09 - rozdział ósmy

147 12 6
                                    

Sebastian's POV

Moją ostatnią nadzieją była w tamtym momencie Aitana, do której swoją drogą się wybrałem. George po prostu dał mi kopa w dupę, a policja... jak policja. U nich podstawowym wariantem to cierpliwość i czekanie, czego ja nie posiadałem.

- Aitana otwórz! Proszę cię, otwórz te drzwi! - waliłem w jej drzwi w środku nocy. Nie zdziwiłbym się gdyby okazało się, że przez to walenie spadła z łóżka. Byłem w tamtym momencie niezbyt stabilny psychicznie. - Aitana!

- Czy tobie już do reszty rozum odjęło? Jest prawie ranek, ty mi walisz w drzwi jak nienormalny i drzesz się w niebogłosy - wreszcie drzwi się otworzyły, a ja ujrzałem przyjaciółkę, którą wyrwałem ze snu. Nie wygladała na zadowoloną.

- Muszę z tobą porozmawiać - wyminąłem ją i po prostu wparowałem do środka, kierując się do salonu. Usłyszałem jedynie jak wymamrotała coś marudząc pod nosem.

- Nie może to poczekać do rana? Aż normalnie jak człowiek przyjdziesz, kiedy nie będę spała? - odparła, dołączając chwilę później do mnie i zajęła miejsce na fotelu.

- Nie - powiedziałem krótko. Usiadłem na kanapie i patrzyłem na nią. - Musisz mi pomóc.

- W czym? - westchnęła i oparła głowę o oparcie fotela, zamykając oczy.

- Policja nie chce mi pomóc... teoretycznie chce, ale każe mi czekać do rana. George tak samo kopnął mnie w domu uważając, że ona mnie tylko naciąga i, że jestem naiwny. Musisz mi pomóc - patrzyłem błagalnie na nią. Ta w międzyczasie gdy mówiłem podniosła głowę i wzrok na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Z tego wszystkiego zapomniałem jej nadmienić co się właśnie działo. 

- Piłeś coś? Brałeś coś? - patrzyła na mnie uważnie. Jęknąłem żałośnie. 

- Nie! Wróciłem do burdelu i ta dziewczyna powiedziała mi, że więżą je tam, po prostu potrzebują pomocy. Aitana musisz mi do cholery uwierzyć. Ja widziałem to w jej oczach, ona nie kłamała - patrzyłem również jej w oczy. Przez chwile między nami panowała cisza a my patrzyliśmy sobie w oczy. 

- Później rozliczę się z tobą za ponowne pójście w to miejsce, teraz nie mamy czasu - powiedziała wreszcie i wstała, kierując się do swojego pokoju by ubrać się. Westchnąłem sam do siebie z niewyobrażalną ulgą. Wiedziałem, że czeka nas tam wszystko i nic, ale byłem pewny, że musimy je uratować. 

***

Nasz planowany bohaterski czyn zakończył się tym, że George zdążył zgłosić to wszystko policji, dlatego chcąc nie chcąc zostaliśmy uziemieni. A oni dalej nie chcieli tam jechać. Siedzieliśmy kolejne godziny na korytarzu na komisariacie i czekaliśmy na rozwój akcji. Właściwie to ja, Aitana oparła głowę o moje ramię i zasnęła. Głaskałem lekko kciukiem wierzch jej dłoni, która spoczywała na moim udzie. Obserwowałem każdego policjanta, który szedł korytarzem przypatrując się czy nie mają dla mnie jakiś informacji. Każdy jednak mijał mnie bez słowa i zajmował się swoją pracą. 

- Yatra? - wreszcie ktoś wymówił moje nazwisko. Uniosłem wzrok do góry, gdzie zastałem tego samego faceta, u którego składałem zeznania a propo tego burdelu i co tam się dzieje. - Mamy informacje, ruszamy sprawdzić to miejsce - dodał, a ja automatyczne się rozbudziłem. 

- Możemy jechać z wami? - spytałem. Pokręcił przecząco głową. Na co ja liczyłem. 

- Zaczekajcie tutaj. Wrócimy za kilka godzin, prześpij się i odpocznij - dodał po czym przytaknął w formie pożegnania i odszedł. Zerknąłem na przyjaciółkę, która nie zareagowała nawet na tę rozmowę i spała dalej. Odchyliłem głowę do tyłu i zamknąłem oczy, sam w pewnym momencie zasypiając. 

W ten sposób przegapiłem przyjazd policjantów wraz z tamtejszymi prostytutkami. Akcja się powiodła, wszystko co powiedziała tamta dziewczyna okazało się prawdą. Aitany również już nie zlokalizowałem obok siebie. Praktycznie nikogo obok mnie nie było. Jak na zawołanie z sali wyszedł komendant i spojrzał na mnie. 

- Jedna dziewczyna chce się z tobą widzieć - oznajmił. Już wiedziałem, która to była. Automatycznie wstałem i podszedłem do niego po chwili wchodząc do środka. Szatynka siedziała tam owinięta kocem i popijała gorącą herbatę, z której jeszcze leciała para. Nie minęła chwila gdy jej wzrok skrzyżował się z moim. W jednym spojrzeniu zobaczyłem taką wdzięczność. Posłałem jej lekki uśmiech i podszedłem bliżej, siadając tak aby nie poczuła się zagrożona. 

- Dziękuję, bardzo dziękuję - odezwała się tym swoim aksamitnym głosem. Była piękna nie tylko z zewnątrz. 

- Powinnaś sama sobie podziękować. Odważyłaś się zrobić coś, co mogłaś przypłacić nawet życiem - szepnąłem. Ta jedynie delikatnie się uśmiechnęła i już nic nie odpowiedziała. Resztę przesiedzieliśmy w ciszy aż musiała już iść. Jutro mieli szukać jej rodziny, a jeśli sama jeszcze pamiętała, miała tam trafić. 

- Do zobaczenia - odezwała się cicho wychodząc. Byłem zaskoczony. Powiedziała "do zobaczenia" nie "żegnaj" albo to ja wyobrażałem sobie zbyt wiele. 

- Do zobaczenia - odpowiedziałem tym samym i odprowadziłem ją wzrokiem aż nie zniknęła za drzwiami. 

body | martina stoessel x sebastian yatraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz