6.

7 1 0
                                    

Shawn! - krzyknęłam - Jestem głodna!
-I tak ma być przez te 9 miesięcy? Boże, ja się już boję twoich zachcianek...- uśmiechnął się do mnie, po czym dał mi kanapkę i dodał - Kocham cię.
-Ja ciebie też. - powiedziałam z pełną buzią.
Skończyłam kanapkę z salami, wzięłam ogórka kiszonego i popiłam go...mlekiem. Po paru minutach siedziałam przed toaletą i wymiotowałam, a Shawn glaskał moje plecy.
-Co ty zjadłaś? - zapytał.
-Tą kanapkę, a gdy nie patrzyłeś wzięłam ogórka kiszonego którego popiłam mlekiem.
-I jak ja mam żyć...- mówił pod nosem.
-Pójdziemy do Mc na frytki? Proszę.
-No jak chcesz ale jak się znowu zrzygasz...to... - zaczął poruszać brwiami.
-Chyba ci się śni.
-A żebyś wiedziała, że tak, kotku.
-Chcesz mieć dwójkę dzieci? - popatrzyłam na niego.
-Zapomniałaś co to prezerwatywa?
-Ty nie pamiętasz co się stało 1 tydzień temu? To przez gumkę.
-A jak ci powiem, że ją przedziurawiłem?
-Jesteś martwy Shawn.
-Tak myślałem, że to powiesz, ale i tak cię kocham, złotko - powiedział i pocałował mnie w czoło.
Gdy już się oderwał, złapałam go za policzki i przyciągnęłam do siebie. Złapał moją bluzkę i zaczął ją ściągać. Zaczął rozpinać mój stanik, i po chwili leżeliśmy już na łóżku. Całował namiętnie moją szyję, i posuwał po niej nosem.
-Shawn... - dyszałam.
-Shhh...spokojnie.
Kontynuował, a ja poczułam, że jestem mokra.
Shawn zaczął rozpinać moje spodnie. Gdy to zrobił, zostałam w samych Calvinach. Potem on zdjął swoją koszulkę, i zobaczyłam jego perfekcyjne mięśnie brzucha.
-Kocham cię. - mówił - Mogę?
-Tak.
Zdjął swoje spodnie, i też został w samych Calvianach. Zaczął całować mój brzuch i schodził niżej.

DOBRA PÓŹNIEJ ROBILI SAMI WIECIE CO. 😏

-Nie było tak źle, prawda? - uśmiechnął się do mnie brunet.
-A czy ja narzekam? Nie, nie było źle, ale teraz muszę się pouczyć grać na gitarze. Pomożesz? - zapytałam.
-Oczywiście. Nauczę cię grać mojego cuda, ale najpierw ja ci to zagram.
-Dobrze, nie ma sprawy. - zgodziłam się.

Kiedy skończył przyszła kolej na mnie. Próbowałam zapamiętać te wszystkie nuty, i słowa bo chciałam to również zaśpiewać. Nie za dobrze wychodziło mi granie, więc poprosiłam Shawn'a by to on zagrał utwór a ja zaśpiewam.

* * *
Piosenka wyszła całkiem nieźle.
-To pojedziemy po te frytki? - prosiłam go.
-Zbieraj się. Ale ostrzegam, jak ty się źle poczujesz to do końca dnia nic nie jesz.
-OK, niech Ci będzie.
Założyłam na siebie kurtkę. Po paru minutach byliśmy już w McDonalds'ie.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - zapytała nas kasjerka.
-Poproszę Bic Maca z dużą colą...a ty kochanie co chcesz? - uśmiechnął się do mnie chłopak.
-Frytki.
-To wszystko? - popatrzyła się na Shawn'a.
-Tak. - dała mu paragon i poszliśmy zająć stolik.
-To ty posiedź a ja pójdę odebrać.
-Ale wiesz, że to, że jestem w ciąży nie znaczy że nie mogę dźwigać?
-Ale ja tak będę robił. - pocałował mnie w usta i stanął w kolejce do odbioru.
Po chwili Shawn wrócił już z naszym zamówieniem. Wzięłam frytkę i zaczęłam ją oglądać.
-Kocham cię. - mówiłam.
-Ja ciebie też. - uśmiechnął się chłopak.
-Mówiłam do frytki, kochanie.
Gdy wsunęłam frytkę do buzi, chciałam wziąść następna, ale pudełko spadło na podłogę.
-Podniose. - powiedział.
Odwróciłam się by popatrzeć na chwilę za okno.
-Emilie...
-Tak? - Odwróciłam się do niego.
Shawn klęczał z jakimś pudełkiem. Boże tak! To się dzieje naprawdę!
-Emilie...czy...wyjdziesz za mnie?
W oczach stanęły mi łzy.
-Takkkk!!!!!
Wstałam i pocałowałam go w usta.
-Kocham cię. - szepnął mi do ucha.
-Ja ciebie też. - mówiłam wciąż płacząc.
Podeszła do nas kelnerka i dała porcje frytek.
-Gratulacje. Oto prezent ślubny dla państwa. - zaśmiała się.
-Dziękujemy pani. - powiedziałam.
Wyszliśmy z Mc i pojechaliśmy do domu.
-Chcesz dziś u nas spać? - powiedziałam ocierając łzy.
-No wsumie, to tak. - pocałował mnie w czoło.
Gdy weszliśmy do domu przytulił nas moja mama.
-Mamo, zobacz! - zaczęłam wskazywać na pierścionek z szafirem.
Rzuciła się na nas mówiąc:
-Gratulacje, dzieciaki.
-Dzięki mamo. Dominic, Bella chdźcie! - zawołałam ich po czym energicznie przybiegli.
-Tak? - zapytali.
-Zobaczcie co ma siostra na dłoni. - szlochała mama.
Zobaczyli pierścionek zareczynowy.
-Brzydki. - wykrzywił się Dom.
-Ty jesteś brzydki. To jest piękne! - krzyknęła mi do ucha Bell.
-Zrobię wam kolacje. Co byście chcieli? - spojrzała na nas mama.
-Możesz zrobić tosty, mamo. - powiedział Shawn uśmiechając się do niej.
-Boże czekałam aż ten dzień nadejdzie, aż narzeczony, lub narzeczona, mojego dziecka powie do mnie 'mamo'.
-Dobra, mamuś może Ci pomogę? - zapytałam.
-Chodź, pokroisz warzywa.

~~ PO JEDZONKU ~~
-Było pyszne. - oblizywał palce Shawn.
-Dzieci, za pół godziny widzę was w łóżku. - powiedziała do bliźniaków.
-Dobrze mamo. - Bell wstała i poszła już pod prysznic.
-My też? - spojrzałam na nią proszącym wzrokiem by dała nam jeszcze godzinkę.
-Godzina nie więcej.
-Dzięki. Chodź Shawn, pogramy jeszcze trochę.
-Idę kochanie. - pocałował mnie w policzka po czym złapałam go za rękę i pociagnęłam do mojego pokoju.
-To cooooo? Skrzypce czy fortepian? - spytał.
-Mam jeszcze okulele, gitarę, flet poprzeczny i...kupiłm sobie perkusję!
-Ja wybieram gitarę. A ty, cukierku? - gdy to powiedział rozpłynęło mi się serce.
-Ja chcę...okulele.
Pograliśmy sobie coś i poszliśmy spać.
-Dobranoc. - cmoknął mnie w czoło.
-Dobranoc. - przykryłam się kołdrą i migiem poszłam spać.

Life of the party Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz