~2~

75 10 0
                                    

Zawsze kiedy Stefan siadał na belce cała cierpłam. Nie wiem czym dokładnie było to spowodowane. Może moim lękiem wysokości, może ryzykiem związanym z wykonywaniem tego zawodu. Ale co miałabym zrobić?. Przecież nie zabronię mu skakać. To jego największa miłość:

- Dalej słońce, dasz radę - szepnęłam, dodając odwagi bardziej sobie niż jemu.

Kiedy zaświeciło się zielone światło, moje palce były już całe czerwone od ściskania.
Staliśmy z Michaelem w strefie dla skoczków i obserwowaliśmy wszystkie fazy jego lotu. Wybił się niesamowicie wysoko, po czym złapał świetne noszenie i jego lot zdawał się trwać nieskończoność.
Ale się skończył. Kraft ledwie ustał na nogach i padły nawet komentarze, że się podparł.
Zaczęłam piszczeć jednocześnie płacząc ze szczęścia, kiedy na ekranie pojawił się rezultat. Ledwie trzy skoki, a właściwie loty , temu rekord skoczni należał do Roberta Johannsona. Jego mina po skoku Stefana była bezcenna. Odległość, którą osiągnął wynosiła 253,5 metra.
Sędziowie dłuższą chwilę zastanawiali się nad notami. Nie były szczególnie wysokie ze względu na lądowanie i odjazd, ale wystarczyły na objęcie drugiego miejsca drużynie Austriaków.

- Jezu, Michi, czy ty to widziałeś?! - krzyczałam do blondyna stojącego obok mnie.

- Nie wierzę, że on to zrobił! - chłopak trzymał się za głowę od samego lądowania chłopaka.

Miałam ochotę do niego pobiec, przytulić, pocałować. Ale w tej chwili było to niemożliwe. Musiał się przebrać i przygotować do ceremonii i ważenia.

Do końca został już tylko skok mojego kuzyna oraz Daniela. To była chyba jedyna rzecz, której w skokach nie cierpiałam. Zawsze kibicowałam oby dwum, a nawet więcej niż dwum drużyną i nikt nie potrafił tego zrozumieć.
Jak kuzynka tego wielkiego Kamila  Stocha może kibicować innym drużynom niż Polakom.
Strasznie mnie to irytowało. Odkąd zaczęłam pracować w FIS'ie wszyscy zawodnicy stali się dla mnie jak rodzina. Zresztą, łatwo to zauważyć po porannej akcji z Eisenbichler'em.
Bynajmniej ci, którzy razem imprezowali, spędzali czas, treningi i dzielili autokar. Były to głównie drużyny z Polski, Austrii, Niemiec, Słowenii, Norwegii, Japonii i Szwajcarii.

Kamil zszedł z belki już chyba trzeci raz, a ja zaczęłam się coraz bardziej stresować. W końcu po czwartym sygnale udało mu się ruszyć.
Wybił się bardzo wysoko, jak zwykle miał świetną postawę w czasie lotu i lądowanie z niemal idealnym telemarkiem.
To było pewne, że obejmie prowadzenie.

Ostatecznie cały konkurs zakończył się zwycięstwem Norwegów. Na drugim miejscu uplasowali się Polacy, a na trzecim Austriacy.
Jest co świętować.

***
Hejka,
Tak wiem, że trochę wymieszałam drużynówkę z idywidualnym konkursem, ale mówi się trudno i idzie dalej.
Chyba już rozumiecie o co chodziło mi w poprzednim rozdziale.
Jullas♡

It's just for funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz