-Przede wszystkim, trzeba znać swoją wartość. Obnosić się z nią tak, żeby każdy od razu o niej wiedział. A nawet jeśli się dużej wartości nie ma, należy udawać, że takowa jednak istnieje.
Już pierwsze słowa księżnej wzbudziły w Kate oburzenie. Czy ta kobieta naprawdę uważała, że ludzie są lepsi i gorsi? Na to wyglądało. A dziewczyna właśnie zaczęła lekcje etykiety z tą snobką. Ciekawe jakie jeszcze stwierdzenia tu usłyszy.
Siedziały właśnie w jednym z niezliczonych saloników, po przeciwnych stronach zastawionego porcelaną okrągłego stolika. Kate z samego rana została przebudzona przez pokojówkę, która od razu przedstawiła jej cały rozkład dnia. Wcześniej dziewczyna nie wiedziała nawet, że coś takiego dla niej istnieje, jednak okazuje się, że ktoś tu podejmuje decyzje za nią. W każdym razie nie podobało jej się, że ma wyliczony i bardzo ograniczony czas na telefony do bliskich czy spotkania z Rupertem i że nie będzie mogła zrobić tego, gdy będzie na to miała ochotę. Na razie jednak zacisnęła zęby i postanowiła się dostosować.
-Zaczniemy od chodu - oznajmiła księżna. Ustawiła Kate przed sobą, po czym wskazała jej ścianę naprzeciwko. - Och, na litość boską! - westchnęła z irytacją po trzech krokach dziewczyny. - Czemu ty się tak garbisz? - podeszła i pacnęła Gryfonkę w plecy. - Poza tym chodzisz, jakbyś się przemykała. Jakbyś... jakbyś szybko chciała dojść tam gdzie idziesz.
-A... nie chcę? - wymknęło się Kate, co poskutkowało spojrzeniem dezaprobaty u księżnej.
-Oczywiście, że nie! Możesz iść i dwa dni. Ważne, żeby iść godnie. Żeby ludzie cię dostrzegli i nie mogli się nadziwić, co taki anioł robi w ich towarzystwie. Masz delikatnie stąpać, płynąć, mieć cały czas uniesioną brodę.
Dziewczyna nie spodziewała się, że lekcja zwykłego chodzenia może trwać dwie godziny. Jednak gdy wreszcie usiadły, zegarek rzeczywiście wskazywał dziesiątą. Kolejne części jej dzisiejszej nauki obejmowały picie herbatki (godzina), posługiwanie się kilkoma zestawami sztućców (pół godziny) oraz wchodzenie przez drzwi (kolejna godzina). O dwunastej trzydzieści Kate dosłownie roznosiła energia. Po trzech tysiącach razy otwierania i zamykania drzwi w kółko, nastolatka chciała porobić coś ciekawego. Nie pytając księżnej już o nic więcej, wyszła z saloniku i pobiegła jednym z korytarzy. Gdy spotkała pokojówkę, dowiedziała się, że Rupert trenuje w ogrodzie strzelanie z łuku. Od razu się tam skierowała.
-Czemu ja się kiszę pół dnia w środku, słuchając jak ważny jest szósty widelec przy talerzu, a ty hasasz po tych cudnych polach beztroski niczym leśna nimfa? - zapytała Gryfonka z wyrzutem, gdy wreszcie pokonała odległość od drzwi do lasku na pełnym słońcu i w ciężkiej sukni.
-Łał, Kate, wyglądasz nieziemsko. Powinnaś częściej nosić długie suknie. Znaczy... nie to, że nie chcę oglądać twoich pięknych nóg... Bo masz piękne nogi, eee, i ja chcę je oglądać...
-Przecież w szkole noszę głównie szatę - zauważyła Kate, ale cała się zarumieniła. Rupert chyba znów nie wiedział co powiedzieć, albo po prostu chciał się na nią trochę napatrzeć, bo przez chwilę oboje stali naprzeciwko siebie bez słowa. Wreszcie dziewczyna podeszła bliżej i złapała go rękę. - To co tu robisz? - spytała.
-Ćwiczyłem strzelanie z łuku - chłopak obrócił się i wskazał ręką hen daleko, gdzie można było dostrzec tarczę.
-Jejku, potrafisz tak daleko strzelić? - zdziwiła się Kate, analizując odległość między nimi a celem, osłaniając ręką słońce. - Czy ja nie mogę też robić czegoś takiego?
-Czy moja matka bardzo cię męczy? - szepnął Rupert, wyciągając przed siebie łuk z porozumiewawczą miną. Kate zaśmiała się.
-Nie chcę zrobić z ciebie matkobójcy. Jak wreszcie stamtąd wyszłam, frustracja właściwie mi przeszła. Ale ona jest... snobką. Nie wiem czy długo wytrzymam w jej towarzystwie.
-Spokojnie - chłopak uśmiechnął się do niej, mrużąc oczy od słońca. - Ja też musiałem się tego wszystkiego nauczyć. Tyle tylko, że miałem na to kilka lat... nie dni - westchnął. - Czy już żałujesz, że tu przyjechałaś? - spytał z miną nieszczęśliwego pięciolatka, który właśnie zdeptał motyla.
-Oczywiście, że nie. Nie poddam się tak łatwo - dziewczyna oparła głowę o jego ramię i wpatrzyła się w nieprzerwane połacie trawiastych pól przed nimi. - Tylko nie podoba mi się, że mamy tak mało czasu dla siebie. Skoro już jesteśmy razem w wakacje, to spędźmy je razem.
-Obiecuję, że postaram się załatwić nam więcej czasu. Będziemy łapać każdą wolną chwilę. I ustrzelę z tego łuku każdego, kto będzie chciał nam przeszkodzić - Rupert wypiął pierś. - Czy to brzmiało wystarczająco rycersko?
W odpowiedzi Kate zaśmiała się tylko i pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
-Pokaż mi lepiej jak strzelasz, rycerzu.
Chłopak sięgnął do kołczana, jednak okazał się on pusty. Kate już myślała, że będą musieli maszerować do tarczy i z powrotem, kiedy Rupert zrobił coś niespodziewanego. Najpierw rozejrzał się po trawie, wreszcie nachylił się i podniósł długą i dość krzywą gałązkę.
-Chyba nie zamierzasz jej wystrzelić... - zaczęła dziewczyna, lecz wtedy Krukon machnął wyciągniętą zza paska różdżką i po chwili gałązka była idealnie prostą strzałą z grotem i piórkami. Kate zakrzyknęła cicho, a jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu. - Co ty zrobiłeś? Przecież zaraz przyleci tu sowa z Ministerstwa i wyrzucą cię ze szkoły - szepnęła cała spięta.
-Jeju... czy ja zapomniałem ci powiedzieć? - zdziwił się. - Mam specjalne pozwolenie z Ministerstwa. W Chatsworth House można używać magii.
-Ale... ale jak to?
-Szczerze, to nie wiem. Może to jakieś specjalne traktowanie dla arystokracji... W każdym razie wystąpiłem z prośbą, a oni się zgodzili – Rupert wzruszył ramionami po czym odwrócił się, napiął ramiona i wystrzelił. Strzała trafiła niemal w sam środek. Kate była jednak jeszcze zbyt zszokowana żeby zareagować. Spojrzała w skupieniu na chłopaka, a jej twarz rozszerzyła się w uśmiechu.
-Mój pobyt tutaj właśnie stał się sto razy lepszy.
-Panienko! - usłyszeli głos pokojówki nadciągającej z zamku. - Panienko! Nie trzyma się pani harmonogramu. Od dziesięciu minut ma pani umówioną wizytę z krawcową!
-Czy mam dotrzymać swojej obietnicy? - spytał Rupert z poważną miną, wyciągając łuk w stronę kobiety.
-Nie... myślę, że jeszcze nie teraz – Kate położyła rękę na łuku, opuszczając go w dół. Gdy spojrzeli na siebie, oboje się roześmieli i dziewczyna, z nowymi siłami, ruszyła na kolejną część dnia.
CZYTASZ
Debiutantka //świat hogwartowej magii i arystokracji angielskiej
FantasyGdy niczego niespodziewająca się nastolatka dowiaduje się, że jej ukochany chłopak jest synem angielskiego księcia, można się spodziewać niemałej burzy. Zmiany w życiach dwojga zakochanych zachodzą jawnie i dynamiczne, czy jednak zajdą także w ich s...