Rozdział 8

2.1K 63 16
                                    

Ivan

To dziś moja Marcelka będzie w domu moim domu tu gdzie jej miejsce.
Całom noc nie spałem myślałem o Marceli z jednej strony chce ją mieć swoim domu chce ją chronić przed złem ale widać właśnie jak ją ochroniłem.

Brawo Ivna brawo!

Nie chce żeby znowu przezemnie cierpiała.

Nawet nie wiem czy mi wybaczy.

A jak myślisz idioto wybaczy jesteś idiotą nawet nie umiesz jej chronić.

A z drugiej strony nie mogę ją wiecznie trzymać w domu ona nawet się pewnie na mnie spojrzy nie uśmiechnie będzie krzyczeć że chce do swojego domu i że mam się do niej nie zbliżać.

Jak ja mam do niej dotrzec no jak !?

***********

Zbliża się dwudziesta za kilka chwil  doprowadze Diego do Arona odzyskam Marcle i.... Co dalej?

Nie mam pojecia czy Marcela będzie chciała zemnom rozmawiać.

Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwięk  dzwoniocego telefonu szybko odebrałem i przyłozyłem do ucha.

-czekam przed twoim domem- powiedział bez namiętnie Diego i się rozłoczył.

Muszę zachować spokuj żeby oddał mi Marcleke.

Wyszłem z domu ramem z chłopcami
Wsiedliśmy do naszych samochodów i odjechaliśmy a  zaraz za nami jechali Diego i jego ludzie.

Jechaliśmy do domu Arona a ja w głowie miałem Marcle i tylko to żeby ją już mieć dla siebie.

******
Byliśmy pod domem Arona wysiadłem wraz z chłopcami z samochodów i czekaliśmy żeby oni łaskawie ruszyli dupe i wysiedli z swoich aut.

Nagle drzwi od auta się otworzyły i łaskawie wyszli z nich Diego i jego ludzie obdarowłem go lodowatym spojerzeniem z którego nic sobie nie zrobił.

-dobra tu jest Aron a teraz dziewczyna-powiedziałem zdenrwowany.

-jaką mam pewność że tu jest-powiedział roglodając się do okoła.

-sprawdz se-prychnełem.

-co ty nie powiesz Ivanku-powiedział i poszedł w stronę drzwi od domu.

-a dziewczyna?-powiedziałem wkurzony już tym wszystkim.

-wszystko w swoim czasie -powiedział i jego ludzie wywali drzwi z zawiasów.

Drzwi opadły z hukiem na ziemię a oni znikneli gdzieś w zakamrkach domu.

Kilka minut  później Diego i jego ludzie wyszli z domu Arona ubrudzeni krwią nawet nie chce wiedzieć jak długo miał u niego.

-dziewczyna -powiedziałam odrazu gdy nasze spojrzenia się spotkały.

-od dam ci ją w domu i jedz za nami-powiedziała wsiadł do samochodu.

-Kurwa w co ty grasz masz mi ją odadac bez zbednego pierdolenia.

-już spokojnie jedzemy do niego chłopaki-mówi do swoich.

******
Wchodze wściekły do domu no ile jeszcze będzie to trwać no ile ?
Moim oczom ukazuje się Marcela która leży na kanapie i się nie rusza podbiegam do na tyle ile mam sił i zaczynam nią szarpać żeby się ockneła.

-wstawaj Marcela wstwawaj!- krzycze

-kurwa co ty jej zrobiłeś -podchodze do niego to dzieje się jak w trasie okładam go pięściami.

Chłopaki odciągają mnie o dniego obdarzam go chłodnym spojrzeniem

-teraz jesteśmy kwita -mówi Diego ocierając krew z pyska.

-no chyba nie- podzchodzie do niego siadam na nim i ponownie go okładam pięściami.

Ponownie chłopaki mnie od niego odciogają.

-teraz jesteśmy kwiata-mówię zadowolony wycierając nie widzalny paproch z bluzy i pochodze do Marlecli i przykładam jej rękę do policzków jest zimna.

Widzie jak Diego wstaje z ziemi i się na mnie patrzy.

-a ty jeszcze ty wypierdalaj i żebym cię ty więcej nie widział!!-krzycze

-chłopaki szybko lekarza!-krzyczę...










To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 27, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ŚwiadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz