Rozdział 11

27 4 22
                                    

-Och, księżno - nastolatka podniosła się czym prędzej z krzesła przy toaletce i dygnęła przed kobietą. Ta wtargnęła tu samego rana, jeszcze przed śniadaniem, co musiało oznaczać, że stało się coś nadzwyczajnego.

-Witaj, Kate – Patricia usiadła na skraju łóżka, zupełnie nie przejmując się skrępowaniem niepomalowanej i siedzącej w samym szlafroku dziewczyny. - Co u ciebie słychać?

-Przecież widuje mnie pani codziennie przez większość dnia, madame – odpowiedziała zdziwiona Gryfonka. Taka wizyta w jej prywatnym pokoju czy też zainteresowanie jej osobą nie były typowe dla księżnej.

-Tak, wiem. Ale nie da się nie zauważyć napięcia między wami dwojga. I bardzo mnie to martwi - uznała kobieta stroskanym głosem, a dziewczyna nie potrafiła stwierdzić czy udaje, czy też mówi to szczerze.

-Rzeczywiście, przechodzimy teraz pewne trudności, ale... - Kate nie zdążyła jednak skończyć. Księżna wcięła się w jej wypowiedź, co tylko upewniło Gryfonkę w tym, że wcale nie jest nią zainteresowana.

-Nie chciałabym - kobieta wetchnęła głęboko, po czym powtórzyła. - Nie chciałabym, żeby cokolwiek wam przeszkodziło w nadchodzących wydarzeniach.

-A co tak właściwie jest przed nami, madame? - spytała Kate podejrzliwie.

-Zapisałam was na Bal Debiutantów - oznajmiła bezceremonialnie księżna, a Kate otworzyła usta ze zdziwienia.

-Chyba nie sądzi pani, madame, że ja się nadaję na...

-Nie trać wiary, dziecko. Może dotychczas ci tego nie mówiłam, ale naprawdę dobrze ci idzie. Widać, że się starasz. Musisz tylko popracować trochę nad waszą relacją.

-Nie jestem tylko pewna, czy on będzie tego chciał... - odparła Kate z ciężkim westchnieniem. - Zresztą czy pani też nie uważa, że się tu nie nadaję? Może Rupert się pomylił. Powinien poczekać na dziewczynę, która miałaby "to coś" i nie przeszkadzałby jej ten cały snobizm.

Kate dopiero patrząc na wyraz twarzy księżnej zrozumiała, że powiedziała coś złego. Teraz miała ochotę walnąć głową w lustro przed nią.

-Przepraszam, madame. Ja nie chciałam nikogo obrazić. Ja... - zaczęła mętne tłumaczenia, jednak Patricia uciszyła ją, podchodząc bliżej i kładąc dziewczynie rękę na ramieniu.

-Bycie częścią arystokratycznej rodziny to poświęcenie osoby, którą się jest na rzecz tej, którą trzeba się stać - księżna wypowiedziała te słowa patrząc w lustrzane odbicie Kate. - Zapamiętaj to, proszę. A jeśli chodzi o Ruperta... Nie wiem czy powinnam to zdradzać, ale co tam - uśmiechnęła się do dziewczyny pokrzepiająco. - Być może wiesz, że przed posłaniem mojego synka do szkoły, została złożona w tym domu pewna obietnica.

-Tak, już... już mi o tym wspominano – przyznała wciąż jeszcze zmieszana dziewczyna.

-No więc - kobieta odchrząknęła. - Mój kochany i zawsze prawdomówny syn obiecał mi, że przyprowadzi do tego domu tylko i wyłącznie osobę dla siebie wyjątkową. Kogoś, kogo będzie pewny. Tylko wtedy, kiedy będzie wiedział, że jest to osoba godna jego miłości, przywiązania i uczestnictwa w całym jego życiu. Do tej pory nie było tu jeszcze nikogo. Teraz pojawiłaś się ty - księżna poklepała ją delikatnie po ramionach, po czym zabrała ręce. - I od razu stwierdziłam, że się mylił.

Gryfonka nie wiedziała, co powiedzieć. Serce powędrowało jej do gardła, a w brzuchu zawiązał się wielki supeł. Na szczęście księżna kontynuowała.

-Mylił się, bo nie wystarczy, że ty jesteś wyjątkowa. Teraz to widzę. Swoim cudownym, niewinnym sercem, pokochał kogoś kto sprawia, że to on czuje się i staje wyjątkowym - kobieta oddaliła się już do drzwi. - Więc słonko... odwołam twoje lekcje tańca z Rupertem. Ale pamiętaj, że to kobiety zwykle trzymają mężczyzn w garści.

Debiutantka //świat hogwartowej magii i arystokracji angielskiejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz