Po kilku dniach codziennych nauk, Kate wydawało się, że z jej zachowaniem lepiej już być nie może. Dziewczyna przecież zawsze myślała, że jest kulturalna i obyta, ale okazało się, że to na standardy arystokrackie za mało. Teraz starała się z całej siły, żeby nawet widelec trzymać z gracją. A sprawy nie polepszał fakt, że dane jej było codzienne ranne wstawanie. To wszystko było bardzo męczące i czasami nie wykorzystywała przez to czasu na spotkania z Rupertem. Raz nawet zdarzyło jej się zasnąć mu na kolanach podczas oglądania filmu.
Właśnie starała się powstrzymać głowę od upadku w talerz zupy podczas późnego obiadu, kiedy ze strony księżnej padła dość zaskakująca informacja, która od razu ją orzeźwiła.
-Moi drodzy - odezwała się, kierując swoje słowa bardziej do dwóch mężczyzn niż do Kate. - Zostaliśmy zaproszeni na zapoznawczą kolację do księcia Beaufort.
-Czemu mamy jechać na zapoznawczą kolację skoro się znamy? - zapytał Rupert zdziwiony. - Czy wujkowi się coś pomyliło? - zażartował, jednak miny rodziców podpowiedziały mu, że popełnił błąd.
-Synu... - odezwał się książę pod naglącym wzrokiem żony. - Zapomnieliśmy ci to wcześniej powiedzieć, ale... wujek nie żyje. Nie wiadomo co tak dokładnie się stało, lekarze nie potrafili orzec. Tak jak stał, przewrócił się... i już się więcej nie podniósł.
Rupert siedział przez chwilę w milczeniu wpatrzony w obrus. Naprawdę lubił wujka, ale nie byli prawdziwie spokrewnieni. Mimo to, tamten zaczął chłopaka w pewnym momencie traktować jak syna, szczególnie że los podarował mu niekoniecznie odpowiedniego do tego tytułu dziedzica. Rowan Somerset, tak samo jak Rupert, posiadał dziedziczny tytuł markiza, tylko że był zdecydowanie bardziej rozpieszczony i zachowywał się bardzo nieodpowiedzialnie. Według Krukona, był on kwintesencją tej arystokracji, o której opowiadał Kate. I od której sam tak drastycznie się różnił.
-Wybacz, że o tym zapomnieliśmy, ale to stało się całkiem niedawno, akurat gdy szykowałeś się do powrotu do domu. Nie było jeszcze nawet pogrzebu - oznajmiła matka Ruperta. - Żona księcia wyraziła zgodę na sekcję zwłok, co jest dość nietypowe dla rodzin o naszym statusie, ale cóż... - księżna podniosła się, ocierając serwetką kąciki ust. - Wybaczcie, ale mam kilka listów do napisania.
-Ale zaraz... - zatrzymał ją Rupert, analizując myśl, która właśnie pojawiła się w jego głowie. - Skoro wujek umarł, to zaproszenie otrzymaliśmy od...
-Tak, tytuł księcia Beaufort odziedziczył Rowan - oznajmiła matka na odchodne. - Wyraził wielką radość, że będzie mógł znów zobaczyć się z kuzynem.
***
Niedługo po księżnej, z jadalni wyszedł też książę i młodzi zostali sami. Rozbudzona już Kate, badawczo obserwowała zamyślonego Ruperta, który dłuższy czas się nie odzywał i nie ruszył nic z talerza. Wiedziała, że musi ratować sytuację.
-Chodź, przejdziemy się - zaproponowała, podchodząc do niego i kładąc mu ręce na barkach. - Jest ładna wieczorna pogoda.
Rupert pokiwał głową i niedługo potem szli już wzdłuż stawu z fontanną przed zamkiem. Chłopak w dalszym ciągu szedł zamknięty w sobie, ale dziewczyna chciała go przecież pocieszyć, dlatego jak najłagodniejszym głosem zaczęła rozmowę.
-Rupert, ja... domyślam się, że ten wujek był dla ciebie ważny. I nawet nie wiem jak mogli zapomnieć powiedzieć ci coś tak ważnego. Może... może jak tam pojedziemy, to w tych ścianach będziesz mógł się z nim pożegnać? - zaproponowała niemalże szeptem, wciąż wpatrzona w twarz chłopaka, który z kolei nie spuszczał wzroku z ścieżki, którą szli. Wszystko dookoła wydawało się zastygnąć w oczekiwaniu. Nie było widać żywej duszy i nawet świerszcze nie podgrywały wieczornych melodii.
Wreszcie Krukon uniósł głowę i spojrzał na dziewczynę, jakby zobaczył coś najpiękniejszego na świecie. W jego oczach pojawił się błysk, a na ustach zbłąkany uśmiech. Mimo to, nadal zdawał się poważny i takim też tonem zaczął mówić.
-Tak... byłem z wujkiem blisko. Traktował mnie jak syna, bo Rowan... Nie należy do przyjemnych osób. Oczywiście wedle upodobań, ale... Kiedy tam pojedziemy, trzymaj się blisko mnie, dobrze?
-Dobrze - uśmiechnęła się pokrzepiająco i poczuła jak jego ręka wsuwa się w jej. - Zresztą kogo innego miałabym wybrać?
-Ja po prostu... mój kuzyn... kiedyś rozmawiałem z wujkiem i powiedział mi... ja mu powiedziałem...
-Ej, spokojnie. Weź głęboki wdech i powiedz powoli - pomogła mu Kate. Rupert odetchnął kilka razy, co wskazało dziewczynie, że rzeczywiście musi być bardzo spięty.
-Kiedy myślę o tym, że teraz to mój kuzyn ma ten tytuł, pozycję, władzę...On nie jest gotowy, Kate. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie. Wujek miał tego świadomość. A Rowan... nawet jeśli nazywa mnie "drogim kuzynem" to wcale mnie za takiego nie uważa. Dla niego to zawsze była rywalizacja, szczególnie że jego ojciec wolał mnie od niego. Teraz, kiedy może robić co chce... Badminton House zamieni się w jedną wielką imprezę i miejsce schadzek - westchnął głęboko, zrezygnowany, po czym zatrzymał się i stanął naprzeciwko dziewczyny, trzymając ją za dwie ręce. - Najlepiej w ogóle bym cię tam nie zabierał. Chciałbym uchronić cię od takich ludzi. Od takich sytuacji...
Cała ta piękna, leśna sceneria dookoła, idealna cisza zakłócana tylko pohukiwaniami sowy na którymś z drzew i zachodzące słońce sprawiły, że Kate poczuła jakby czas się zatrzymał, a oni przebywali na innej planecie. Problemy o których przed chwilą rozmawiali, wydawały się być odległe o lata świetlne.
-Więc teraz naprawdę jesteś moim rycerzem? - uśmiechnęła się i pokrzepiająco ścisnęła jego dłonie.
-Ja... po prostu się o ciebie martwię. Zawsze będę się o ciebie martwił. Bo zależy mi na tobie - spojrzał jej głęboko w oczy. - Bo... bo cię kocham.
Przez głowę Kate przebiegło kilka myśli na raz. Przypomniała sobie jak jeszcze niedawno, podczas rozmowy z księciem, zastanawiała się czy jest pewna co do swoich uczuć. Przed oczami pojawiło jej się nagle kilka obrazów. To, jak pomagała w szpitalu w dniu wybuchu. Jak ocierała pewnemu nieznajomemu kędzierzawemu chłopakowi czoło zimną szmatką. Jak niedługo potem to on pomagał jej, kiedy złamała nogę. Kiedy siedzieli razem w bibliotece czytając książki. Albo gdy później o nich dyskutowali. Kwiaty na Walentynki. Pikniki wczesną wiosną na błoniach. Wizyty w Hogsmeade. Pierwszy pocałunek. Wieczór, w którym przyznał się, że jednak wcześniej był inny pierwszy pocałunek. Spontaniczne wskoczenie w ubraniach do jeziora na zakończenie roku. I wreszcie powrót pociągiem do Londynu. Pamiętała tę tęsknotę, którą czuła, choć jeszcze się nie rozstali. Tęsknotę, na którą nie pomagały nawet cudowne listy, które dostawała praktycznie co drugi dzień.
Znów spojrzała w górę, aby pochwycić spojrzenie chłopaka. Ten wydawał się poważny jak nigdy, ale w jego oczach było wiele niepewności i niewinności. Położył jej dłoń na talii i przysunął bliżej do siebie, spuścił wzrok na jej usta, po czym cofnął go znów na oczy, jakby prosił o pozwolenie. Wtedy Kate stanęła na palcach i sama go pocałowała.
-Ja też cię kocham - szepnęła, gdy odsunęli się od siebie tylko na kilka milimetrów, po czym pocałowali się znowu.
I stali tak, zatrzymani w czasie, aż zaczęło się ściemniać. Nie domyślili się tylko, że ta wszechogarniająca cisza, może oznaczać jeszcze coś innego. Przynosić przeczucie i zwiastować ciemną przyszłość.
CZYTASZ
Debiutantka //świat hogwartowej magii i arystokracji angielskiej
FantasíaGdy niczego niespodziewająca się nastolatka dowiaduje się, że jej ukochany chłopak jest synem angielskiego księcia, można się spodziewać niemałej burzy. Zmiany w życiach dwojga zakochanych zachodzą jawnie i dynamiczne, czy jednak zajdą także w ich s...