Reszta dnia już nie była taka jak zaplanowałam. Chodziłam nieobecna jak cień samej siebie błąkając się po wiosce skoczków. Spotkałam milion znajomych twarzy, co równało się z milionem wymuszonych uśmiechów. Dopiero kiedy znalazłam się pod domkiem Polskich skoczków mogłam rozluźnić mięśnie twarzy i spuścić powietrze. Nienawidzę udawać...
- Jak tam maluchu? - zapytał Kamil siadając na ławce obok mnie.
- Ejj, wcale nie jesteś ode mnie dużo wyższy - dźgnęłam go w żebra, chichocząc cicho - Co może być u mnie słychać, kuzynku? Wszystko po staremu. Cieszę się, że mogę tu być.
- Widziałaś się już z nim? - zapytał opierając się i odwracając twarz do słońca.
- Tak.. Ale nie rozmawiajmy o tym, chcę się cieszyć tym co tu robię - wzruszyłam ramionami w charakterystyczny dla naszej rodziny sposób.
- Wiesz co? Podziwiam cię... Walczysz o to co kochasz, mimo tyłu przeszkód po drodze.. Jestem z ciebie dumny, młoda - dał mi kuksańca w ramię i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Dzięki staruszku - zaśmiałam się, opierając głowę na ramieniu kuzyna.
-Hej, hej, hej, nie jestem taki stary... W ogóle nie jestem stary!
Właśnie dlatego uwielbiałam spędzać czas z Kamilem. Od małego mieliśmy świetny kontakt, a on zawsze potrafił mnie wysłuchać, poprawić humor, doradzić, a kiedy trzeba też skarcić.
- Dobra, dobra, ale teraz chyba musisz się zawijać na trening - westchnęłam.
- Osz ty w życiu, rzeczywiście - zaśmiał się patrząc na telefon - Widzimy się później? Ewa napewno się ucieszy jak cię zobaczy.
- Jakoś się złapiemy po drodze - uśmiechnęłam się, podnosząc rękę w geście pożegnania.
Tylko pozytywne nastawienie, pamiętaj. Nie daj po sobie poznać, że jesteś słaba.
- Julka... - usłyszałam za sobą.
- Nie zbliżają się do mnie... Błagam cię, Stefan, przyjechałam tu, żeby pracować w spokoju, czy nie możemy po prostu przejść obok siebie i nie zwracać większej uwagi?!
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz... Ja muszę to wszystko wyjaśnić, nie miałem do tej pory okazji - westchnął.
Przeniosłam ciężar swojego ciała na prawe biodro i wlepiłam wzrok w ziemię, wypuszczając głośno całe powietrze jakie miałam w płucach.- Okej, pewnie i tak to nic nie wniesie, ale dobrze.. Powiedz co masz do powiedzenia, a potem zapomnijmy o sobie nawzajem.
- Jestem, a w zasadzie byłem uzależniony. Nie chę cię brać na litość, chcę tylko, żebyś wiedziała, że w życiu nie zrobiłbym ci nic złego, będąc świadomy tego co robię... Nigdy wcześniej nic takiego się nie działo. Nie byłem nadpobudliwy, ani agresywny.. - stałam w lekkim zszokowaniu, po tym co mi powiedział. Oczywiście kostka brukowa dalej była najciekawszym obiektem obserwacji.
- To wszystko? Bo jeśli tak to ja już pójdę - ruszyłam z miejsca, chcąc przejść obok niego, ale złapał mnie za nadgarstek.
- Kocham cię bardzo...
*******************
CZYTASZ
It's just for fun
FanfictionCzy jest możliwe być jedyną dziewczyną w towarzystwie i nie zwariować na dłuższą metę?.