~ 11 ~

36 3 5
                                    

Przyszło to co najgorsze. Noc, cisza, tylko ja i moje myśli. Ewentualnie jeszcze pochukiwanie sowy za oknem, ale ona nie zwracała mojej uwagi jakoś nadzwyczajnie.
Myśli. Niby jestem Homo Sapiens i jest to coś czym się mogę poszczycić, a jednak właśnie to myślenie wyżera mnie od środka, pozostawiając pustkę, którą może zaklęć tylko jedna osoba. Osoba, do której boję się zbliżać. Co za ironia losu...

Podnoszę się do pozycji siedzącej, powoli odwracając głowę wkierunku okna. Zawsze mam problem z zaśnięciem w nowym miejscu, ale teraz kumuluje się to z moim strachem. Dalej nie dociera do nie jak to się stało, że po zawodach w Planicy wylądowałam w Słoweńskim szpitalu.
Kraft brał narkotyki? A może znowu mnie oszukuję i dalej bierze? Czy to go może usprawiedliwiać w moich oczach? A może powinnam przekreślić go kolejną grubą kreską i iść dalej?

Mój telefon zawibrował.

Andreas: Dlaczego jeszcze nie śpisz?

Ja: Mogłabym zapytać o to samo.. Poza tym skąd wiesz, że nie śpię?

A: Mieszkam obok, siedzę na balkonie i widzę oświeconą lampkę w twoim pokoju.

Podniosłam się z łóżka, a wychodząc na zewnątrz, zauważyłam blondyna siedzącego na sąsiednim balkonie:

- A więc? W czym problem? - zapytał, po chwili stania w ciszy.

- Nie umiem zasypiać w nowych miejscach - uśmiechnęłam się niemrawo.

- Mhm, a ja jestem papa smerf..

-Wiesz... Nawet podobni jesteście - zaśmiałam się.

- Lepsze to, niż zostać Ważniakiem - wzruszył ramionami, również się śmiejąc - Ale tak na poważnie... Boisz się, prawda?

- Andreas...

- Wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł, żebyś tu przyjeżdżała... To jeszcze zbyt wcześnie, nieodpowiedni moment..

- Nigdy nie będzie odpowiedniego momentu, rozumiesz?! To wszystko mnie tak przerasta, że gdybym chciała czekać, aż cały strach minie, musiałabym zakopać się pod ziemię. Ale tak się nie da! Muszę żyć dalej, tak jak kiedyś... - spojrzałam na niego ostatni raz, po czym weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Słyszałam jeszcze przez jakiś czas jak mnie woła, ale potem wróciła nocna cisza. Odpaliłam komputer, z nadzieją znalezienia jakiegoś filmu, który mnie uśpi. Zamiast tego trafiłam na zdjęcia z wakacji. Naszych wakacji.

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, od czego cała się spięłam. Nocne odwiedziny nie kojarzą mi się najlepiej. Mój telefon nawibrował:

A:  Rusz tyłek i otwórz mi te drzwi 

Przewróciłam oczami, ale zwlekłam się z łóżka i uchyliłam drzwi:

- Błagam cię Wellinger, nie mam ochoty na kłótnie... 

- Idź się kładź, a ja tu posiedzę, aż nie zaśniesz - powiedział zrezygnowany, widząc, że nic nie wskóra.

- Co?  O nie, nie, nie... Ty masz jutro trening, musisz się wyspać, a nie siedzieć tutaj i pilnować mnie jak jakiegoś smarkacza, który boi się potwora spod łóżka.

- A wiesz, chyba jednak muszę, bo tak właśnie się zachowujesz!

- Nie drzyj się, bo  wszystkich pobudzisz i idź do siebie... Nie potrzebuję niańki... - przewróciłam oczami po raz setny tej nocy i odwróciłam się do niego plecami.

- Julka...

- Wyjdź! 

*******

To, ile już czasu minęło od ostatniego rozdziału? Bardzo dużo, ale jak zwykle wena mnie opuściła. W każdym bądź razie, mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta i, że wam się spodoba.

Jullas


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 28, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

It's just for funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz