7.

7 1 0
                                    

Shawn
Kiedy wstałem Emilie nie było już w łóżku. Usłyszałem odgłos wymiotów. Emilie stała przed toaletą i wymiotowała.
-Cześć. - powiedziała wciąż zaspanym głosem.
-Cześć. Chodź pomogę Ci dojść do łóżka. Na uczelnie dziś nie pójdziemy...
-Co?! Nie ja dam radę! Pójdę na uczelnie.
-Zostaniemy w domu. - chciałem coś jeszcze powiedzieć ale weszła mi w słowo.
-Ja pojadę swoim samochodem! - krzyczała.
-Dzieci co się dzieje? - spytał nas jej tata pół przytomny.
-No bo ona źle się czuje, i w tym stanie chce iść na uczelnie. - spojrzałem na Samuela i już trochę się uspokoiłem.
-Emilie, córeczko, Shawn ma rację, zostań w domu. To tylko jeden dzień. - mówił. - Jeśli zwymiotujesz w klasie, to będziesz musiała iść do higienistki, późnej będziesz czekała 15 minut żeby po ciebie przyjechać...
-Dobrze, tato, zostanę.

Emilie
Ja naprawdę chciałam jechać dziś na uczelnie...nie wiem czemu ale chciałam iść.
-Kochanie, nic ci się nie stanie jak jeden dzień nie będzie cię w szkole. - mówił mi do ucha Shawn.
-Wiem, ale jak teraz jestem w tej całej ciąży to później urodzi się dziecko, i co? Nie będę mogła się uczyć bo będę z Newt'em.
-Jutro jedziemy na USG czy wszystko jest w porządku. Całe dnie wymiotujesz. Zrozum, martwię się o ciebie...
-Rozumiem... Raul. - gdy to powiedziałam dostałam od niego poduszką.
-Ała to bolało!
-Bo miało boleć. - powiedział z szelmowskim uśmiechem.
-Jesteś głupi, czy jesteś głupi?
-O! Przypomniało mi się coś. Piosenka została wydana.
-Gratuluję. - zrobiłam poważną twarz.
-Dziękuję, pani Taylor.
-Przepraszam Panie Mendes? Można autograf?
-Oczywiście. Chce pani z dedykacją?
-Tak. Niech pan napisze: Dla Newt'a Mendes'a. - zaśmiałam się.
-Już się robi. Proszę. Mam do pani pytanie. - mówił.
-Niech pan mówi, panie Mendes.
-Ma pani chłopaka?
-Niestety mam narzeczonego. Ale pan może być następny. - powiedziałam ze zboczonym uśmiechem i zaczęłam ruszać jedną brwią.
-Ach, tak? Co pani sugeruje?
-Ja nic. To ty coś chcesz, Shawn.
-Chcesz wiedzieć czego chce? - pokiwałam głową - Chcę mieć już mojego bobasa!
Zaczęłam się śmiać. Myślałam że chce coś innego.
-Ja myślałam, że chcesz coś innego.
-Czyli co?
-Wiesz co, Mendes!
-Myliłaś się...
-Pieprz się... - powiedziałam patrząc na niego ze złośliwym uśmiechem.
-Tylko z tobą. - mówił pod nosem.
-Idiota...
-Ale twój. I tak, też cię kocham. - uśmiechnął się od ucha do ucha.
-Boże to dziecko będzie miało z tobą przejebane życie...
-Chyba z tobą. - pocałował mnie krótko w usta - Idę na uczelnie, skarbie.
-Idę z tobą. Już mi lepiej.
Wzięłam mój plecak Kan Ken'a i zeszłam z po schodach. Gdy byliśmy już przy drzwiach pożegnali nas rodzice, i poszliśmy do samochodu.
-Ja poprowadzę. - powiedział otwierając drzwi od strony kierowcy.
-Okej.

        ~~ PO WYKŁADACH ~~
      (wiem jestem leniwa XD)

-To co? Jedziemy na jakiś obiad? - zapytał brunet.
-Możemy pojechać do tej Chińskiej restauracji. - powiedziałam, na co on kiwnął głową.

         ~~ W RESTAURACJI ~~

Weszliśmy do restauracji, gdzie po chwili podeszła do nas kelnerka.
-Dzień dobry. Co podać? - powiedziała obojętnym głosem, lecz gdy po chwili zobaczyła Shawn'a, jej kąciki ust zaczęły się unosić.
-Poprosimy ramen. Jeden wegetariański. - popatrzył się na mnie.
-D-Dobrze. - zajakała się. - Przyniosę za 15 minut.
-Widziałaś to? - zadał mi pytanie chłopak, po czym dodał - Wszystkie dziewczyny na mnie lecą!
-Nie krzycz, Shawn, i tak wszystkie myślą, że jesteś wolny ale nie jesteś. - pocałowałam go, po czym on zaczął oddawać pocałunki.
-Proszę. - powiedziała inna kelnerka. - To będzie 20$.
-Prosze. - wyciągnęłam pieniądze, jednak on zrobił to szybciej.
-Shawn...ja bym już zapłaciła.
-Ale to ja cie zaprosiłem. Prawda?
-No tak, ale ja mogłam zapłacić chociaż za siebie.
-Jak pies je to nie szczeka. - powiedział.

Przez chwilę jedliśmy w spokoju, ale przyszła ta kelnerka.
-Coś jeszcze podać?
-Nie. Dziekujemy.

Life of the party Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz