11 - rozdział dziesiąty

98 11 3
                                    

Sebastian's POV

Wróciłem do swojego mieszkania zmęczony i przytłoczony tym co stało się w ciągu jednej nocy. Tak naprawdę, po prostu jeszcze to do mnie nie dochodziło. Miałem żal do Georgea, że po prostu to olał. Gdyby nie miała powodu, nie prosiłaby mnie o pomoc. I jak widać, dobrze, że nie odpuściłem, bo kto wie czy za dwa dni ktoś nie znalazłby ciała zabitych dziewczyn. A było ich blisko piętnastu. Z tym, że tylko trzynaście z nich udało się przeżyć. Wiedziałem tylko, że w wiadomościach już mówią o rozbiciu burdelu. 

Zdjąłem marynarkę, którą rzuciłem na fotel i sam rzuciłem się na kanapę. Stopami zsunąłem buty z nich, a potem spojrzałem w sufit. Długo się kręciłem, ale w końcu zasnąłem.

Blisko południa obudził mnie budzik. No tak. Niedługo miałem mieć zajęcia. Leniwie wstałem, poszedłem wziąć prysznic i w końcu stanąłem przed szafą, gdzie wybrałem ubranie na dzisiaj. Czarna koszulka, czarne spodnie i czarne buty. Jak mój humor. Zamierzałem potem przejść się na komisariat i po prostu spytać czy wszystkie dziewczyny dotarły szczęśliwe do swoich rodzin. 

Na uczelni pojawiłem się na czas. Ruszyłem pod odpowiednią salę, ale zmarszczyłem brwi nie widząc tam ani Aitany, ani Georgea.  W zasadzie, Aitanę całkiem mogłem zrozumieć, bo to ona siedziała ze mną w nocy na komisariacie, ale George? Pokręciłem głową sam do siebie, ale już nie zamierzałem wracać do mieszkania tylko dlatego, że tej dwójki nie ma. Wszystkie zajęcia się nudziłem, poszedłem na komisariat. Miła pani udzieliła mi informacji, a przy okazji podziękowała za taką pomoc. Odpowiedziałem lekkim uśmiechem. Tak naprawdę już dawno ktoś mógł to zrobić a jednak nikt nie zareagował. Przykre. 

Zaraz po wyjściu z komisariatu, poszedłem do mieszkania Georgea. Zaciskałem dłoń na ramiączku swojej torby. Miałem ochotę wygarnąć mu to wszystko co kłębiło się w moim sercu. I zamierzałem to zrobić. Doszedłem pod odpowiedni adres, a potem mieszkanie. Zadzwoniłem dzwonkiem raz, ale nie było reakcji więc musiałem zrobić to po raz drugi. I dopiero wtedy pokwapił się żeby mi otworzyć. Uniosłem brwi, słysząc jak drzwi się otwierają. 

- Sebastian? - uniósł brwi z uśmiechem, widząc mnie. A w zasadzie to ja sam byłem zaskoczony, że uśmiecha się na mój widok. - Co cię do mnie sprowadza przyjacielu? 

- Przyjacielu? - byłem jeszcze bardziej zaskoczony. - Stary, ja przyszedłem do ciebie w środku nocy prosząc o pomoc dla tych dziewczyn a ty to zignorowałeś - prychnąłem. Chwilę później przy nim pojawiła się szatynka. O ja pierdole. Kompletnie już straciłem orientację w tym, co się właśnie działo. Ona sama wydawała się być zaskoczona moim widokiem. 

- To ty? - odezwała się, ale na jej ustach gościł lekki uśmiech. George objął ją ramieniem i przysunął do siebie, marszcząc lekko brwi. 

- Znasz Sebastiana? - odparł, zerkając na mnie, a potem na nią. Pokiwała lekko twierdząco głową. 

- On zawiadomił policję. Poprosiłam go o to - spojrzała na niego, a go najwidoczniej zgięło. Poniekąd pewnie zrobiło się mu wstyd. Milczał, ale ja postanowiłem się odezwać. 

- To ty jesteś tą jego zaginioną narzeczoną? - zmarszczyłem brwi, wskazując na nią palcem. Skinęła głową. Oblał mnie pot. Jeszcze lepiej! Laska mi wpadła w oko i miałem nadzieję z wzajemnością! 

- Nie wiem... może wejdziesz? - podrapał się po szyi, patrząc na nią. Prychnąłem na słowa szatyna. 

- Zastanów się, George. Prawie skazałeś swoją narzeczoną na śmierć - machnąłem lekceważąco dłonią w jego stronę, a potem po prostu odwróciłem się i zszedłem po schodach na dół. To mi się nie mieściło w głowie. Gdyby ją naprawdę kochał, nie rezygnowałby z żadnej okazji żeby ją znaleźć. A ten jeszcze chodził sobie na kurwy. I to do burdelu, gdzie urzędowała jego kobieta! Telenowela! 

Jęknąłem sam do siebie, gdy wychodziłem z bloku. No po prostu nie mogłem tego zrozumieć. Poszedłem do Aitany, chociaż ta pewnie już wszystko wiedziała. Zapukałem do jej mieszkania, a szatynka otworzyła mi dosłownie po kilku sekundach. Nadal w piżamie, niezbyt ogarnięta. Westchnęła cicho, widząc mnie i otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając tym samym do środka. 

- Co powiesz? - mruknąłem i zdjąłem buty, torbę odkładając na komodę. 

- George nie zasługuje na nią. Naprawdę nie zasługuje - mruknęła i ruszyła do kuchni. Robiła coś do jedzenia. Idealny timing. 

- Myślisz, że między nimi dalej tak samo? - poszedłem za nią, a w kuchni usiadłem przy wysepce kuchennej, patrząc na nią. Zerknęła na mnie i wzruszyła ramieniem, wracając do mieszania jajecznicy na patelni. 

- Na razie cieszy się swoim powrotem. George... mam do niego żal. Może nie powinnam, bo sama nie wiem jakbym się zachowywała dwa lata po zaginięciu ukochanego, ale... to trochę nie w porządku - westchnęła cicho i dodała trzy jajka, żebym jeszcze ja mógł zjeść. - No i ona też jeszcze nie wie ile się zmieniło. Może już wcale nie pasują do siebie tak jak wcześniej - dodała. Słuchałem jej, patrząc w jeden punkt. Miała rację. Teraz są szczęśliwi, ale co będzie za kilka dni? No i czy George w ogóle poradzi sobie z tym, że ona może mieć obawy, wątpliwości. Wzruszyłem ramionami. 

Aitana podała jajecznicę, a potem usiedliśmy i zjedliśmy ją w ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć, ona też. Oboje trawiliśmy informacje... i jedzenie. A do mnie cały czas wracały te piękne, brązowe oczy. Ona była idealna. I w rękach kretyna. 

body | martina stoessel x sebastian yatraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz