Martina's POV
Pobudka, praca, sen. Powtórz: pobudka, praca, sen. Za każdym razem, codziennie od dwóch lat. To tak wyglada nędzne życie. To tak wyglada życie, w którym w jednym momencie musisz pozbyć się niepewności siebie, dumy i poszanowania własnej osoby. Musisz zacząć traktować siebie jak rzecz, jak coś, co wrzucisz do pralki i po trzydziestu minutach będzie czyste i pachnące. Po trzech dniach zaczęłam gardzić i brzydzić się własnym ciałem. Po roku byłam już profesjonalistką. Seks i pieszczoty mają sprawiać nam przyjemność. Mają, więc dlaczego jesteśmy do nich zmuszani? Dlaczego mamy doprowadzić drugą osobę do spełnienia?
- Martina? - w pokoju pojawiła się Sandrine. Uniosłam na nią wzrok i dałam jej tym samym znak, że może mówić. - Za godzinę zaczynamy, przebierz się - dodała i wyszła. Zacisnęłam dłonie i wstałam. Podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam nowy strój zakupiony przez x. X to nasz szef, tak przynajmniej każe się nazywać i tak każdy go nazywa. On brał udział w tym kiedy biały bus podjechał pod mój dom i po prostu zgarnął mnie, kiedy kierowałam się do samochodu. To był ostatni raz kiedy rano zobaczyłam mojego ukochanego. Mieliśmy już ogromne plany na przyszłość, na wakacje, na... na rodzinę. Pragnęłam mieć dzieci, założyć z nim rodzinę. Ale teraz nawet nie cierpię się dotykać. Nie cierpię dotyku na swoim ciele.
Strój był praktycznie klasyczny, o tyle, że nowy. Koronkowe body, pończochy z ramiączkami połączone z dolną częścią bielizny. Oprócz tego koronkowy szlafrok i oczywiście nieodłączne czarne szpilki. Zaczęłam ściągać z siebie swoje komfortowe ciuchy, obserwując siebie w lustrze. Byłam piękna. Naprawdę byłam. Miałam wielu adoratorów, cieszyłam się z tego. A teraz co mam? Cholerny niepohamowany popęd seksualny ze strony męskiej. Nie tak miało wyglądać moje życie.
Po ściągnięciu założyłam na siebie strój i jak zwykle zażyłam tabletkę antykoncepcyjną po czym ruszyłam do łazienki zrobić makijaż. Nikt nie zwracał uwagi na twoje opuchnięte powieki, miałaś po prostu sprawić przyjemność. I mimo, że nie zawsze to widać, razem z tymi dziewczynami trzymamy się razem. Niektóre trafiły tutaj z przymusu tak jak ja, niektóre wybrały tą drogę. Chciały tego albo nie miały wyboru, bo tylko tak mogły coś naprawić.
Po ogarnięciu się w łazience, spsikałam swoje ciało delikatnie mgiełką i założyłam szpilki. Zeszłam na dół, gdzie była już reszta dziewczyn. Właściwie to siedziały przy barze i popijały drinki zrobione przez barmana, na tak zwane „rozluźnienie". Wśród nich zobaczyłam Matyldę, dlatego czym prędzej skierowałam się w jej stronę.
- Dzisiaj będzie dużo ludzi, jest sobota - odezwała się od razu, kiedy mnie zobaczyła. Przytaknęłam i ponownym skinieniem głowy dałam do zrozumienia barmanowi, że również poproszę drinka.
- Jest dużo zarezerwowanych klientów na liście, pewnie dużo też przyjdzie na gapę - odpowiedziałam, biorąc łyk drinka, którego dał mi przed chwilą mężczyzna. - Zrobię swoje i zwijam się, nie mam dzisiaj siły - dodałam i usiadłam na krzesełku.
- Jasne, niedługo będzie nowy towar - spojrzałam na blondynkę. - Trzy nowe dziewczyny - skończyła pić swojego drinka.
- Cieszysz się z tego? - uśmiechnęłam się lekko. Pokręciła przecząco głową.
- Z początku było mi szkoda tych nowych, teraz liczy się tylko hajs - odparła i zostawiała pustą szklankę po czym poszła w kierunku wieży do puszczenia muzyki. Westchnęłam i położyłam nogę na drugą nogę, popijając powoli trunek. Niby miała racje, jednak współczucie to odruch ludzki. Najwidoczniej w jej przypadku odruchy ludzkie już się skończyły.
Po skończeniu picia, podeszłam do rury w celu zrobienia rozgrzewki. Uprzednio ściągnęłam koronkowy szlafrok i dopiero zaczęłam gimnastykować się na rurze. Tradycyjnie ruchy, ale nie tylko, bo pod koniec dołączyłam te, które ostatnio nauczyłam się z lekcji tańca na rurze. Na koniec osunęłam się plecami w dół, po prostu siadając na podłodze. Wpatrywałam się w sufit i chciałam mieć ten wieczór jak najszybciej za sobą. W burdelu jest cholernie ciemno. Jedynie ledowe lampki oświetlały to miejsce oraz światełka przy barze. To miało nadać namiętny klimat temu miejscu. Oprócz tego do góry były pokoje do współżycia lub innych zachcianek płci przeciwnej. Na dole, głównie przy stolikach siedzieli ludzie, ale zdarzali się ci z wyższych sfer, którzy siadali w loży. Popijali alkohol, który był serwowany między innymi przez nas. Zmieniałyśmy przy tańcu na rurze, byleby zabawić i umilić czas mężczyznom. W pokojach również panowała ciemność, jedynie znajdowały się czerwone lampki, które dawały klimat „namiętności". Oczywiście, jeśli ktoś chciał mógł dostać swój prywatny, erotyczny taniec na rurze. Wszystko było za opłatą. Niekiedy były zniżki, ale tylko dla dobrych znajomych szefa. Reszta osób płaciła normalnie z czasami wyższą opłatą. Cóż, jeżeli ktoś jednak nie uiścił opłaty, został rozprawiony przez ochroniarzy.
- Stoessel, nie ma siedzenia! Rusz tą swoją śliczną dupkę i do pracy, zaraz zaczynamy - ni stąd, ni z owąd pojawił się Kamil - jeden z ochroniarzy. Wystawiłam mu środkowy palec i dopiero po chwili podniosłam się z podłogi. Kamil nie jest zły, właściwie z ochroniarzy od początku dogaduje się z nim najlepiej. Niejednokrotnie bronił mnie przed zwyrodnialcami. Jak zwykle po chwili ustawiłyśmy się na swoich miejscach, a ochroniarze zaczęli wpuszczać mężczyzn do środka. Poprawiłam lekko swoje body i wzięłam głęboki wdech, na usta zarzuciłam sztuczny uśmiech i kiedy pierwsi z mężczyzn zajęli stolik, zgrabnym krokiem podeszłam do nich, zaczynając w ten sposób swoją pracę.
***
Cześć! Muszę od razu zapytać... jak Wam się podoba prolog? :D Jestem na maksa podekscytowana, bo pierwszy raz piszę coś w tym stylu i to jest to też dla mnie dosyć spore wyzwanie, ale oprócz tego mam sporo planów na tę książkę. Mam nadzieję, że osoby, które nie przekonały się po prologu, przekonają się do tej książki w następnych rozdziałach :).
CZYTASZ
body | martina stoessel x sebastian yatra
FanfictionWszyscy ludzie żyją normalnie, chodzą do pracy, szkoły lub innych instytucji. Wszyscy ludzie chodzą codziennie na zakupy lub tylko w sobotę, kiedy mają czas. Wszyscy ludzie mają znajomych i partnera, spędzają z nimi czas. Wszyscy ludzie są po prostu...