4.

7 2 0
                                    

Gdy się obudziłam była już 9.00.
Wzięłam telefon z szafki nocnej i napisałam do Shawn'a gdzie jest.
Od:Emilie:
Hej kochanie gdzie jesteś?
Do:💞Shawn💞
Jestem w kuchni głuptasie.

Poszłam do kuchni. Rzeczywiście był tam, robił właśnie śniadanie.
-Jak się spało? - spytał.
-Dobrze, masz wygodne łóżko. Co robisz?
-Sałatkę. Jestem zmuszony zjeść zielsko.
-Lepsze to niż kurczak... - powiedziałam z obrzydzeniem.
-Nie obrażaj kurczaków. Chińszczyzna jest najlepsza. A szczególnie z kurczakiem. Ale bez pomidorów!
-Pomidory są najlepsze! - krzynęłam mu do ucha.
-Dobra, ty masz swoje zdanie, ja mam swoje. Prosze jedz.
-Dziękuję.
Zjadłam sałatkę i poszłam się umyć. Tak jak zwykle owinęłam się ręcznikiem i umyłam zęby. Przebrałam się z piżamy w normalne ubrania. Czarna bluza i spodnie, no i oczywiście moje ulubione buty (Adidas SuperStar).
-Mam pytanie - powiedziałam do chłopaka - Mógłbyś mi zaśpiewać ta twoją piosenkę?
-Tak. Tylko znajdę tekst. Poczekaj sekundę.
Gdy znalazł musiał jeszcze wziąść gitarę. Gdy usiedliśmy na łóżku zaczął śpiewać.
I love it when you just don't care. I love it when you dance like there's no ody there.
So when it gets hard don't be afraid.
We don't want cousd you just said so.
Let them all go home we out late.
(...)
So beby be the life of the party.
Yeah, Yeah, Yeah.
Life of the party.
So don't let them keep you down.
Oh you know you can't give up.
Couse we don't have time to be sorry.
So baby by the life of the party.

Zaczęłam klaskać w dłonie.
-Panie Mendes czy mogłabym autograf? - zapytałam śmiejąc się.
-Pod warunkiem, że gdy ja coś powiem zrobisz to.
Skinęłam głową.
-Zróbmy to.
Nic nie mówiłam. Musiałam to wszytko ułożyć w głowie. Jeśli powiem tak, stracę dziewictwo, jeśli nie, zranię go. Dobra! Niech stracę! Rzuciłam się na niego z pocałunkiem. Przez chwilę nie wiedział chyba co się dzieje, bo nie odwzajemniał pocałunków.
-Dobrze całujesz kochanie. - powiedział szczerzyąc się.
-Wiem. Ale teraz zamknij się i weź prezerwatywę.
Chwilę popatrzył z niedowierzeniem, ale podszedł do szafki i wyciągnął gumki.
Zdjął spodnie, później bokserki i wtedy znów go zobaczyłam.
-Nigdy nie widziałaś penisa? - powiedział.
-No jasne że widziałam. Wczoraj, parę lat temu...
Chciałam coś powiedzieć ale nie zdążyłam.
-U kogo kurwa?! - krzyknął.
-U Dominic'a jak był niemowlakiem, debilu!
-Dobrze przepraszam że na ciebie nakrzyczałem...
-Wybaczam... I również przepraszam... Za to że popsułeś atmosferę! - powiedziałam próbując zrobić wściekłą minę. Jednak śmiech mi przeszkodził.
Shawn podszedł do mnie i zaczął mnie gorąco całować. Rozpoczął od zdjęcia mi mojej koszulki. Potem zdjął spodnie i zostałam w samej bieliźnie.
-To niesprawiedliwe - powiedziałam - że ty możesz być nagi a mam być w bieliźnie.
-Poczej chwilę. Muszę się tobą nacieszyć.
Zaczął rozpinać mój zajebisty stanik którego nikt nie umie odpiąć, prócz mnie oczywiście. Więc żeby się już nie męczył zrobiłam to za niego. Zaczął pięścić moje piersi. Puścił je i zdjął moje figi. Po chwili poczułam że we mnie wszedł. Czułam że zaraz dojdę do orgazmu. Jednak on zrobił to pierwszy. Poczułam coś w środku mnie. Wyszedł ze mnie... i... okazało się że gumką była dziurawa.
-Już wiesz czemu wcześniej nie chciałam się kochać... - powiedziałam czując łzy na policzkach.
-Ale to moja wina że to gówno jest dziurawe? - powiedział i ocierał łzy z moich policzków.
-Przepraszam...
-Za co? Za dobry seks? No ciebie chyba pojebało. To była najlepsza rzecz jaka mnie w życiu spotkała!
Zaczęłam się uśmiechać.
-Czyli... Jeśli będę w ciąży to mnie nie opuścisz?
-No jasne że nie. Wiesz ile czekałem żeby przyznać się że cię kocham? Bardzo długo. Więc teraz nie zamierzam. Jeśli tam w środku coś jest to ja już to kocham. - powiedział, na co ja się wzruszyłam i rzuciłam się w jego ramiona. - Poczekamy tydzień, zrobisz sobie test ciążowy i się okaże...
-Ale ja nie chcę jeszcze dziecka...
-Kochanie, jeśli będziesz w ciąży to obiecuję, że wtedy będziesz bardzo szczęśliwa. Tak jak i ja.
     ~~ TYDZIEŃ PÓŹNIEJ ~~
-Shawn!!! - krzyknęłam.
-Co się stało kochanie?! - powiedział trochę zniecierpliwiony czekaniem.
Wyciągnęłam zza pleców test. Pozytywny!!!
-Wiedziałem! Będę ojcem!
-Cooooo????? - do pokoju weszła Aali. - Shawn co się tutaj dzieje?
-Zobacz sama. Em pokaż jej.
Pokazałam jej test na co ona krzyknęła.
-Takkk!!!!!!!
-Dzieci co się tu dzieje? - spytała moja mama.
-Mamo, tylko nie panikuj. Proszę. I zawolaj tatę, rodziców Shawn'a, Dom'a i Bellę.
Gdy to zrobiła wszyscy zbiegli się wokół nas. Wyciągnęłam z kieszeni test i pokazałam wszystkim.
-Aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!! - krzynęli wszyscy, oprócz mojego rodzeństwa.
-Ale o co chodzi? - zapytała Isabella.
-Słuchaj, Bell. Twoja siostra i ja będziemy mieli dzidzię. - powiedział tryskający radością brunet.
-Fajnie.
Spodziewałam się jakiegoś "Gratulacje", "Będziesz świetną mamą" ale to są przecież dzieci i wszystkiego nie zrozumieją.
-Emilie a może zrobisz sobie jakieś badania? Tak dla pewności - powiedział tata.
-Za dwa dni idę do ginekologa.
-No dobrze. Dobra chodźcie wszyscy, zostawmy ich samych.
Gdy tak zrobili Shawn'owi z oka poleciała łza.
-Ej... Faceci nie płaczą. Podobno.- powiedziałam ocierając jego łzę.
-Tak wiem... ale zrozum... Ja się poprostu cieszę z tego że będziemy rodzicami. Wiem że to głupio wygląda jak facet płacze... ale są takie sytuacje że nie wytrzymuje.
-Kocham cię Shawn.
-Ja ciebie też kotku. - powiedział całując mnie w czoło.
-Pójdziemy na lody?
-Loda masz zawsze do dyspozycji. - powiedział wskazując na swojego penisa.
-Ale ja serio chce coś zjeść.
-Dobra to chodźmy.
Gdy wróciliśmy z lodziarni poszliśmy na plażę. Zdjęliśmy ubrania i wskoczyliśmy do wody.
-Nie w twarz. Pamiętaj.
-A jeśli tak, to co.
-Będę wyglądać jak debil.
-I tak masz cały tusz do rzęs na policzkach.
Wzięłam telefon, weszłam w zdjęcia i okazało się że naprawdę tak jest.
-Trudno... - powiedziałam.
-Dla mnie i tak jesteś piękna.
Chwycił mnie za nogę i wciągnął do morza.
-Zabije cię... Albo nie gdy urodzi się bobas ja go lub ją nazwę. - powiedziałam z zadowoloną miną.
-A jak bliźniaki?
-Kurwa. Normalnie cię zajebie pusty łbie. Jak bliźniaki to nazwiesz drugie.
-I to mi się podoba.
     ~~ DWA DNI PÓŹNIEJ ~~
-Dobrze, panno Taylor. Oto pani dziecko. - powiedział lekarz.
-Jakie to piękne prawda, kochanie? - spytałam chłopaka.
-No jasne że tak. Ale chłopiec czy dziewczynka?
-Już panu mówię... Chłopiec.
-Tak- powiedziałam cicho.
-Też chciałaś synka?
-Nie wiem czemu ale tak.
-To wymyślaj imię. A ja będę mówił z Panem doktorem które jest najładniejsze.
-Dobrze. Alan?
-Nie.
-Matthew?
-Nie.
-Newt?
-No nawet fajne. A Pan, panie Doktorze? Może być?
-Mi się podoba.
-No to imię już mamy tylko...
-Co? - zapytał mnie brunet.
-On ma mieszkać u mnie czy u ciebie?
-Ja już wszystko załatwię. Gdy mały się urodzi, przez chwilę zamieszkamy u mnie a później coś się kupi lub wynajmie.
-Kochany jesteś.
-Wiem- już zamierzał mnie pocałować ale wtedy wtrącił się doktor.
-Przepraszam ale muszę państwa wyprosić. Inne pacjentki czekają.
-Dobrze. Jeszcze raz dziękujemy.
-Nie ma za co. Dowidzenia.
-Dowidzenia- powiedzieliśmy razem.

Life of the party Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz