pięć osób.
Pogo oraz Grace byli w kuchni i rozmawiali o przepisach, a Klaus z Benem siedzieli w salonie. Diego siedział w swoim pokoju, gdy doszła do niego muzyka z dołu....can anybody find me...
Głos Freddie'go brzmiał jak jedwab, gdy śpiewał, a Diego był miłośnikiem Queen. Wyszedł z pokoju i ześliznął się na poręczy. Powoli uchylił drzwi do salonu, by ujrzeć tańczącego na środku numer cztery. Wyglądał jakby kogoś obejmował, lecz przy nim była pustka. Przez chwilę Diego myślał, że tańczył z duchem, jednak, gdy po chwili powiedział by Ben przestał się śmiać z tego, że tańczy z powietrzem, numer dwa zrozumiał, że nie było tu innego ducha, był tylko Ben. Melodia brzmiała tak pięknie, a Diego nie mógł nic poradzić.
Lekko chwycił obracającego się Klausa za ramię i, gdy ten zaczął się tłumaczyć, mężczyzna złapał go za rękę i objął w pasie. Powoli zaczęli się bujać na boki, a jego brat rozluźnił się.
Oboje potrzebowali chwili spokoju, a co mogło im ją przynieść lepiej od Freddie'go i tańca? To znaczy, na to pytanie odpowiedziałby najpewniej Klaus, a odpowiedź brzmiałaby narkotyki bądź alkohol.
Bracia bujali się w rytm muzyki, a Ben posłał lekki uspokajający uśmiech do dusz Dave i Patch....somebody to love...
CZYTASZ
TUA [all]
Fanfictiondave: *patrzy w telefon* on jest tak delikatny... ben: *też patrzy* prawda? klaus: hm, co robi... *widzi swoje zdjęcie* klaus: ... *blush*