Rozdział 12.

319 16 2
                                    

Gdy się obudziłem świeciło słońce. Podniosłem łeb i poczułem ostry ból w łopatce. Nikogo nie było. Leżałem sam na śniegu i próbowałem pozbierać myśli. Ile byłem nieprzytomny? Godzinę? Pół dnia? Dwa dni? Zresztą nie było to ważne. Ważne było, gdzie jest Luna...
Miałem sen. Leżałem tu gdzie leżę. Pośród białego puchu i ciemnych skał. Całkiem sam. I usłyszałem głos. Melodyjny i dochodzący z oddali, a jednocześnie z tak bliska.
- Diego. - mówił. - Wstań.
Otworzyłem powoli oczy bojąc się, że każdy najmniejszy ruch wywoła niewyobrażalny ból. Jednak nie czułem nic.
- Musisz wstać, Diego. - spojrzałem w stronę źródła głosu. Jasne światło zdawało się bić znikąd, a z niego wyszła biała postać.
- Diana? - wymamrotałem, a ona stanęła przede mną.
- Musisz wstać, Diego. - powtórzyła.
- Nie dam rady.
- Owszem dasz. - powiedziała stanowczym, ale nadal miękkim tonem. - Musisz wstać dla naszej córki. Zrób to dla Luny. - dodała patrząc mi prosto w oczy. Spuściłem wzrok zawstydzony. Miała rację, poddałem się za szybko. Obiecałem jej na łożu śmierci, że zaopiekuję się naszą córką choćby nie wiem co. Byłem okropnym ojcem, ale zamierzałem to naprawić.
- Aa... - podniosłem głowę i urwałem. Diany nie było. Nie było też światła. Znów byłem sam. Jednak wiedziałem już co muszę zrobić.
Potrząsnąłem głową odganiając myśli i spojrzałem w stronę, z którego we śnie biło światło, ale była tam tylko ciemna skała. Dam radę. Muszę to zrobić dla mojej córki. Muszę ją znaleźć i ochronić. Bo życie jest niebezpieczne.
Powoli zacząłem się podnosić. Ku mojemu zdziwieniu ból nie rozchodził się już po całym moim ciele, lecz pulsował tylko w potłuczonej łopatce. Dźwignąłem się na nogi i chwilę postałem w tej pozycji, żeby mięśnie się przyzwyczaiły do wysiłku. Dobrze zrobiłem, bo drżały mi nogi. Zrobiłem krok do przodu i wylądowałem twarzą w śniegu.Wstawaj, Diego, skarciłem się i zrobiłem kolejny krok wytrzymując ból.
Ruszyłem przed siebie najszybciej jak mogłem. Podążałem śladami i modliłem się w duchu, żeby nie było za późno. Gdy wyszedłem z Czubów próbowałem dojrzeć gdzieś ślady świadczące o tym, że Maniek, Sid i Luna już wracali jednak nic takiego nie widziałem. Przyspieszyłem jeszcze bardziej ignorując ból i lekko kulejąc, ale było warto.
Gdy dochodziłem do przesmyku widziałem w oddali duży brązowy kształt. Maniek... Znalazłem ich...
Zwolniłem nieco i ciężko oddychając szedłem w ich stronę. Gdy byłem już niedaleko głowy ludzi znikały na horyzoncie, a Maniek odwrócił się i otworzył szeroko oczy, z których biła radość. Luna stała obok ze zwieszonym łbem, a Sid nadal machał w stronę ludzi.
- Papa...
- Daruj sobie, Sid. Ludzie nie umieją mówić. - odezwałem się, a on i Luna odwrócili się gwałtownie w moją stronę.
- Diego?! Ty żyjesz?! - rzucił się w moją stronę.
- Coś tak jakby.
- Dawaj pyska! - zaczął mnie przytulać, całować po głowie, a później pluć moim futrem.
- Tato... - odezwała się Luna takim głosem, jakby nie dowierzała, że to naprawdę ja.
- Nie przytulisz już taty na powitanie? - uśmiechnąłem się, a ona przez chwilę stała z szeroko otwartymi oczami, po czym jak zwykle uwiesiła się na mojej szyi przytulając mocno.
- Myślałam, że już cię nie zobaczę. - powiedziała po chwili puszczając.
- No co ty. Twój staruszek jeszcze się nieźle trzyma. - zażartowałem, a ona się zaśmiała.
- Witaj w stadzie, stary. Podwieźć cię? - zapytał Maniek wskazując trąbą swój kark.
- Nie, dzięki. Zachowam resztki godności.
- Jak chcesz się z nami zadawać lepiej se schowaj godność w buty. - powiedział Sid. - Ja się przejadę.
- Dobra, ładuj się. - westchnął Maniek, a Sid wdrapał się i wycelował rękę przed siebie.
- JUHUUUUU NA PRZÓD! - krzyknął rozśmieszając Lunę, a Maniek spojrzał na niego. - Aaalbo se stój... Jak chcesz...  - dodał, a ja pokręciłem głową śmiejąc się. Maniek ruszył a my za nim słuchając przez całą drogę opowiadań Sida.
Spojrzałem na Lunę. Szła uśmiechnięta od ucha do ucha, a ja w myślach podziękowałem Dianie. Wiedziałem, że gdziekolwiek jest obserwuje nas i w razie czego mi pomoże.
Nie myliłem się. Przez całe następne lata robiła to wiele razy...

***
To już niestety koniec, dlatego standardowo chciałam zapytać jak wam się podobało. Mam nadzieję, że nie zepsułam zakończenia. Dziękuję każdemu za przeczytanie <3 <3 <3

&quot;Życie jest niebezpieczne&quot; ~ EPILOGOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz