~ 8 ~

30 5 7
                                    

Od zakończenia sezonu zimowego minęło już tyle czasu, że zdążyło się bardzo wiele wydarzyć. Dokładniej? W cztery miesiące, zaledwie cztery miesiące, zerwałam ze Stefanem, przeprowadziłam się do Warszawy z Zębu, zaprzyjaźniłam się z kilkoma skoczkami. Mówiąc zaprzyjaźniłam nie nadużywam tego słowa. Naprawdę darzę ich ogromnym zaufaniem. Najbardziej chyba zżyłam się z Andreasem. Od kiedy zaczęły mi się wakacje, więc tak właściwie, odkąd skończyłam sesję na uczelni, potrafimy przegadać całe noce. Okazał się bardzo dużym oparciem po zakończeniu mojego związku z Kraftem.

Dlaczego zerwaliśmy? O tym może innym razem.

Dzisiaj jest 19 lipca. Sezon letni rozpoczyna się za dwa dni w Wiśle. Oczywiście, wszyscy zjadą się dzień przed kwalifikacjami do pierwszego konkursu tego lata. Czyli dokładnie dzisiaj. Właściwie powinnam powiedzieć, że już się zjechali. Pod skocznią nagle znalazła się chmara skoczków. Wyższych ode mnie o głowę albo dwie. Nie powiem, czułam się tam jak mrówka.
Postanowiłam, że stanę z boku i nagram kilka ujęć do vloga:

- Witaj krasnalu, wyglądasz tutaj jak zbłąkane dziecko - zaśmiał się chłopak.

- Tak Eisi, mi ciebie też miło widzieć po tych czterech miesiącach - przewróciłam oczami, ale chwilę później parsknęłam śmiechem i go przytuliłam na powitanie.

- Jak się trzymasz? - zapytał, kiedy już oboje staliśmy i przyglądaliśmy się innym.

- Żyję jak widać, nic sobie nie zrobiłam - zażartowałam, ale Niemiec odrazu skarcił mnie poważnym spojrzeniem - Eh, jest stabilnie.. Znaczy, raz lepiej, raz gorzej, ale bardzo mi pomagają rozmowy z Andreasem

- Ah, więc to jest ten powód, dla którego chodzi cały w skowronkach - pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Co? - buchnęłam śmiechem, ale ktoś przerwał naszą rozmowę i to w całkiem spektakularny sposób - Andreas, postaw mnie! Doskonale wiesz, że mam lęk wysokości! - kilka wspomnień wróciło. Auć... Pierwsza szpilka wbita.

- Mi też miło cię widzieć - skwitował mnie dokładnie tak jak ja przed kilkoma minutami Eisenbichlera.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mogę się z wami znowu widywać co tydzień - blondyn mruknął coś pod nosem, ale go nie zrozumiałam - Co mówiłeś?

- Co? A nie, mówię tylko, że też się cieszę krasnalu - zaśmiał się.

- No ej, przecież nie jestem aż tak niska! - oburzyłam się - Metr sześćdziesiąt - pięć to nie koniec świata olbrzymie!

- Dopóki takie metr osiemdziesiąt - trzy cię niepodniesie - zaśmiał się - Ale tak serio, jak się czujesz?

- O matko, czy wy wszyscy musicie o tym samym? Przyjechałam tu o wszystkim zapomnieć i spędzić czas z moimi przyjaciółmi, a nie rozmawiać o swoim ex - prychnęłam.

- Naprawdę, ja doskonale wiem, że umiesz świetnie udawać, ale wiem też, że tak naprawdę to co ukrywasz przed światem pożera cię od środka - pokręcił głową z niedowierzaniem - Możemy pogadać tak na poważnie? Rozmawiałaś z psychologiem? Zgodził się, żebyś tutaj przyjechała i była w jego towarzystwie?

- Andreas, to moja praca, nie mogę sobie tak po prostu odpuścić, bo nie chcę widzieć jednej osoby.

- Hofer napewno by to zrozumiał... Dobrze wiesz jak wygląda sytuacja

- Naprawdę doceniam, że się martwisz, ale do cholery Andi, jestem dorosła, nie mogę się całe życie chować przed całym światem przez Krafta.

- Tego nie powiedziałem, ale może to jeszcze zbyt wcześnie?

- Poradzę sobię - posłałam mu słaby uśmiech i go przytuliłam.

- No ja mam nadzieję, bo twoja zmora właśnie na nas patrzy... - prychnął.

Spojrzałam w tamtą stronę. I rzeczywiście tam stał. Z Michaelem. Tak jak wtedy, kiedy widziałam go po raz pierwszy w Zakopanem. Jedynie jego oczy straciły ten blask...

***
Osobiście uważam, że ten rozdział jest mocno średni, ale chciałam już przebrnąć przez ten etap, na  którym utknęłam.
Może komuś się spodoba, nie mam pojęcia.
Jullas xx

It's just for funOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz