twelve

22 1 0
                                    

gloria

słyszałam głos, głośny syk gromady grzeszników
grzmiący szkic Sądu gniewnie szarpie grunty
stąd szaleństwo gromkie, skomlenie gorzkie
giną słudzy szatana, szukające guza gadziny, szerzące strachu szumy
godzinami spadają szybkie gwiazdy
górą spływa sztorm, gardząc głupim, gnijącym stworzeniem
głębinowe glisty spełzły się głodne
szczypiąc, szarpiąc, gryząc gangreny smoliste
spalenizna, gdzieniegdzie stęchlizna gnębi gorsze ssaki
synowie sami sobie grzebią groby,
gdy gotowe głowy stada skomlą gorączkowo.

gwałtowne szarpnięcie spycha straszliwy gwałt

goździki stały gdzieś skamieniałe
skrajnie głuche serca skrzepły, silniejsze, skwapliwsze stawiły granicę szturmowi
granatowe Słońce skrzy się słabym szafirem
gdziekolwiek spojrzało, skończyły spadać skały
stoicki spokój spowolnił gniew galaktyk

słyszałam słodycz szeptanych słów, gładkość subtelnie stykających się skór

szczerze
gdziekolwiek
gcokolwiek gby się gnie gdziało
gnajważniejsze, gbyśmy gbyli gobok
siebie

Short poemsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz